Czy tylko ja czuję się oszukana po obejrzeniu całego filmu? Niesamowite napięcie, niedopowiedzenia i ogólna dezorientacja - od samego początku byłam nim oczarowana. Doszukiwałam się różnego rodzaju wyjaśnień - od próby wrobienia Lindy w szaleństwo i odebrania jej dzieci przez męża do wręcz morderstwa popełnionego faktycznie przez Lindę i wypieranego przez jej podświadomość. Nie spodziewałam się tak bezsensownego zakończenia - jestem totalnie zaskoczona i zniesmaczona. Miłość? Wierność? Nadzieja? Puste frazesy w ogóle nie tłumaczące tej sytuacji. Dodatkowo błędy w fabule...Daję 5 bo film zapowiadał się na mocne 8 - końcówka na 2...
Mnie początkowo też bardzo zabolała końcówka filmu. Czasem jednak lepiej drążyć dalej, bo z filozoficznego punktu widzenia, brak happy-endu jest tu absurdem. Istnieje więc dłuższe zakończenie, które można obejrzeć tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=K1KVNgMQfyw
Fragment z prysznicem został specjalnie usunięty, gdyż pod względem artystycznym jest to przegięcie i ewidentny kicz. Ciekawsze są np. obrazy niedopowiedziane, na których finezyjny ruch pędzla powoduje, że w pewnym momencie szczegół się urywa. Tak samo w muzyce, gdzie gitarowy akord zostaje nagle puszczony, miast dociskania śruby do końca w celu warsztatowego popisu.
Reasumując, już poza filmem. Wszystko ostatecznie dobrze się kończy. I WIEM, że wszyscy kiedyś będziemy wyli i kwiczeli ze szczęścia!