Nie jest to dobra adaptacja prozy Bachmana, pod pseudonimem którego ukrywał się sam Stephen King. Powieść, choć nie jest arcydziełem, ma klimat i trzyma w napięciu, choć moim zdaniem traci trochę w paru zbyt fantastycznych scenach, by brać lekturę za wiarygodną. Napisana też trochę cięższym językiem, nie to co "Wielki marsz" czy "Uciekinier" Bachmana (Kinga).
Film jest dużo słabszy. Ma także jakiś klimat, atmosferę, ale zawodzą zarówno aktorzy (szczególnie gł. bohater) jak i dosyć toporna narracja, przejawiająca się w braku jakiejkolwiek lekkości. Książce też jej brak, ale przynajmniej czytało się jeszcze dobrze, czego nie powie się o filmie, ciężko go się ogląda.
Na plus doskonały jak zawsze Joe Mantegna. I w zasadzie parę drobiazgów, niewiele podnoszących jakość tego dzieła. A raczej kiczu.
Kiczem to można nazwać te twoje oceny na tym serwisie. 13 filmów obejrzanych w ciągu 1 dnia, myślałby kto... jak obejrzałeś chociaż dwa to i tak dobrze. Tylko szkoda, że potem cierpią na tym ogólne oceny przyzwoitych filmów takich jak ten.
Więc wbrew temu, co napisał ten na górze - filmik bardzo dobrze zagrany, w przyjemnej atmosferze i trzymającej widza w zainteresowaniu do ostatniej sceny. Dla wszystkich fanów ekranizacji King'a będzie to bardzo miło spędzony czas.
A dlaczego miałbym oceniać zaraz po obejrzeniu? Bez sensu. Mogę ocenić zarówno dzień jak i rok po zobaczeniu obrazu.
A poza tym - szanuj cudze zdanie. Przecież nie napisałem w jednym zdaniu, że np. "syfiasty film, szkoda na niego czasu", tylko opisałem to i owo w kilku. Skoro nie potrafisz pogodzić się z tym, że ktoś ma na wskroś inne zdanie, albo zamilcz, albo od razu palnij sobie w łeb.
Cudze zdanie oczywiście szanuję, jeżeli ma ono sens, a argumenty nie są "z dupy". Jeśli jednak jakiś palant pisze, że "bez sensu oceniać film zaraz po obejrzeniu i że można to zrobić nawet rok po seansie" to jest dla mnie skończonym idiotą! Jakim cudem można pamiętać po takim czasie muzykę filmową, kostiumy, montaż filmu czy pracę kamery, grę aktorów, że o szczegółach fabuły już nie wspomnę? Nie da się! Dlatego twoje oceny, które wypadły z dupy niczym gówno, są tyle samo warte, a średnia nota filmu jest strasznie wypaczana. Przykre, bo nie ma to nic wspólnego z innym gustem, tylko ze złym myśleniem...
Używasz zbyt często słów "dupa", "gówno" i innych epitetów. A palanta to sobie szukaj w swoim otoczeniu!
Czy ja oceniam kostiumy, pracę kamery i inne drobiazgi? Nie, raczej to, co zdołałem zapamiętać i tenże film nie zrobił na mnie wrażenia wcale. Jest słaby. A że napisałem rok, nie znaczy, że zobaczyłem go rok temu, tylko podkreśliłem, że to mógł być rok, dwa lata, a także kilka miesięcy. To tylko przykład. Poza tym nie czepiaj się ludzi i nie obrażaj ich, jak nie chcesz by mieli o tobie zdanie, że jesteś prymityw. Bo swoim słownictwem działasz na swoją niekorzyść.
Słów używam takich, które oddadzą to, co chcę przekazać, więc nie sądzę, że błędem jest właściwe wyrażanie własnych myśli czy poglądów. Powinieneś się przyzwyczaić skoro wdajesz się w dysputę;]
A to, że nie patrzysz właśnie na takie drobiazgi nie każe mi traktować cię w sposób zbyt poważny, tym bardziej, że sam piszesz, że oceniasz "to, co zdołałeś zapamiętać". No super! Po kilkanaście filmów ocenionych w ciągu dnia, wszystkie z perspektywy roku, czasem kilku lat lub miesięcy, a potem jeszcze masz pretensje, że ktoś się nie zgadza z twoją nieadekwatną oceną? Sorry kolo, ale to nie moja wina, że tylko tyle wyniosłeś z tego czy innego filmu. Jeśli oceniasz samą fabułę jak robi większość, to zostaw swój głupi komentarz, ale nie oceniaj filmu tylko po tym!