po co sandra kazała mężowi zawracać kiedy zjechał na pobocze? przecież ciężarówka nadjeżdżała z drugiej strony, więc tam gdzie się zatrzymał był raczej bezpieczny. nie rozumiem tego.
Bo wiedziała, że wypadek był na 220 mili. Kazała mu zawrócić żeby był przed 220 milą. Tak mi się przynajmniej wydaje
Ona kazała mu zawrócić bo myślała, że jeżeli będzie stać na poboczu to będzie miał wypadek. W rzeczywistości on miał wypadek, ponieważ ona kazała mu zawrócić.
Dokładnie tak. Przez to, że ona za nim jechała i chciała mu pomóc, przez to właśnie on zginął. Bo gdyby jej się nie ukazywało to wszystko, to ona nie pojechałaby za nim, tylko on jechałby normalnie w wyznaczone miejsce i nie zatrzymałby się na ten 220 mili. Z resztą jak ktoś słusznie zauważył w komentarzach, film mówi głównie o tym, że co ma być to będzie.
Bo myślała że tym sposobem go uratuje od śmierci, tak jakby nie chcący posłała go w paszczę lwa. I jaki z tego wniosek??? Od przeznaczenia nie uciekniesz.
Właśnie to jest bezsens filmów manipulujących przy czasie. Katalizatorem wszystkich zdarzeń był wypadek który nie mógł się zdarzyć ponieważ jak się okazało to główna bohaterka była sprawcą wypadku. A na początku filmu widzimy ze sie o tym dowiaduje. (zresztą jest tego w filmie więcej)
Paradoks.
To tak jak ty byś miał przeczucie że jutro zginiesz, a i tak nie uciekniesz przed tym bo przed przeznaczeniem nie da się uciec. Proste.