PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=261959}

Przeczucie

Premonition
2007
7,1 84 tys. ocen
7,1 10 1 84115
5,5 11 krytyków
Przeczucie
powrót do forum filmu Przeczucie

całkiem niezły film z tym że zapomnieli chyba o jednym, historia zaczyna się dziać w czwartek i buźka starszej córki jest gładka jak pupcia niemowlęcia, potem kolejne 2 dni (poniedziałek: wszystko ok z twarzą, sobota: szok kto jej to zrobił) i dochodzimy do wtorku gdzie wpada na te szklane drzwi, potem niedziela ok i środa znowu pocięta (przypuszczalnie bo twarzy chyba w tym dniu nie pokazują). Czyli co na sam czwartek jej na chwilę przeszło?

rumikon

Właśnie, mnie też to zastanawiało.

ocenił(a) film na 10
rumikon

Ten problem był omawiany w zeszłym roku :) Jak na serio kogoś interesuje to mogę sobie trochę pamięć przeczyścić i może wytłumaczę, albo poszukam w innym temacie, gdzie to robiłam. Aczkolwiek nie narzucam się ze swoją interpretacją (piszę to profilaktycznie, żeby ktoś mnie nie zaszlachtował, bo na filmwebie pełno takich oprawców ;P )

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Dla mnie to po prostu niedopatrzenie, które przydarzyło się podczas realizacji... ale chętnie przeczytam próbę interpretacji tego błędu. :)

ocenił(a) film na 10
rumikon

"próbę" Och okrutniku! jakże nie wierzysz w moje siły interpretacyjne ;P

Ale na poważnie. Otuż ja rozumiem ten film w ten sposób, że jest to ciąg dni będących snami i dni na jawie. Generalnie pokazywane są one na przemian. Wyjątek stanowi niedziela, która mimo, że chronologicznie wypadałaby na początku wszystkich tych ukazanych dni, to zostaje pokazana dopiero pod koniec filmu. Szczegółowo opisałam jak to wszystko widzę w temacie: http://www.filmweb.pl/topic/642379/OBJA%C5%9ANIENIE+ZDARZE%C5%83+W+FILMIE+---+uw aga+dla+os%C3%B3b%2C+kt%C3%B3re+jeszcze+nie+ogl%C4%85da%C5%82y+filmu+-+ten+temat +zawiera+opis+tre%C5%9Bci.html
Jest bardzo wiele argumentów przemawiających za moim rozumieniem filmu, a nie ma żadnego argumentu na jego obalenie (w tym sensie, że nikt go nie przedstawił - no bo być może mógłby być, ale "nie ma" w tym sensie, że w dotychczasowych dyskusjach nikt takiego argumentu nie podał). Żeby ogólnie zrozumieć, jak ja to widzę właściwie wystarczy przeczytać sam temat - bez komentarzy pod nim. Jednak jeśli chodzi o konkretne kruczki typu właśnie te 'znikające blizny/rany' to są one jeszcze szerzej dyskutowane w postach pod owym tematem. Odstraszająca jest rzecz jasna długość tematu, więc prawdopodobnie nie będzie Ci się chciało tego czytać, ale może spróbuję tutaj jakoś krócej to wszystko naświetlić.

Idea jest taka, że część z tego, co można by nazwać dniami jest dniami, ale śnionymi i pierwszy pokazany w filmie dzień (postrzegany często jako czwartek) jest snem. Linda, kładąc się do łóżka myśli o różnych rzeczach, co ma do zrobienia następnego dnia itd. Kładąc się pamięta np. o tym, że ma do naklejenia te naklejki i faktycznie nakleja je, jednak we śnie - nie na jawie. Dlatego na jawie naklejek nie ma - można to zauważyć w każdym dniu, który jest jawą i kiedy akurat widać te drzwi. Ten sen - pokazany w filmie na początku - zawiera elementy zwyczajnych marzeń sennych, jak i przebłyski przyszłości - tak, jak ma to normalnie miejsce w tzw. snach proroczych - wszystko razem wymieszane. Tak więc są w tym śnie przebłyski dnia następnego (następującego po tej nocy), są przebłyski z czwartku (np. informacja o śmierci męża) i są też zwykłe majaki senne 'sklejające' to wszystko do kupy. Z tego też powodu blizny u córki w tym śnie nie występują. I myślę, że jest to właśnie celowy zabieg - tak na wszelki wypadek, żeby komuś nie przyszło do głowy, że to są dokładnie rzeczywiste dni i żeby podkreślić, że w tym pierwszym śnie są wymieszane wydarzenia z poniedziałku (większość scen z córkami) z wydarzeniami z dni późniejszych (generalnie czwartku).
W całym filmie jest wiele elementów podkreślających to, że te poszczególne jakby dni są snami. Zawierają one wymieszane fragmenty dni z przyszłości (i to są te przebłyski przyszłości w tych snach), jak i odrealnione elementy, jak np. to, że po pogrzebie, kiedy po Lindę przyjeżdża psychiatra w tle w salonie widać szeryfa. Praktycznie nie ma to żadnego sensu, żeby ten szeryf tam był, zwłaszcza, że wszyscy goście już wyszli, a szeryf nie jest ani bliską rodziną, ani też nie asystuje lekarzom - ostatecznie Linda nie jest przestępcą i nie idzie do więzienia. Ta scena ogólnie ma typowo senny charakter - taki wyolbrzymiony irracjonalny koszmar, że chcą ją zamknąć itd.

Generalnie, kiedy ogląda się ten film poraz pierwszy to myśli się, że to takie pomieszane dni, jednak za drugim razem dostrzega się dużo więcej. To, co mi się bardzo podoba w tym filmie to, to, że przy ogladaniu za drugim razem, kiedy widzi się tą niedzielę, czyli dzień poprzedzający rozwinięcie się tych wszystkich tragedii, to widać, że Linda jest znudzona żoną, a jej charakter nie jest wcale taki kryształowy. Podejrzewa męża o romans i mimo, że on się naprawdę stara, jest dobrym ojcem, zarabia na utrzymanie rodziny, to jednak jej ciągle coś nie pasuje. W sumie wychodzi z niej po prostu znudzona kura domowa, której największym marzeniem, choć wygląda na to, że niedopuszczanym do świadomości, jest to żeby wreszcie 'coś' się działo - żeby ustała nuda - nawet za cenę jakiejs tragedii. Tak więc Linda właściwie przyciąga te wszystkie wydarzenia i można na to spojrzeć w ten sposób, że jej świadomość ma pewne moralne opory i nie dopuszcza do siebie myśli, że chciałaby innego życia i to życia bez tego męża, albo że chciałaby jakiejś kary za zdradę (do której właściwie chyba nawet nie doszło) dla męża, ale jej podświadomość pragnie męża ukarać i pragnie końca nudy niezależnie od ceny. Jednocześnie istotna jest rozmowa z księdzem. Linda ma wyrzuty sumienia, że nie chodzi do kościoła i własciwie oczekuje jakiejś 'boskiej kary'. Rozmowa z księdzem utwierdza ją w tym, że ludziom pustym duchowo (czy coś w tym stylu - nie pamiętam, jak tam to dokładnie określono w filmie) przydarzają się takie rzeczy, jak przeczucia itd. W końcu, nawet jeśli wcześniej więcej w tych jej snach i myślach było wymysłów niż prawdy to po tej rozmowie otwiera się na możliwość faktycznych przeczuć (w sensie przepowiedni). Koniec końców po pierwsze takie otworzenie się czyni ją podatną na tego typu doznania, po drugie Linda ma silne podświadome pragnienia, które teraz mają wymówkę do 'wyjścia na powierzchnię'. Można więc spojrzeć na ten film w ten sposób, że właściwie niby bojąc się czegoś po kolei robi wszystko by tak naprawdę się stało. Nie to, że świadomie - po prostu podświadomie. I to właśnie podoba mi się w tym filmie, że nie ma pojedynczej interpretacji. Można na całą historię spojrzeć w prosty sposób i zobaczyć w niej dość oklepane powielenie wiary w to, że przeznaczenia nie da się zmienić, a Linda jest cudowną, cukierkową kobietą walczącą o ukochanego(i wtedy jest to kolejna wersja kina w stylu "Oszukać przeznaczenie" - czyli raczej nic wielce ciekawego). Ale można też spojrzeć inaczej - jako na studium psychologii przeczuć i przyciągania pewnych wydarzeń, czy też nieświadomego wręcz ich kreowania (niemal coś w rodzaju rozdwojenia jaźni). Przy czym do tego ostatniego podejścia ładnie pasuje także to, że ten mąż nie został zamordowany przez osobę trzecią, czy nie uległ jakiejś śmierci takiej, na jaką Linda by nie miała wpływu. W sumie wyszło na to, że Linda poważnie przyczyniła się do jego śmierci, czy niemal nawet po prostu ją spowodowała.

Tak w ogóle za 'teorią snów' przemawia w tym filmie bardzo wiele (nie wypisuję tu przykładów, żeby nie rozwlekać tekstu, no i też tak dobrze wszystkiego w tej chwili nie pamiętam), ale myślę, że już samo to, co napisałam wyżej wystarczy w odpowiedzi na Twoje pytanie odnośnie tych ran. Jeśli czytanie takich dłuższych wypowiedzi Cię nie zniechęca to możesz zadać jakieś kolejne pytanie i mogę postarać się ustosunkować do niego - napisać, jak ja to widzę, czy jakie mam na to argumenty.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

no cóż... pomimo wrodzonego nonkonformizmu nie mam argumentów na odrzucenie "teorii snów". chyba faktycznie jeszcze raz sięgnę po ten film... choćby po to, by spróbować znaleźć jakiś błąd logiczny w Twoim toku rozumowania (choć przyznam, że łatwe to nie będzie) :). dzięki za odpowiedź i rzucenia innego spojrzenia na tą sprawę. pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 7
rumikon

cyt"Podejrzewa męża o romans i mimo, że on się naprawdę stara, jest dobrym ojcem, zarabia na utrzymanie rodziny, to jednak jej ciągle coś nie pasuje. W sumie wychodzi z niej po prostu znudzona kura domowa, której największym marzeniem, choć wygląda na to, że niedopuszczanym do świadomości, jest to żeby wreszcie 'coś' się działo - żeby ustała nuda - nawet za cenę jakiejs tragedii."

Z filmu jasno wynika, że miał romans...więc co to za dziwne rozumienie, podejrzewa i ma rację, a znudzenia kury domowej nie widać, w jakim momencie tak pomyślałas?

ocenił(a) film na 10
vvrotka

Według mnie bardziej wynika, że miał tendencję do romansu, tzn. blisko współpracował z tą blondynką z pracy i ona była chętna na romans, a Linda trochę dziwnie, że tak powiem, się zachowywała i on w końcu mógł zapragnąć od tego odpocząć. Z tego, co pamiętam (musiałabym sobie odświeżyć film, żeby powiedzieć "na pewno", więc się przy tym jakoś nie upieram) to to spotkanie na które on jechał i z niego zrezygnował (spotkanie z tą blondynką, weekend, czy coś w tym stylu - no jakiś wyjazd) wyglądało na pierwsze spotkanie. Odwołując je on mówił, że jednak nie może tego zrobić itd. - osobiście odebrałam wrażenie, że raczej to jest początek romansu i pierwszy ich wspólny wypad. Nie twierdzę, że nie było np. jakichś pocałunków, czy zdrady w sensie emocjonalnym. Ostatecznie Linda sama mówiła, że coś się nie układa w małżeństwie i ogólnie wyglądało, że z winy obojga partnerów, jeśli w ogóle mówić o winie. Kontakt tego ojca z dziećmi (i stosunek dziewczynek do niego) - kiedy obserwuje się ich razem - jest naprawdę świetny. Psuje się między małżonkami, ale jeśli chodzi o ich stosunki z dziećmi to są jak najbardziej ok, dlatego uważam, że on był bardzo dobrym ojcem. A co do znudzenia kury domowej świetnie je widać podczas niedzieli, która poprzedziła te wszystkie wydarzenia. Ten mąż jest taki dość wesoły i chętny na wspólne spędzanie czasu itd., a Linda jest bardzo zdystansowana. Wcale nie ma ochoty na robienie czegoś razem - jak kochająca się rodzina. Jednocześnie kiedy rozmawia z przyjaciółką to też mówi coś takiego - chyba chodziło o wyjazdy - coś było w tej rozmowie, czy rozmowach, wskazującego na to, że jest znudzona. I w samej kłótni z mężem też dosyć to czuć (no i też wynika to z tego, co mówią). No, ale przede wszystkim podczas tej niedzieli, kiedy ona traktuje tego męża jak zło konieczne. Taki jest przynajmniej mój odbiór i pare osób na filmwebie pisało, że także odniosły takie wrażenie, aczkolwiek to się zauważa przy drugim seansie. Jak się film ogląda za pierwszym razem to Linda wydaje się bardzo kochającą żoną próbującą za wszelką cenę ocalić męża. Jak oglądałam ten film pierwszy raz to myślałam w ten sposób, jak opisuję, że są tam dni rzeczywiste i sny, ale jakoś nie poczyniłam za bardzo obserwacji na temat tej niedzieli i przeoczyłam w ogóle, że ona przecież ląduje na początku wszystkiego. No generalnie sporo przeoczyłam za pierwszym razem. Za drugim razem wszystko się wyklarowało. I myślę, że to specjalny zabieg twórców. Najperw wywołać w widzu określony, bardzo pozytywny, stosunek do Lindy, a potem nagle pokazać tą niedzielę. Uzyskany efekt jest bardzo ciekawy.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

Witam. Tak od wczoraj przeglądam fora związane z "Przeczuciem" (to drugie, długie forum również), bo w niedzielę obejrzałem ten film. Co prawda nie oglądałem go drugi raz, więc faktycznie odnoszę wrażenie, że tym "złym" w związku był on. Cyt. "Linda trochę dziwnie, że tak powiem, się zachowywała i on w końcu mógł zapragnąć od tego odpocząć." Może było odwrotnie - Linda dziwnie się zachowywała, bo wiedziała (czuła) że mąż ją zdradza (chce zdradzić, nie układa im się)? I nie wnikam tu już w chronologię - bezpośrednio, nie szukając drugiego dna, tak to wygląda. Chociaż pewnie zostanę storpedowany, albo już gdzieś było o tym w innym wątku... Jeszcze dodam że moim zdaniem niektóre fakty są nadinpretowane przez Ciebie i powstają znaczenia, których, wydaje mi się, twórcy filmu nie zakładali. Chodzi mi ogólnie o te wszystkie wcześniejsze teorie. Sądzę, że w rzeczywistości sprawy w filmie są prostsze niż się nam wydaje. Ale może po prostu powinienem film obejrzeć jeszcze raz. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
samoware

No ja dlatego podkreślam, że kwestia interpretacji pobudek i charakteru Lindy jest prywatną sprawą danego widza i bynajmniej nie chcę nikomu narzucać swoich odczuć co do jej osoby czy zachowań. Jedynie piszę, jak to odbieram (a raczej jaki sposób odbierania tego preferuję najbardziej) i jaki sposób patrzenia na to wydaje mi się najciekawy. Oraz że podoba mi się, że film stworzono tak, by można było to wszystko odbierać w tak zróżnicowany sposób.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

Witam. Tak od wczoraj przeglądam fora związane z "Przeczuciem" (to drugie, długie forum również), bo w niedzielę obejrzałem ten film. Co prawda nie oglądałem go drugi raz, więc faktycznie odnoszę wrażenie, że tym "złym" w związku był on. Cyt. "Linda trochę dziwnie, że tak powiem, się zachowywała i on w końcu mógł zapragnąć od tego odpocząć." Może było odwrotnie - Linda dziwnie się zachowywała, bo wiedziała (czuła) że mąż ją zdradza (chce zdradzić, nie układa im się)? I nie wnikam tu już w chronologię - bezpośrednio, nie szukając drugiego dna, tak to wygląda. Chociaż pewnie zostanę storpedowany, albo już gdzieś było o tym w innym wątku... Jeszcze dodam że moim zdaniem niektóre fakty są nadinpretowane przez Ciebie i powstają znaczenia, których, wydaje mi się, twórcy filmu nie zakładali. Chodzi mi ogólnie o te wszystkie wcześniejsze teorie. Sądzę, że w rzeczywistości sprawy w filmie są prostsze niż się nam wydaje. Ale może po prostu powinienem film obejrzeć jeszcze raz. Pozdrawiam.

Eleonora

Ty to dopiero napisałaś film, ale trzeba przyznać, ze masz fantazje ;) Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
vvrotka

Jeszcze dopisek drogą wyjaśnienia - uważam, że odbiór charakteru Lindy jest kwestią interpretacji. Oczywiście można ją odbierać także jako osobę w pełni pozytywnie nastawioną do męża i nie znudzoną. Wydawało mi się, że dość jasno to napisałam wyżej, że mi się po prostu bardziej podoba interpretacja dostrzegająca tą jej podświadomie wypowiadaną niechęć w stosunku do męża, czy też ta cała psychologiczna walka w niej - opory moralne i jednocześnie hamowane przez moralność chęci. Zresztą to nawet nie do końca idzie o to, że coś jest niemoralne. Bardziej o to, czy życie, do którego człowiek się zmusza jest tym, czego tak naprawdę chce. Często jest tak, że człowiekowi wydaje się, że chce czegoś, np. że jakaś praca jest dla niego dobra, bo zarobki są wysokie, a kiedy tak naprawdę by się nad tym zastanowił okazuje się, że wolałby zająć się czyms innym, ale w tym wypadku rozum go hamuje. Bo kto przy zdrowych zmysłach zrezygnowałby z wysoko płatnej dobrej pracy? W końcu tacy ludzie często zaczynają chorować na zespół przewlekłego zmęczenia, albo nowotwory i ich podświadomość poprzez ciało zmusza ich po prostu do porzucenia tej pracy. Kiedy zaczynają zajmować się czymś, co naprawdę lubią odzyskują zdrowię. Na tym podejściu - z pozoru tylko wydającym się parapsychologicznym - opiera się już sporo technik leczniczych używanych w normalnej psychologii (w sensie nie jako medycyna alternatywna, ale normalna, nauczana na normalnych uczelniach tak, jak pozostałe konwencjonalne techniki). W każdym razie w tym filmie podoba mi się to zwrócenie uwagi na siłę podświadomości i na samo zjawisko snów proroczych - to, że ktos wreszcie na poważnie do tego podchodzi - do próby zilustrowania tego (nie jak do fantasy). Nie twierdzę, że to pierwszy raz w kinie, no bo nie, no ale to jednak bardzo rzadkie zjawisko - poważne podejście do tego typu spraw.

Przy czym szereg zalet filmu nie znika wcale, gdy będzie się Lindę postrzegać jako osobę nie zniechęconą do męża. Także nie pomyśl przypadkiem, że chcę na siłę tą interpretacje wszystkim narzucić. Napisałam to jako dodatkową ciekawostkę, natomiast charakter Lindy każdy może odbierać w sposób taki, jaki mu się podoba. I właśnie raczej fajne w tym filmie jest to, że pozostawia wiele wyborów widzowi. Jak dla mnie im wiecej możliwych interpretacji tym ciekawiej.

Eleonora


Samoware ma oczywiście rację.
Linda jest zniechęcona, owszem, ale właśnie z racji 'TENDENCJI MĘŻA DO ROMANSU' jak to bardzo eufemistycznie nazwałaś, Eleonoro. I jeszcze to Twoje wytłumaczenie: "Linda trochę dziwnie, że tak powiem, się zachowywała i on w końcu mógł zapragnąć od tego odpocząć." - gratuluję logiki i chyba zacznę Ci życzyć równie kochającego i opiekuńczego męża jak Jim. I równie chętnego na odpoczynek. Bo przecież matka dwójki jego dzieci jest automatycznie klasyfikowana jako "znudzona kura domowa", więc wszystko takiemu mężowi wolno.

Właśnie w niedzielę była zdystansowana (i walczyła sama ze sobą i swoimi uczuciami), bo dopiero co dowiedziała się o planowanym romansie męża. Dopiero w trakcie akcji filmu!!!
Przykro mi, że Twoja teoria o snach i jawie się nie sprawdza, ale naprawdę nie masz racji.
I nie mam pojęcia gdzie Ty widzisz u Lindy "marzenie, żeby wreszcie 'coś' się działo - żeby ustała nuda - nawet za cenę jakiejs tragedii". Chyba nakładasz na tę postać swoje własne marzenia, bo z filmu nic takiego nie wynika.
Fakt, w pewnej chwili Linda nie wie, czy pozwolić mężowi umrzeć, ale właśnie dlatego,że dowiedziała się, że planuje on zdradę. To nie jest stan, który trwa przez cały film - jedynie od momentu dowiedzenia się o Claire. No i po wspólnej nocy jej przechodzi, w finale desperacko stara się uratować męża (a że jej się nie udaje i - jak już wspomniałam w tamtym wątku - widzimy makabryczny przykład samospełniającej się PRZEPOWIEDNI, to już inna sprawa).

Po lekturze całego obszernego wątku, który zareklamowałaś i zlinkowałaś w tym temacie, mogę swierdzić jedno: NIE WIEM SKĄD U CIEBIE TAKA PEWNOŚĆ, ŻE NIKT NIE PODAŁ ARGUMENTU NA OBALENIE TWOJEGO ROZUMIENIA FILMU. Dla mnie było wręcz odwrotnie. Nawet Comatose, Twoja przyjaciółka od rozmów o "Przeczuciu" w końcu się odwróciła od Twojej wydumanej teorii i w zasadzie ją zabiła, stwierdzając:

"czyatalm na stronie filmu, ze zamiarem tworcow bylo wlasnei rozsypanie dni jak kart w talii..
ze caly bajer to a co by bylo gdyby dni nie byly po koleji?
gdyby tak je porozrzucac i zostawic bohaterke w tej plataninie
i chyba tylko taki byl zamiar tworcow jesli tak napisali na stronie filmu... "

Czyli (jakby ktoś przeoczył):
"ZAMIAREM TWÓRCÓW FILMU BYŁO WŁAŚNIE ROZSYPANIE DNI JAK KART W TALII. CAŁY BAJER TO: A CO BY BYŁO GDYBY DNI NIE BYŁY PO KOLEI? GDYBY TAK JE POROZRZUCAĆ I ZOSTAWIĆ BOHATERKĘ W TEJ PLĄTANINIE?"

Przyporządkowanie filmu do gatunku dramat fantasy nieudlanie próbowałaś wcześniej przeinaczać, ale stwierdzenie twórców filmu jest raczej jednoznaczne, prawda?



A co do tematu właściwego tego wątku: rany Bridgette to pomyłka, aczkolwiek nie sądzę, by twórcy nie zdawali sobie z niej sprawę. Po prostu cięzko było to przeszkoczyć (okaleczona od początku filmu Bridgette stanowiłaby oczywisty problem, nie mówiąc już o konieczności przerabiania całego scenariusza i to z niekoniecznie dobrym efektem), myślę, że łatwiej liczyć na pobłażanie lub niedomyślność widzów.

ocenił(a) film na 8
times_infinity

Dlaczego uważacie że te rany to pomyłka? W scenie na początku kiedy Linda odwozi dziewczynki to nie jest ten dzień, w którym zginął Jim chociaż może się tak wydawać. Świadczy o tym choćby fakt że pod koniec w dniu jego smierci to on odwozi dziewczynki do szkoły.

ocenił(a) film na 10
reese

W tym temacie tylko times_infinity tak uważa. Inne osoby są raczej otwarte na poznanie różnych interpretacji i szukanie sensu konkretnych scen zamiast uznawania ich za pomyłki.

ocenił(a) film na 8
reese

Podkreślone jest kilka razy w filmie, że o śmierci męża dowiedziała się w czwartek, a on zginął w środę. Linda odwodziła dzieci w czwartek, więc teoretycznie blizny powinny być.

Ja tam uważam, że to taki zabieg, żeby początkowo wyglądało na namieszane. Żeby widz myślał, że to może urojenia, albo sny, co później na każdym kroku jest stopniowo rozwiewane.

ocenił(a) film na 8
VaniliaGirl

Tudzież to zwykły babol jaki w filmach często występuje.

ocenił(a) film na 8
reese

Było też z puzzlami. Dzieci układały puzzle w czwartek (jak się dowiedziały o wypadku), ale też któregoś normalnego dnia było ujęcie na te puzzle.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Co do szeryfa, to się nie zgodzę. W wielu filmach amerykańskich, jak po kogoś przyjeżdżają, żeby zabrać go do psychiatryka, towarzyszy temu policja bądź szeryf. Właściwie to w każdym. Zabieranie kogoś wbrew jego woli musi być przy asyście policji (no i muszą mieć pozwolenie żeby Cie tak zgarnąć), więc jego obecność jest jak dla mnie uzasadniona.


Ogólnie martwił mnie w tym filmie fakt, że bohaterka mimo że wiedziała co robiła w kolejne dni, uparcie zakańczała sprawy w ten sam sposób (picie wina na noc, pójście do lekarza po tabletki itp itd.). Wiem, że część rzeczy miało jej wyjaśnić sytuację, ale druga połowa była teoretycznie nieuzasadniona, ale w praktyce...


W praktyce to jest tak, że na początku faktycznie mogłoby się wydawać, że drugi dzień jest kopią pierwszego i daje to taką iluzję, że niby można coś zmienić. Później jednak widzimy ciągłe elementy (czy to ubranie, czy np sytuacja z ptakiem, czy rozmowa z lekarzem, albo tą blondyną...), które pokazują nam, że poszczególne dni się łączą. Że szła spać w tym, w czym się obudziła kolejnego dnia (patrząc chronologicznie, a nie tak jak było przedstawione).. Jak dla mnie to jasny przekaz od twórców, że wszystko już przesądzone, bo to się zdarzyło. Może był to sen już w szpitalu, kiedy ją faszerowali tym wszystkim? Tego nie wiemy. Pewne jest jednak to, że finał (czyli środa) było czymś nieuniknionym.

Nawet bym napisała, że to, że chciała go uratować, tak naprawdę go zabiło (gdyby nie zawracał w tym miejscu gdzie jest taka słaba widoczność, nic by w niego nie walnęło). Dla mnie to skrajnie nieodpowiedzialne, co zrobiła. Mogła kazać mu uciekać w las czy coś, jak najdalej :D Nie zmienia to faktu, że podkreślane na każdym kroku szczegóły łączył nicią wszystko w jedną całość i choć pozostawała w nas nadzieja, że może jednak przeżyje, on cały czas nie żył.

ocenił(a) film na 8
VaniliaGirl

Jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia. Jak teraz wyglądał kolejny dzień. Po tym jak była świadkiem wypadku pewnie nie wróciła do domu i nie czekała grzecznie na pana policjanta ze złą wiadomością.

ocenił(a) film na 8
reese

W sumie najbardziej by pasował fakt, że była w szoku po tym co zobaczyła, dlatego w czwartek nic nie pamiętała itp i "odkrywała na nowo" to co się stało.

ocenił(a) film na 8
VaniliaGirl

Myślisz, że zaserwowałaby sobie tą traume z lekarzem jeszcze raz?

ocenił(a) film na 8
reese

Jeżeli wziąć pod uwagę fakt, że np nie znała przyszłości, a po wypadku doznała szoku i amnezji, to nie jej świadomy wybór, że znów miała traume z lekarzem.

ocenił(a) film na 8
VaniliaGirl

W amnezje niewierze w końcowej scenie jest świadoma czemu według niej miała te przeskoki. Myślę, że jednak tym razem wydarzenia potoczyły sie inaczej. Chyba że następnego dnia obudziła się parę dni później.

ocenił(a) film na 9
reese

Myślę, że w czwartek nie wiedziała, że Jim nie żyje, bo czwartek zdarzył się przed środą, przed jego śmiercią. A po środzie, po jego śmierci, nie nastąpił czwartek, w którym dowiedziała się, że on nie żyje, tylko kolejna niedziela, dzień po pogrzebie. Czyli gdyby film pokazał kolejny dzień, Linda powinna obudzić się w szpitalu psychiatrycznym.

Swoją drogą VaniliaGirl zgadzam się w pełni z twoją interpretacją filmu jako rozrzuconych dni i bardzo mnie cieszy, że ktoś tak rzeczowo neguje teorię snów Eleonory

ocenił(a) film na 10
elaam

elaam, a nie lepiej być otwartym na różne interpretacje (o ile mogą być interpretacjami, czyli o ile faktycznie pasują do całej treści filmu, a nie jedynie jego części), niż patrzeć na dzielenie się przemyśleniami pod filmem jak na jakąś walkę miedzy wyznawcami różnych teorii?

Wiesz, po obejrzeniu "Melancholii" von Triera miałam na ten film określone spojrzenie, w którym katastrofa, choć pełna różnorodnej symboliki, była jednak dosłowną zagładą Ziemi i ludzkości. Później trafiłam na forum na temat, w którym ktoś opisywał swój odbiór filmu i według jego interpretacji film przedstawiał katastrofę, ale nie w sensie zderzenia z planetą, ale katastrofę osobistą - zawalenie się/koniec świata osoby dotkniętej depresją. To bardzo piękna i mądra interpretacja i całkiem prawdopodobne, że najbliższa wizji von Triera.
Było dla mnie bardzo przyjemnym ją poznać i nie wpłynęło to nijak niszcząco na moją pierwotną interpretację tego dzieła. Wręcz przeciwnie. Poznanie cudzego odbioru wzbogaciło mój odbiór.

I tak jest też z innymi filmami. Można poznawać cudze przemyślenia i zyskiwać dzięki nim zupełnie nowe punkty widzenia jednocześnie wcale nie rezygnując ze swoich pierwotnych wizji. Naprawdę tak jest o wiele ciekawiej niż traktować wymianę wpisów na forum jako walkę.

I dlatego też zresztą wolę pisać na forum niż pisać recenzje - ze względu na możliwość wymiany poglądów i wzbogacającą dyskusję. Miło i korzystnie jest w ten sposób podchodzić do dyskusji. Bez wrogości w stosunku do innych dyskutantów z tego powodu, że mają własne, i w tym też zupełnie inne od naszych, przemyślenia.

ocenił(a) film na 10
VaniliaGirl

Co do tej asysty policji to jednak nie wydaje mi się, żeby takie było prawo. Raczej wzywa się policję kiedy ktoś jest niebezpieczny i wtedy to się po prostu często zbiega w czasie - to, że na miejsca jest w końcu równocześnie policja jak i ludzie z psychiatryka. Z tymże Linda nie była w tamtym momencie jakaś niebezpieczna dla otoczenia, więc asysta policji nie wydaje mi się uzasadniona. W sumie w ogóle, żeby tak kogoś zamknąć wbrew jego woli to powinien zagrażać innym osobom lub sobie samemu, a ona w tamtym momencie się pod to jednak nie kwalifikowała. Aczkolwiek zgadzam się, że to można ponaciągać i uznać, że ta sytuacja była realna, zwłaszcza, że film pokazuje wydarzenia z jej perspektywy, więc z perspektywy kogoś innego mogła zachowywać się wystarczająco agresywnie i wszystko to mogło mieć trochę inny rozkład w czasie - także zgadzam się, że to jest do przyjęcia. Aczkolwiek mi to nadal niespecjalnie pasuje. No i też ta kwestia, że tam w kółko pojawia się ten sam policjant - zatrzymuje ją na drodze, powiadamia o śmierci męża, asystuje przy zabieraniu do psychiatryka - jakby nie było żadnego innego w całej okolicy, a Linda (przynajmniej z tego co pamiętam - dawno tego filmu nie odświeżałam) ciągle jakby pierwszy raz go widziała. To w sumie szczegół, ale jak ktoś ma ochotę tak podrążyć trochę :) to szczegóły też są ciekawe.

Osobiście obstaję przy swojej interpretacji, bo po prostu najwięcej mi daje ciekawych przemyśleń i doświadczeń. Ale oczywiście są możliwe jeszcze inne interpretacje jak choćby właśnie taka, że to wszystko wspomnienia/urojenia powstające w głowie Lindy przebywającej w psychiatryku. Parę osób było za taką interpretacją i ona chyba także pasuje do całości filmu, więc się sprawdza jako interpretacja. Natomiast nadal nie przemawia do mnie tłumaczenie całej historii wędrówkami w czasie (że Linda przenosi się w czasie i naprawdę przeżywa dni w porządku niechronologicznym), bo przy uważnym przyjrzeniu się poszczególnym dniom widać, że takie podejście kłóci się z treścią filmu w związku z czym nie można go uznać za interpretację.

Aaa i właśnie ta kwestia ratowania męża, co w końcu doprowadza go do śmierci (a przynajmniej można dojść do takiego przekonania w czym się z Tobą zgadzam) - to jest właśnie bardzo ciekawy element tego filmu i daje możliwość różnego podejścia do działań Lindy. I wcale nie chodzi mi o to, jak sugerowała (czy raczej wmawiała) mi w którymś miejscu times_infinity, że niby według mnie z Lindy taka wredna su.ka. To by było beznadziejne uproszczenie i spłycenie. Dzięki takiemu przebiegowi tej historii można ten film odebrać jako naprawdę fajnie głęboko psychologiczny. Co oczywiście nie znaczy, że trzeba. No ale jak dla mnie miło, że można. Dla mnie za to ten film ma ogromnego plusa.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Nie była niebezpieczna? Matka oskarżyła ją o okaleczenie córki, a poza tym nic nie pamiętała, raz była smutna i roztrzęsiona, a raz spokojna, jakby wszystko co się stało zaplanowała sama. To dobry powód żeby przypuszczać, że może jest coś nie tak (rozdwojenie jaźni, schizofrenia czy coś...), a co za tym idzie, asysta policji. Poza tym sprawa była w toku. Lekarz mówił, że zgłaszała śmierć męża przed jego śmiercią, więc mogły być podejrzenia, że go zabiła. Dlatego jak dla mnie asysta policji jest uzasadniona.

Jak dla mnie nie była wredną suk.ą :) Przecież kochała męża i chciała, żeby dzieci pobyły z nim jak najdłużej. Nie mogła mieć pewności, że da się zapobiec jego śmierci. To, że się wahała, czy próbować, to proste ludzkie słabości. Każdy z nas ma chwile zwątpienia. W filmie było to ciekawie pokazane. Mętlik w głowie. Mieszanina pomiędzy tym czy żyje, czy nie. Czy dać mu odejść, czy w to nie wierzyć. Ważne, że próbowała to wyjaśnić. Dowiedzieć się co jest grane, a nie słuchać tego, co jej wmawiano lub czego nie była pewna. No i właściwie od początku go chciała uratować (odwodząc go od wyjazdu itp). Nie widzę tu argumentu, by ją nazywać wredną :D


A interpretować film można rzeczywiście różnie. Sny o przyszłości, dawałyby logiczne podwaliny do jej zachowania sprzed wypadku (prośba, by nie jechał, wizyta u księdza, etc), ale z drugiej strony, najpierw był wtorek, później poniedziałek a na końcu niedziela (jeśli patrzeć w kolejności przedstawionej w filmie), a co za tym idzie, w kolejne dni wiedziała coraz mniej.

Co sądzisz o takiej interpretacji? Linda najpierw miała wizję tego co się stanie (np w nocy z soboty na niedzielę), dlatego w niedzielę wiedziała najwięcej. Z każdym kolejnym dniem, zapominała szczegóły, dlatego im bliżej było "rozwiązania" (czyli środy), tym bardziej nie wiedziała co się dzieje, a co za tym idzie zachowywała się dziwnie. Środa do punkt kulminacyjny. Przypomniała sobie wszystko i chciała zapobiec, ale nie wyszło. Po tym znów dostała amnezji, dlatego startujemy od czwartku. Jedyne co mi nie pasuje, to to że w piątek wiedziała więcej niż w sobotę (w sobotę był pogrzeb, a to było wcześniej niż piątek, kiedy była spokojna i pogodzona ze wszystkim).

ocenił(a) film na 10
VaniliaGirl

No ok. Moim zdaniem to nie jest bycie niebezpiecznym, że ktoś jest załamany czy roztrzęsiony, no bo jednak mnóstwo osób czy to krzyczy czy czymś rzuca, coś rozbija (ogólnie faktycznie wykazuje jakąś tam agresję) i nie klasyfikuje się ich od razu do zamknięcia w psychiatryku. Natomiast z tym okaleczeniem córki to zarzuty przecież bez sensu, bo nikogo nie okaleczyła. Można powiedzieć, że zaniedbała sytuację i nie nadaje się na matkę, ale wtedy to raczej byłaby po prostu kwestia odebrania jej prawa do opieki. Ale, jak pisałam, zgadzam się z Tobą, że to jest do przyjęcia - ta akcja z zamykaniem jej. Dla mnie po prostu nadal jest to nieco naciągane, ale jak mówię, do przyjęcia jako realistyczne.

Ale ja też nie twierdzę, że była wredną suk.ą :) Chodziło o to, że użytkowniczka wyżej (times_infinity) twierdziła, że ja tak twierdzę (w innym temacie jeszcze też do tego przekonywała dziwnie jakoś zapalczywie, tak swoją drogą) natomiast taki odbiór moich wpisów jest jakimś nieporozumieniem, a podejście w ten sposób do tej historii z filmu jest wielkim jej spłyceniem.

Wiesz, ja to dość szczegółowo roztrząsałam, ale już te parę lat temu i mi te sny o przyszłości bardzo pasowały i ilość jej wiedzy, orientacji w sytuacji zgadzała się w tym. Teraz już Ci tutaj tego nie opiszę, bo i zresztą znowu by trzeba pisać dużo, ale i po prostu w tej chwili nie pamiętam już tak tych poszczególnych dni czy "niby dni". W każdym razie mi się to nawet zgadzało i wtedy tak fajnie właśnie wychodziły te kwestie podświadomych dążeń, tego na ile Linda czuła się dobrze w swoim życiu, czego pragnęła, z którymi swoimi pragnieniami potrafiła się świadomie pogodzić, a które były dla niej nie do przyjęcia. Naprawdę fajny głęboko psychologiczny film z tego wychodzi i dlatego oceniłam go tak wysoko. I za pomysł, i za temat, i za dopracowanie (szczególnie za dopracowanie).

Co do ostatniego akapitu, to nie wiem, bo jak mówię, już tego wszystkiego tak nie pamiętam. Ja byłam za interpretacją, że są tam dni na jawie i dni śnione, w których ona poznaje fragmenty przyszłości i te fragmenty przyszłości w tych snach wymieszane są z innymi treściami typu codzienne sprawy (tak jak wiesz zwykle to bywa, że we śnie śni się np. coś co się zwykle robi - np. idzie pobiegać, a potem jest kawałek nawiązujący do filmu, który się akurat ostatnio oglądało - taka mieszanka - i w tej mieszance jeszcze te przebłyski przyszłości. Normalnie właśnie tak to zachodzi, tak wyglądają tego typu sny tylko te przebitki z przyszłości inaczej się odczuwa niż resztę, ale generalnie jest właśnie taka mieszanka, więc dla mnie to było i jest bardzo dobrze przedstawione). Poziom jej wiedzy w kolejnych "dniach", czyli w miarę rozwoju filmu, zgadzał mi się z tą interpretacją. Mnie to wtedy dosyć ciekawiło i sprawiało mi przyjemność drążenie tego i napisałam temat w związku z tym http://www.filmweb.pl/film/Przeczucie-2007-261959/discussion/OBJA%C5%9ANIENIE+ZD ARZE%C5%83+W+FILMIE+---+uwaga+dla+os%C3%B3b%2C+kt%C3%B3re+jeszcze+nie+ogl%C4%85d a%C5%82y+filmu+-+ten+temat+zawiera+opis+tre%C5%9Bci,642379 ale tam są długie te wpisy, więc bynajmniej Cię jakoś nie podpuszczam do czytania, bo możesz nie być aż tak zainteresowana. A druga sprawa, że może sama masz ochotę jakoś to porozkminiać na własną rękę i stworzyć własną wizję interpretacji, nie sugerując się cudzą.

W tym, co napisałaś ta amnezja w środku tak mi niezbyt gra, aczkolwiek można ją tłumaczyć szokiem i wtedy da radę. Tylko chyba w tej interpretacji nadal pozostaje ta kwestia blizn u dziewczynki, których nie ma tego dnia, kiedy powinny być i jakieś jeszcze inne tego typu niezgodności. Aha i nie wiem wtedy jak postrzegasz te dni w końcu - czy wszystkie jako jawę no bo jeśli tak no to są ułożone niechronologicznie, więc nie wiem jaką masz wizję tego - że pokazanie tego w ten sposób to zabieg filmowy czy jak? Może to się da jakoś ułożyć - taką interpretację tylko trzeba by dopracować szczegóły. Z tych innych pomysłów interpretacyjnych podoba mi się bardziej już ta, że to wszystko to jej halucynacje zawierające wspomnienia i że to wszystko dzieje się w jej głowie, podczas gdy ona jest w psychiatryku.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Czytałam trochę tamten temat. Problemem w teorii "dni na jawie i dni śnione" jest to, że najpierw jest wtorek, później poniedziałek a na końcu niedziela (jeśli brać dni przed wypadkiem jako prawdę), a jak wiemy z fabuły, są to na pewno dni które idą zaraz po sobie, a nie że tydzień później czy coś. Nie ma opcji, żeby miała na jawie najpierw wtorek, później poniedziałek a ostatecznie niedzielę...


Najbardziej prawdopodobne teorie według mnie to takie (wyłączając zjawiska nadprzyrodzone):

- Mieszanina dni to wspomnienia/urojenia jakie dosięgają główną bohaterkę w szpitalu psychiatrycznym podczas leczenia, kiedy próbuje zrozumieć co się stało i to ułożyć jakoś.
ZA: najdalej chronologicznie jest fakt, że zabierają ją do psychiatryka i szprycują lekami (nie liczę ostatniej sceny, kiedy już była w ciąży ileś miesięcy później, bo mogła już ze szpitala wyjść)
PRZECIW: przeciwko tej teorii jest fakt, że nie było na końcu sceny, że leży w szpitalu czy coś, a zwykle, jeśli okazuje się, że wszystko było w czyjejś głowie, na końcu jest odpowiednia scena, która nam to uzmysławia)

- Wszystko jej się przyśniło, oprócz środy, gdzie budząc się rano wiedziała wszystko co było jest czy będzie i próbowała zapobiec katastrofie.
ZA: we wtorek mówiła mężowi, żeby w środę bez względu na wszystko ją obudził przed wyjściem. Obiecał że to zrobi, a nie zrobił... Czyli mogła mu to powiedzieć we śnie. No i mąż naprawdę zginął, więc środa musiała być prawdziwa.
PRZECIW: córka nadal miała poranioną twarz (co stało się we wtorek, więc jeśli to już miało miejsce w jej śnie powinno być też od razu). Do tego ciąża głównej bohaterki (czyli doszło do zbliżenia).


Najbardziej prawdopodobna teoria w ogóle (włączając nadprzyrodzone zjawiska :D)
- Po prostu rzecz działa się w kolejności jaką widzimy, stąd zamieszanie w zachowaniu głównej bohaterki i powolne odkrywanie wszystkiego.

ocenił(a) film na 10
VaniliaGirl

Ale wszystko się zgadza z dniami w tej interpretacji ze snami - jest najpierw poniedziałek, a później wtorek i potem środa, a następnie scena, która jest ileś czasu później po tych wszystkich zdarzeniach (sam koniec filmu). Niedziela jest wsadzona w środek, ale na zasadzie zabiegu filmowego (tak jak często jest w filmach, że w danym momencie chcą coś zasygnalizować/wyjawić i pokazują jakiś fragment wcześniejszych wydarzeń/urywek przeszłości) w tym sensie, że nam - widzom - jest ona ukazana w tym momencie (tak w środku), natomiast ilość informacji jakie ma Linda jak i same wydarzenia tego dnia są chronologicznie odpowiednie dla tej niedzieli - to jest ta niedziela przed poniedziałkiem, który widzimy na początku filmu. Ona jest po prostu pokazana tak w środku, bo wtedy jest najciekawiej ją oglądać. Wszystkie zdarzenia jak i stan wiedzy/orientacji Lindy rozwijają się chronologicznie. Nie ma żadnych zgrzytów czy niby wpadek typu te blizny/rany u dziewczynki albo jakieś amnezje czy sytuacje, że Linda najpierw coś wie, a następnego dnia nie wie lub na odwrót.

ocenił(a) film na 5
VaniliaGirl

W czwartek nie wie że mąż nie żyje, a przecież była tego świadkiem. Nie wiem po co tworzyć jakieś teorie, skoro chodziło tylko o to że on i tak ginie, bez względu na to co chciała zrobić, nie mogła temu zapobiec, a właściwie to sama do tego doprowadza.

ocenił(a) film na 9
judasz666666

witam, zrobię trochę taki odkop, ale dopiero wczoraj ogladałam film i po przeczytaniu kilku wątków spornych odnośnie jego fabuły również zachciałam zabrać głos :) ...uważam, że interpretacja filmu na zasadzie sen /jawa/sen /jawa jest prawidłowa od co..!.. wyobraźcie sobie , że...w trakcie snu zaczynacie "prowadzić" alternatywną wersję życia, że wszytko się nakłada na siebie..tak bardzo, że tracicie poczucie, co jest snem a co jawą...co dzieje się naprawdę a co nie..teoretycznie jest to możliwe..przecież każdy zna sytuację, że śni mu się to co było w ciągu dnia..w lekko zmienionej wersji..i potem rano musi poświęcić chilę czasu na zastanowienie się co było elementem snu a co nie :) to normalna sytuacjia..teraz wyobrazcie sobie, że spotyka was to w ciagu kilku dni...naprawdę można wtedy lekko zwariować..wg. mnie przestawianie snów oraz dni relanych oraz ta nieszczęsnia niedziela jest typowym zabiegiem filmowców na wprowdzenie jeszcze większego chaosu w odbiorze...wprowadznie w odczucie widzów podobnego mętliku jaki przeżywała bohaterka ( czyli typowe zagranie psychologiczne na widzu)..Osiągneli cel własnie poprzez rozrzucenie zdarzeń..co nie oznacza, że część z nich nie może być formą snu.. A rozstrząsanie jakiegoś jednego szczegółu jak ta nieziela etc...nie ma sensu..Pamiętajmy, że sam film karmi się tym , by wokół niego rozbrzmiała się dyskusjia i spory..to nakręca film, popularyzuje go, zachęca do ponownego obejrzenia oraz powduje, że film nie ginie " w tłumie" ;) przecież każdy film, którego fabuła jest czasowo
zapętlona...o którym każde rozważania i próby racjonalnego wyjaśnienia prowadzą do jakiegoś paradoksu staje się filmem omawianym, filmem dostrzeżonym, takim który każdy chce interpretować na swój sposób i każdy chce obejrzeć...weżmy np motywy z terminatora i dalszych jego częsci oraz zapętlenia czasowego, które tam występuję...weźmy także pod uwagę film shutter island..to naprawdę nieliczne tytuły filmów , gdzie następuje
pomieszanie czasoprzestrzenne lub fikcji i rzeczywistości.., która ma się udzielić widzowi w sposób czynny..widz ma nie tylko ogladać co się dzieje, on ma się zastanwiać razem z bohaterem co się dzieje..być elementem filmu. I nie oznacza, to że jest jedna uniwersalna odpowiedz w kazdym
przypadku. Jeszcze raz podkreslam, że to specjalny zabieg filmowy..tu nie ma się wszytko kleić, bo dyskucja szybko by ucichła :) Dlatego każdy tak lubi tego typu filmy .

a to że w tym filmie akurat mamy do czynienia nie z zaburzeniem czasoprzestrzni a raczej z zabiegiem sen /jawa..pokazują już pierwsze chwile fimu..ale do rzeczy:
piewsze sceny to czwartek i jest to sen , sen między niedzielą prawdziwą oraz poniedziałkiem prawdziwym..o tym, że jest to sen informuje po prostu nagranie na sekretarce " to co ci WCZORAJ powiedzuałem przy dziewczynkach jest prawdą "...JIm powiedzial to "coś" w w niedziele,a przecież teoretycznie nagrywał się na sekretarce w środe w czasie drogi, wiec ciezko nazwać niedzielę dniem bezposrednio poprzedzającym srode ;).. to dowodzi , że jest to wspomnienie słów z niedzieli w formie snu...linda chce by to była prawda, dlatego się jej to śni..ale idąc ta logiką..dlaczego by nie przyjąć, że wszytkie dni są jednym wielkim snem pomiędzy niedzielę oraz dniem koncowym ( nie wiadomo jakim), w którym widzimy Lindę w ciązy...no fakt ! dziecko w niedzielę nie ma blizn, a w ostatniej scenie jeszcze troche ma..no wiec jednak dzien w którym dochodzi do wypadku również musi być prawdziwy...no ale ponoć w "prawdziwy" wtorek linda idzie do psychiatry poskarzyć się na swoje uczucia oraz przeczucia o smierci męza..o czym jest wspomnianie w sobotę w psychiatryku...skąd pewność, że linda nie skonczyła ostatcznie w psychiatryku? bo co? bo przyszedł po nią zarówno lekarz jak i szeryf? to dowodzi, że to sen?? czesto policja może być przy takich sytuacjiach jak próba umieszczenia kogoś w zakładzie ...na wszelki wypadek gdyby ktoś stawiał opór etc...poza tym..może szeryf myślał, że to ona spoeodowała wypadek bo jechała za męzem..jechała za mężem - on ma wypadek w którym ginie..a wczesniej siedzi u lekarza i twierdz , że jej mąż zginie..i oto mamy sprawę osoby która przyczyniła sie do
smierci meza z powdu własnych zaburzen snu/jawy /przeczuć czy tez psychicznych..równie dobrze tak można na to spojrzeć..a zaraz znajdzie się ktoś kto powie coś innego i tak w kółko..i o to ma chodzić w takich filmach ! I na to własnie liczy marketing..to jest odpowiedz na pytanie o co chodzi - zawsze ma się coś nie zgadzać, zawsze ktoś msui wyskoczyć z nową teorią lub jednym szczegółem przekreslającym daną teorię..wiec nie ma sensu aż tak wnikać - wazny jest morał, który każdy wyciągnął chyba jeden i ten sam - nigdy nie jest za pozno by coś naprawić i zawsze mamy wybór albo drugi - że przeznaczenia nie oszukasz :D

ocenił(a) film na 7
SonnyBlack

no właśnie, nie ma sensu już dyskutować nad teoriami związanymi z dniami natomiast można się bardziej przyjrzeć sprawie zamknięcia. co do policjanta to by raczej dziwił jego brak. nie bym znała procedury w USA, ale nie wyobrażam sobie by w tak poważnej sprawie jak zabieranie kogoś z nie własnej woli nie towarzyszyła policja.
tekst o twarzy córki powiedziany przez babcie nie miał kompletnego sensu bo nawet gdyby na siłę przypiąć to pod "nie uważałaś" i dlatego się jej to stało to przecież nastąpiło to przed śmiercią męża, a można by to powiedzieć wtedy tylko jako argument, że nie radzi sobie ze śmiercią i dlatego się to stało, jako incydent po.
możliwe, ze znalazły rozpiskę tygodnia i przez to też zadzwoniły, ale tak to nie były podstawy zamknięcia. miałaby to całkowity sens gdyby wcześniej policjant rozmawiał z psychiatrą i razem ustalili, że coś tu śmierdzi bo wiedziała o śmierci we wtorek, dziwnie się zachowuje, polisa itd. jeszcze telefon od rodziny, babci. wtedy miałoby to ręce i nogi, że uznają ją jako podejrzaną i zamykają. oczywiście z powodów psychicznych pierw na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym, a po wykluczeniu zaburzeń zajęłaby się nią policja próbując dochodzić skąd wiedziała. niestety to wszystko ROZWALA rozmowa która ona podsłuchała związana na korytarzu. z niej jasno wynika, że dopiero po jej zabraniu policjant z psychiatrą wymieniają się informacjami i dochodzą to tego kiedy co zrobiła czy powiedziała. to jest jak dla mnie jedyne wyraźne niedopatrzenie, błąd filmu które nie da się inaczej wyjaśnić.