Nieraz spotkałem się z opiniami, że jest "Lot nad kukułczym gniazdem" w wersji kobiecej. Nie brałem przed obejrzeniem "Przerwanej lekcji..." tychże wypowiedzi nazbyt serio. Bo takiego arcydzieła, jakie nakręcił Forman, nie da się powtórzyć, a już tym bardziej na przełomie wieków, kiedy kino zjadało (i wciąż, niestety, zjada) własny ogon.
Podobieństwo do dzieła Formana jest bardzo powierzchowne; i tam i tu mamy zamknięty oddział psychiatryczny, w którym rozgrywa się większość akcji filmu. Na tym jednak podobieństwa się kończą. "Lekcja" bowiem jest wg mnie kolejną wersją obrazu "ku pokrzepieniu serc", z łzawym, naiwno optymistycznym zakończeniem, które przewidziec łatwo na długo przed jego nastąpieniem. Psychologia głównej bohaterki jest zadziwiająco mało ciekawa, pogłębiona, ot, zwyczajna nastolatka, która ma problem z własnymi emocjami, ale już żeby jakoś ciekawiej ten problem przedstawić, reżyserowi nie starczyło inwencji. W efekcie przez ponad dwie godziny oglądamy krzątaninę bohaterki między psychiatrykiem a światem zewnętrznym, rozmowy z koleżankami z oddziału, lekarzami, rodziną, itd. Ale wszystko to opowiedziane jest jakoś bez błysku, pomysłu, przede wszystkim jednak mało zajmująco.
Na plus role Rider i Jolie, które mimo średniego scenariusza tchnęły w swoje postacie trochę życia, co i tak jednak nie ratuje filmu przed porażką. Bo jest on zwyczajnie w świecie przeciągnięty i nudny, a jego przesłanie zadziwiająco jak na kino psychologiczne - oczywiste.
Moja ocena - 6/10.