bardzo mi sie podobał, zakonczenie niesamowite i porazajace...
Dla mnie trochę bez sensu, kiepsko zrobiony, niestety widać, że to 2007 rok. Sama idea dobra, ale bardzo denerwujące. Sama główna bohaterka mogła to trochę inaczej rozegrać, a tylko pogorszyła sprawę. No ale przeznaczenia nie oszukasz...
Tez obejrzałem właśnie na Polsacie, ale niestety dużą część filmu kątem oka i chyba przez to nie zrozumiałem dokładnie ostatniej sceny.
Oh f.u.c.k, jaką ciążą?! :D
Chodzi mi o to, że ona sie budzi długo po wypadku, szykuje do przeprowadzki i ma rozkminy odnośnie tego co się stało których albo jak napisałem wcześniej nie zrozumiałem, albo z nich po prostu nic nie wynika.
Szkoda, że nie pociągnięto wątku z psychiatrykiem, liczyłem na większą psychoze :)
jak to nic? przesłanie jest proste jak konstrukcja gwoździa - NAJWAŻNIEJSZA JEST RODZINA I W NIĄ TRZEBA WIERZYĆ I WALCZYĆ :)
dokładnie. Chodzi o to że każdy uznaje wartości rodzinne za banalne, ale czyt o jest płytkie? Jeśli tak uważacie to nie rozumiem dzisiejszego świata. Może ze mną coś nie tak...
Jak nie można zauważyć że w ostatniej scenie bohaterka jest w ciąży?
Oglądałam wczoraj ten film i kompletnie nie rozumiem końcowej sceny z tą ciążą o co chodzi? Jej mąż w końcu żyje czy zginął w tym wypadku i skąd ta ciąża ? Może mi ktoś to wyjaśnić?Proszę.
Mąż bohaterki nie żyję, ale ona zaszła z nim w ciążę przed tym całym wypadkiem ...
Interpretujecie film przez pryzmat przeczucia,. wizji głównej bohaterki. Dlaczego? Po tytule? Weźcie pod uwagę wyjaśnienie, że wszystko to co ona przeżyła przez ten tydzień wydarzyło się naprawdę tyle, że w zaburzonej kolejności. Dni tygodnia następowały po sobie nie po kolei. W takim wypadku wyjaśnienie, że główna bohaterka zaszła w ciążę w niedzielę, podczas tego wariackiego tygodnia, gdzie widać, że nasi bohaterowie szykowali się do uprawiania seksu, jest jak najbardziej trafne. reżyser ostatnią sceną dał nam jasno do zrozumienia, że to nie były wizje bohaterki tylko prawda.
Tutaj mamy błąd filmu. Powinna mieć te blizny, bo po paru miesiącach, jak Bullock budzi się z brzuchem mówi do niej, że jej twarz ładnie się goi.
Na pewno nie zamknęli jej w psychiatryku, bo uniknęła tego, co do reszty dni nie jestem pewna.
film dobry trochę w typie Efektu motyla, lub Obłędu, aczkolwiek mam wrażenie, ze niektóre wątki są zbyt zawile zrobione, a przez to niektóre sytuacje nie wyjaśnione, Kacorek89 ma racje mąż ginie, potem ona się budzi parę miesięcy po zdarzeniu przypomina sobie słowa księdza; każdy dzień jest cudem, trzeba tylko uwierzyć; i spogląda na brzuch, która ma się ku rozwiązaniu;d
dla mnie najlepsze zakończenie to jakby uratowała męża to że zginął w chwilę po tym jak się pogodzili było głupie
Ba, o to chodzi, że czego byś nie zrobiła, kostuchy nie oszukasz...Świetny film, pozdro...
To że zginął było głupie? Gdyby nie zginął "i żyli długo i szczęśliwie" to byłby to po prostu jeszcze jeden szmirowaty filmik. Kiedy ginie wszystkie jej starania wydają się beznadziejne, ale ostatnia scena wyjaśnia, że jednak choć trochę można zmienić przeznaczenie.
A wg mnie jest przereklamowany, płytki i w sumie nie wiadomo o co chodzi... Wiadomo, rodzina najważniejsza, ale żeby to pokazać reżyser męczy się przez ponad 1,5 h i średnio mu to wychodzi i jeszcze Pani Bullock.... gwiazdeczka hollywood'u. Ogólnie dość męczący, niby jakieś zawirowania, plątaniny, pompki bajery, ale wszystko to wprowadzone tylko po to żeby widz chociaż trochę wysilił swą mózgownicę i pomyślał przy filmie, dając wrażenie (w sumie złudzenie), że film jest skomplikowany, ma jakieś dwa znaczenia - przesłania (lub więcej) i ma głębie... Jakby tak w scenariuszu były dni po kolei to ten film byłby prymusem na najnudniejszy i najbardziej pozbawiony wyrazu film roku 2007.
To znaczy że zupełnie nie zrozumiałeś tego filmu. Gdyby dni następowały po kolei to nie miałby żadnego sensu! A film jest skomplikowany, co widać chociażby po komentarzach powyżej.
No to właśnie napisałem, jakby były dni po kolei to w ogóle tego filmu nie było sensu oglądać. Tylko dzięki temu zabiegowi, trzeba trochę pomyśleć. Ale fakt może czegoś nie ogarnąłem bo oglądałem go na przemian Hulkiem (przerwy na tvn się kończą - wskakuje polsat, na polsacie się zaczynają - wskakuje tvn ;)). Mam go w swej kolekcji, więc "oglądnę" (lol nawet nie podkreśla tego wyrazu) go jeszcze raz na spokojnie, tylko będę musiał jakoś przeboleć Panią Bullock (Mis Agent, aż ciarki przechodzą ble).
A jeszcze jedno, to że inni twierdzą coś tam to jeszcze nic nie znaczy...
Obejrzałem film od A do Z w pełnym skupieniu i zmieniam ocenę z 5 na 6, gdyż 5 było trochę niesprawiedliwe. Dalej podtrzymuję jednak, że film wcale nie jest skomplikowany, a "ZABIEG" pomieszana dni tygodnia jest WPROWADZONY CELOWO , żeby się wydawało, że film jest skomplikowany. Dodatkowo już po 30 minutach rzuca się w oczy, błąd w filmie, że ta dziewczynka nie ma blizn w dniu kiedy Bullock dowiaduje się o śmierci męża. Przesłaniem filmu jest (jak nie trudno się domyślić) iż rodzina powinna stać na pierwszym miejscu, że powinno się ją pielęgnować, bo nigdy nic nie wiadomo (a nawet gdyby było wiadomo to losu się nie oszuka). Film przedstawia 1 tydzień z życia głównej bohaterki, podczas którego następuje 5 głównych wydarzeń: 1.Stosunek pary w wyniku którego żona zachodzi w ciąże 2. dziewczynka wpada w okno i tnie sobie twarz, 3. mąż głównej bohaterki umiera, 4. Pogrzeb męża, 5. Żona trafia do psychologia (drugi raz, ale już nie z własnej woli). Na końcu jeszcze reżyser pokazuje, że żona jest w ciąży, żeby (jak ktoś tam pisał) widz wiedział, że wszystko to stało się na prawdę, że mąż na serio nie żyje. Gdyby to wszystko w filmie działo się po kolei to odpowiedzcie sobie na pytanie, jaki ten film wówczas by był - strasznie nudny , prosty i wszystko byśmy mieli wyłożone na tacy - taki w rzeczywistości ten film jest, prosty i banalny, trochę zamieszania dodaje fakt, iż główna bohaterka doświadcza jakiejś anomalii czasoprzestrzennej, i razem z nią musimy poukładać puzzelki do ładnej całości (8 kawałków puzzli). Prosty film z prostym, ale mądrym przesłaniem. Reżyseria, gra aktorów, muzyka, zdjęcia, scenografia itd, itp stoją na przyzwoitym typowym hollywoodzkim poziomie (czyli mniej więcej 6-7/10), ale fabuła jest tak prosta i praktycznie brak klimatu który by odróżniał ten film w jakimś stopniu od innych, że końcowa ocena jest 6/10.
A tak na marginesie to z tą chronologią też jest coś schrzanione, bo z filmu można wnioskować, że najpierw zrobili sobie trzecie dziecko, później ta starasza córka pocięła sobie twarz. Wnioskuję to z fragmentu kiedy Bullock każe dziewczynkom uściskać tatę jeszcze raz i żeby im powiedział jak bardzo je kocha - starsza córka jeszcze nie ma blizn. Później ida na taras, wali piorun, zabija kruka, i idą się zabawić. Później starsza córka stłukła okno, a z tego powodu mąż sie wkurzył na żonę... Jednak to nie ma sensu, bo od chwili stosunku, para się pogodziła... Ci co dają dychę temu filmowi (lub 9) niech mi to wytłumaczą