jak i pozostałych pacjentek. Swoją drogą - Angie pasuje do takich postaci. Zastanawiam się
tylko, czy aby wszystko jest ze mną w porządku - nie wzruszyłam się ani raz, choć smutnych
scen było co nie miara. W zasadzie nie odczułam większych emocji..No cóż, może jestem
szalona ;) 8/10, dobrze jest.
Rola Jolie to najmocniejsza strona filmu. Nie ważne czy ktoś płacze, ważne jaką lekcję z tego wynosi. To kolejny film o ludziach odizolowanych od społeczeństwa ze względu na ich odmienność, pokazujący złożoność psychiki ludzkiej. Film przede wszystkim skłania do refleksji, nie zaś próbuje za wszelką cenę wzbudzić w widzu emocje. Idealny na piątkowy wieczór.
Ja myślę odwrotnie. Jolie była raczej przeciętna. To nic wielkiego robić twarz ważniaczki, bezczelnej i pewnej siebie. Być trochę babochłopem ;) To ta druga aktorka, Wynona, okazała się wspaniała. Choć nie chcę się kłócić, takie jest moje zdanie. Rozczarowałam się trochę tym filmem. Czy tylko mi świtało w głowie, że zostaną kochankami? :) Czekałam czekałam, a tu nic.
.....no nie nie świtało mi coś takiego w głowie.Ale zgadzam się co do Winony...A co do Jolie....już o tym pisałem.Taka była jej rola.....tego od niej wymagała.Miała być widoczna i zwracać na siebie uwagę.I zrobiła to....ale czy jakoś aż tak rewelacyjnie...? nie uważam.To było łatwiejsze do zagrania aniżeli rola Winony.......Gdyby to miała zagrać Winona zrobiłaby to lepiej.I to wbrew pozorom to jej rola była trudniejsza......
Nie wyczuwałeś napięcia między nimi? Te ich spojrzenia... które wcale nie były tylko normalnymi spojrzeniami przyjaciółek które czują do siebie wielką sympatię. A póżniej jeszcze ten całus. Spojrzenia erotyczne i nieśmiały całus, który nie wyglądał na czysto koleżeński.
Póżniej, nie wiem czy to jest ważne, ale w tym barze/dyskotece gdy Jolie wychodzi z facetem, Ryder wstaje jakby chciała ją powstrzymać, a na zaloty faceta nie reaguje pozytywnie (oczywiście istnieje możliwość że nie ma humoru lub jej się nie podoba). To było po tym całusie, powierzchownie niewinnym.
Jeśli juz to bardziej to wychodziło wydaje mi sie ze strony Jolie...ale to chyba zrozumiałe.Faktycznie można było w jej wypadku odnieśc takie wrażenie.Winona miała tam zagrać osobe m.in.trochę zagubioną,samotną w głębi serca i tak to wyglądało.....jeśli już to Jolie jej tak jakby imponowała,a zarazem bała się jej stąd może takie skojarzenia.To chyba troche na zasadzie przyciągania przeciwieństw.PS.fajne masz te zwierzaki na tym blogu:) ale ten ciągnik bije wszystko;)
Właśnie! Jolie była w ogóle bardzo seksualna ;P Choć to w barze, nie wiem, może była o Jolie zazdrosna ;P
Prowokowała....Typowa socjopatka i buntowniczka.W barze....hmm...? zazdrosna w pewnym sensie a może chciała zapobiec jakimś kolejnym głupstwom które akurat były im tam juz nie potrzebne.Wiesz...obejrzę to któregoś dnia jeszcze raz,i zastanowie sie nad tym w trakcie.
I am Deter Morgan -> zgadzam sie cos wisialo w powietrzu, bo ta fascynacja byla no taka masakra ;) mozna sobie making off'a zobaczyc nawet ;] http://www.youtube.com/watch?v=WTyG4ljz5_o
W sensie, że Susan tak jakby się w niej zakochała - co wcale nic nie znaczy. Była zadziwiona jst charakterem, imponowała jej i tyle - taka fascynacja buntowniczą Jolie.
A Mi chodziło bardziej o Jolie. o jej zazdrość i lesbijskie całusy.
Moim zdaniem Winona miała bardziej wymagającą rolę, trudniejszą do zagrania, ale dobrze sobie poradziła nie powiem. A co do Jolie, wydaje mi się, że do jej roli pasowało by wiele innych aktorek i baa... mogłyby zagrać o wiele lepiej niż zagrała Jolie, jak dla mnie nie pokazała nic specjalnego. Poradziła sobie, zrobiła to w swoim stylu, dla mnie jednak czegoś brakowało, a coś mnie drażniło w grze Jolie. Mam takie mieszane odczucia...