Najbardziej śmieszą komentarze z recenzji, gdzie osoby nie mające bladego pojęcia o zaburzeniach osobowości twierdzą, że głowna bohaterka nie była chora. Analogicznie reagowałyby zapewne na objawy depresji jak na przypadek patologicznego lenistwa. Ludzie - jak się o czymś nie wie, to lepiej na ten temat milczeć.
PS. Subtelność i sposób ukazania zaburzeń osobowości w filmie zasługuje właśnie na uwagę - tak to wygląda, swoista niemożność wyzwolenia się z pewnej chorobliwej perspektywy. No, ale według niektórych jeśli ktoś nie widzi przynajmniej fioletowych ludzików, to jest zupełnie zdrowy. Wypada pogratulować samozadowolenia we własnej ignorancji posuniętego tak dalece, że z własną niewiedzą obnosi następnie w recenzjach.