PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=882}

Przerwana lekcja muzyki

Girl, Interrupted
1999
7,9 254 tys. ocen
7,9 10 1 253867
7,1 39 krytyków
Przerwana lekcja muzyki
powrót do forum filmu Przerwana lekcja muzyki

Zabawa!

ocenił(a) film na 8

Uwaga. To jest topic, w którym swoje opinie na temat tego tytułu, będą wyrażać uczestnicy naszej zabawy filmowej.

Chcesz dowiedzieć się na czym polega zabawa? Patrz tutaj: http://www.filmweb.pl/blog/entry/443031/Zabawa.html

Dyskusje z uczestnikami zabawy i komentarze do ich opinii są mile widziane.

ocenił(a) film na 5
KYRTAPS

no cóż film powinien nosić tytuł "spadając w przepaść" początek powiedzmy do momentu 2 może 3 dnia w szpitalu film trzyma poziom ale później jest juz tylko gorzej.
jakim cudem wariatki w szpitalu ciągle wyglądały jak wymalowane modeliki na wybiegu. cale ich te przeżycia były jakieś takie sztuczny wyrównane płytkie.
nie ma w tym obrazie zgłębiania ludzkiej psychiki jest tylko historyjka dorastającej dziewczynki w zwariowanym domku dla lalek, z epizodycznymi głupiutkimi wstawkami oraz z co najgorsze, obrzydliwie przesłodzonym happy endem.

film raczej dal dziewczynek przechodzących dorastanie słuchających popowych pioseneczek w swoim pokoju oblepionym plakatami jakiegoś tam gościa , albo dla takich co czytają książki nabazgrolą wiersz i myślą ze są niepowtarzalne

dziwie sie ze tak pojechałem ten tytuł ale amerykański tandetne kino drażni mnie coraz bardziej

5=/10 Kyrtapsie rozumiem "Slodkie zycie", "Stalkera", " Tam gdzie rosna poziomki", "Dzika banda" i parę innych ale co to tu robi

ocenił(a) film na 8
Setarkos

Jak wiesz z regulaminu zabawy, to nie ja decydowałem o tym co oglądamy, lecz wszyscy [poza tobą] uczestnicy zabawy.
Każdy podał trzy tytuły i tak powstała lista filmów, które teraz, w ramach zabawy, oglądamy.
Ty do zabawy dołączyłeś, gdy lista filmów była już zamknięta, więc nie mogłeś już podawać tytułów.
Dzięki takiemu rozwiązaniu w ramach zabawy nie oglądamy tylko dobrych filmów, a tytuły są zróżnicowane. Mamy tu obrazy irańskie, amerykańskie, europejskie i parodie. Dzięki zabawie poznamy tytuły, do których nigdy byśmy się nie zbliżyli.

W kolejnej edycji zabawy planuję narzucić od góry tytuły filmów z konkretnej dekady, ale o tym później.

ocenił(a) film na 5
KYRTAPS

no właśnie zorientowałem sie niedługo po napisaniu tej pełnej złości wypociny
mam nadzieje ze nikt sie nie uraził a jeśli tak

no cóż bywa.... buehehe

ocenił(a) film na 9
Setarkos

Chociaż to jeden z moich ulubionych filmów (ale to nie ja go typowałem:)), to nie jestem urażony. W końcu nie wszystkim muszą podobać się te same filmy, prawda?

ocenił(a) film na 9
KYRTAPS

Coś mi się wydaje, że gdyby ten film trafił na lepszego reżysera, mogłoby powstać prawdziwe arcydzieło. Mangold to sprawny rzemieślnik, ale niestety nie artysta. Dlatego "Przerwana lekcja muzyki" to tylko bardzo dobry film. Głównie ze względu na scenariusz (oparty na faktach), no i oczywiście aktorstwo (chociaż moim zdaniem Angelina Jolie nie zasłużyła na Oscara).

9/10

użytkownik usunięty
KYRTAPS

"Przerwana Lekcja Muzyki"
reż.James Mangold

Na pewno nie jest to film wybitny, niemniej zasługuje na uwage, jako że stara się bodaj najpełniej o wyrażenie -w dosyć przystępnej i nieco wyeksplatowanej już formule "opowieści o wariatach zamkniętych w zakładzie"- pewnych podstawowych prawd ogólnych na temat tego, czym jest choroba psychiczna, czym się przejawia, jakie są jej źródła i jak powinna wyglądać walka z nią. Są to wszystko rzeczy niezmiernie ważne i film daje tu pewne wnioski dość myśle istotne, których bagatelizować za łatwo nie należy, także nie wyrobie się inaczej jak przedstawiając je na zasadzie kilku przypadkowych myśli na gorąco zarejestrowanych, jako że dosłownie przed minutką obejrzałem a psycholog ze mnie taki, jak z koziej dupy skrzypce...;)
Zaczyna się więc od spostrzeżenia, że wnętrze, psychika człowieka jest tysiąc razy bogatsze niż świat zewnętrzny dookoła. Toteż akcje, po trosze celowo zapewne, choć niekoniecznie, umieszcza się tutaj pod koniec lat 60-tych, w epoce dla Ameryki przełomowej, w momencie historycznym dość istotnym. Ciekawe jednak, że niczego konkretnego o tych przełomach nie dowiadujemy się, ponad to, że są. Wiemy o nich dokładnie tyle ile pacjenci zakładu, także cały film okazuje sie w gruncie rzeczy protestacyjną, świadomą, zamierzoną dezercją od współczesnośc w życie wewnętrzne człowieka, w ludzkie fobie, jego próby przystosowania się, dramaty i lęki, które są o wiele większe i potężniejsze niż rzeczywistośc za oknem, komentowana na ekranie telewizora (jest szereg takich scen w filmie!).
Taka jest więc myśl wprowadzająca mentalnie w film. Z niej wynikają kolejne, przede wszystkim na temat samego przebiegu leczenia sie i terapii. Podstawą tutaj jest, żeby osobiście zdać sobie sprawe z faktu, że jest się chorym i ma się problem. Niby nie jest to mysl odkrywcza, a jednak... w filmie widzimy to na przykładzie scenki z chłopakiem Winony, namawiającym ją do ucieczki za granice, czego ona mimo wszystko nie wykonuje uświadomiwszy sobie prawdę o sobie i swoim problemie (wcześniej protestowała twierdząc że chora nie jest). I dalej, kiedy jednak z tego zakładu ucieka, przeżywa szok i wraca dobrowolnie po samobójczej śmierci koleżanki wcześniej zwolnionej.
Śmierć koleżanki z kolei działa na nią poniekąd mobilizująco, co stanowi o kolejnej prawdzie, że dochodzenie do świadomości, do prawdy o sobie samym odbywa się za sprawą sytuacji skrajnych, które choć źle że sie zdarzają, to jednak mogą ukształtować nas w pewien sposób pozytywnie powodując cos w rodzaju wybicia się z bierności, przewartościowania życia, i w efekcie przeżycia go w sposób bardziej autentyczny niż nie (pisało o tym wielu, bo to i Nietzsche i Kieerkegard i tak dalej, jest to pewna prawda ogólna, która tu tez występuje)
Nie trzeba jednak aż sytuacji skrajnych żeby się z problemu wyleczyc, wystarczy bliskość i zrozumienie drugiego człowieka, i również o tę prawdę film zahacza. Największa ironia polega tu na tym, że prawidłowe leczenie bynajmniej nie odbywa się podczas godzinnej terapii z przysypiającym lekarzem-konowałem, tylko poza gabinetem, w zamkniętych pokojach, świetlicach, piwniczkach podziemnych, we wzajemnych relacjach pacjentów wobec siebie i odnoszeniu się do swoich chorób. Paradoksalnie, przybycie Winony do zakładu daje pacjentom, oraz jej samej, więcej wiedzy o własnych chorobach i problemach, niż cała ta cholerna, gabinetowa terapia lekarska! Wniosek jest więc, że siłą zbawczą dla człowieka może być tylko drugi człowiek, a opowiadanie o cierpieniu oswaja je samo. Nie jest to zaraz jakaś myśl głęboka, ale dobrze że jest w ogóle.
Wszystko to są jednak tylko spostrzeżenia mniej lub bardziej istotne, ważniejsza jest myśl nadrzędna filmu. Brzmi ona, że istnieje bardzo cieniutka granica oddzielająca normalność od tzw. nienormalności, i że taka ambiwalencja uczuć jest właściwie w każdym z nas, tak że tylko krok dzieli rzekomo zdrowego od popadnięcia w szaleństwo. Diagonoza postawiona Wynonie brzmi: GRANICZNE ZABURZENIE OSOBOWOŚCI, co wyraża się w: niestabilnej samoocennie, zmiennych nastrojach i nastawieniu, niepewności co do celów oraz impulsywnych działaniach. Otóż nie trzeba byc zaraz absolwentem Uniwersytetu Wiedeńskego, żeby stwierdzić, że wszystko to są cechy które mogą się trafić każdemu, ja np. posiadam każdą z nich, mimo to jednak jako tako po świecie się poruszam i w żadnym zakładzie mnie zamknęli!(jeszcze jeszcze)
Stąd tez wniosek, jest że wszyscy jesteśmy w mniejszym lub wiekszym stopniu chorzy psychicznie, bo to co się chorobą psychiczną zwykło nazywać, w istocie jest tylko podwyższoną wrażliwością na świat, który, przez to nasze wzmożone odczuwanie właśnie boli nas bardziej. W filmie, na zasadzie szeregu krótkich reminescencji Winony, widzimy że ci rzekomo "normalni" w istocie są tej wrażliwości pozbawieni (np. rodzice zachowujący pozory, sąsiadki głupio pyszniące się itp.), posiadają więc wadę kto wie czy nie większą jako istoty ludzkie od tych rzekomo "nienormalnych".
Choroba psychiczna jest więc czymś w rodzaju wyolbrzymienia tego wszystkiego, co jest naturalnie w każdym z nas. Innymi słowy chorym okazuje sie ten, kto posiada typowe emocyjne cechy ludzkie, ale zwielokrotnione, spotęgowane do granic. I tak, każdy z nas jest po części dzieckiem, co jest w miare normalne, ale chęć pozostania nim na stałe okazuje się chorobą; każdy z nas kłamie, ale kłamstwo notoryczne jest chorobą; każdy z nas ma ciężkie dni i nastrój ogólnej apatii, ale chroniczna depresja jest chorobą; każdy uprawia seks, ale chęć uprawiania go cały okazuje się chorobą, i tak dalej i tak dalej... Obłęd -powiada Wynona- to Ty lub Ja pogłębieni... (jest to myśl kluczowa filmu)
Wszysko to są ogólnikowe kalki psychologiczne, w dodatku raczej znane i nienowe. Nie jest to zarzut jednak, bo nie to jest intencją filmu, żeby coś nowego powiedzieć, tylko swego rodzaju podsumowania i kondensacja wszystkich tych prawd ogólnych w obrębie jednego dzieła, tak, że mimo pewnej sztuczności i sztampy jaka się nad tym wszystkm unosi, jest to jednak film udany, choćby ze względu na prawde psychologiczną którą promienieje. Ma też ciekawą konstrukcje polegającą na stopniowym do tych prawd dochodzeniu na zasadzie szeregu scen zakańczanych pewnymi punktami kulminacyjnymi, emocjonalnie bardzo udanymi (np. finał w piwnicy, gdzie nerw i natężenie jest takie, że aż wibruje w powietrzu, co udziela się strasznie!).
Mój sentyment do niego bierze się jeszcze z czego innego, z pewnych powodów osobistych, o których pisac nie mam zamiaru, bo i nie warto, ale wzmiankuje mimochodem, żeby nie było.
No i jest tu jeszcze Winona Ryder, w której -echh echh co tu duzo kryć- jestem po prostu szczerze i po uszy zakochany, co automatycznie podnosi wartośc filmu o połowe niezależnie od oceny jego samego...;)

ocena 10/10

(jak narazie uważam go za jeden z lepszych filmów naszego mini-festiwalu)

ocenił(a) film na 5

ja pier.. jak to na sokratesa przestało jestem teraz wstawiony

ale jako ciebie nie lubiłem po ostatnich wypowiedziach to teraz stary cie wielbię ( studioweales filozofie czy cala twoja wiedza pochodzi tylko z ciekawości ? )

chciałem cytować twoje poszczególne wypowiedzi na temat tego filmu ale jako ze jestem pijany to sobie daruje i napisze co takiego twoja wypowiedz we mnie wywołała (DOZNANIA)

masz w palni racje film porusza masę ważnych punktów które każdy z nas ma w sobie. samotność, wyobcowanie, jakobyśmy walczyli z całym światem ( i ja również bylem w tym filmie zachwyconym jeźdźcem ) wynona była po prostu fenomenalna i strasznie mnie drażniło ze rezyser dal pole do popisu anegelinie usuwając ja w cień.

wiele prawd w tym filmie jest zawartych ale odnosząc sie do twojego opisu "tam gdzie rosną poziomki" to również w tym filmie wala one w ryj!! zrucają sie na nas a pomiędzy nimi jest jedna wilka kupa.

a co tam zweryfikuje twoja wypowiedz jak mogę głównie dlatego ze zbagatelizowałem wszystkie poprzednie.

"Zaczyna się więc od spostrzeżenia, że wnętrze, psychika człowieka jest tysiąc razy bogatsze niż świat zewnętrzny dookoła."- w pełni cala dusza sie zgadzam !

kolejna rzecz\a jest "Śmierć koleżanki z kolei działa na nią poniekąd mobilizująco" nie uważasz ze to było jakby rzucone prosto w pysk, czy nie można było tego ująć delikatniej. oglądając ta scenę czułem sie jak dziecko. popatrz synku tak to jest w życiu. czy nie można było ująć tego bardziej subtelnie/delikatnie czemu reżyser podsunął nam to pod nos jak jakimś polslowka ?

"(pisało o tym wielu, bo to i Nietzsche i Kieerkegard i tak dalej, jest to pewna prawda ogólna, która tu tez występuje) " to jak Platonie studiowałeś filozofie za przymusem czy z własnej inicjatywy ?

"Nie trzeba jednak aż sytuacji skrajnych żeby się z problemu wyleczyc, wystarczy bliskość i zrozumienie drugiego człowieka" sam to piszesz czemu rezyser tego nie zauwazyl? skad 10/10 tu a 1/10 u poziomek

"Wniosek jest więc, że siłą zbawczą dla człowieka może być tylko drugi człowiek" o tym cały czas mówiłem w "tam gdzie rosną poziomki" główny bohater tego filmu jest jakby również na terapii jego życie wymaga jej, tylko ta właśnie jest ukazana w sposób subtelniejszy. Mariane jest tym drugim człowiekiem o którym mówisz. Czyż niemiec nie jest wariatem który zmarnował swoje życie ?


"Wszystko to są jednak tylko spostrzeżenia mniej lub bardziej istotne, ważniejsza jest myśl nadrzędna filmu. Brzmi ona, że istnieje bardzo cieniutka granica oddzielająca normalność od tzw. nienormalności, i że taka ambiwalencja uczuć jest właściwie w każdym z nas, tak że tylko krok dzieli rzekomo zdrowego od popadnięcia w szaleństwo" - ja pierdole co sie takiego stalo. Stalker to szaleństwo, poeta i pisarz to normalność o tym właśnie jest film "stalker" i za to go cenie ( dlaczego było ci potrzebne obejrzenie "przerwanej lekcji muzyki" żeby to dojzec?


"Choroba psychiczna jest więc czymś w rodzaju wyolbrzymienia tego wszystkiego, co jest naturalnie w każdym z nas. Innymi słowy chorym okazuje sie ten, kto posiada typowe emocyjne cechy ludzkie, ale zwielokrotnione, spotęgowane do granic. I tak, każdy z nas jest po części dzieckiem, co jest w miare normalne, ale chęć pozostania nim na stałe okazuje się chorobą; każdy z nas kłamie, ale kłamstwo notoryczne jest chorobą; każdy z nas ma ciężkie dni i nastrój ogólnej apatii, ale chroniczna depresja jest chorobą; każdy uprawia seks, ale chęć uprawiania go cały okazuje się chorobą, i tak dalej i tak dalej... Obłęd -powiada Wynona- to Ty lub Ja pogłębieni... (jest to myśl kluczowa filmu)"

stalker stalker i jeszcze raz stalker ( dla mnie nie ma bohatera bardziej wrażliwego na świat niż ten rusek) mam prośbę do ciebie obejrzyj "Stalkera" jeszcze raz w tym właśnie momencie


"Stąd tez wniosek, jest że wszyscy jesteśmy w mniejszym lub wiekszym stopniu chorzy psychicznie, bo to co się chorobą psychiczną zwykło nazywać, w istocie jest tylko podwyższoną wrażliwością na świat, który, przez to nasze wzmożone odczuwanie właśnie boli nas bardziej. W filmie, na zasadzie szeregu krótkich reminescencji Winony, widzimy że ci rzekomo "normalni" w istocie są tej wrażliwości pozbawieni (np. rodzice zachowujący pozory, sąsiadki głupio pyszniące się itp.), posiadają więc wadę kto wie czy nie większą jako istoty ludzkie od tych rzekomo "nienormalnych"."


ja pierdole musze to napisać ale dla mnie to idealny opis właśnie "Stalkera" to są wszystkie jego cechy to jest właśnie on ( żyjący we własnym kłamliwym świecie, i daje temu wyraz w scenie jak naukowiec próbuje wysadzić strefę do tego wszystkiego sie przyznaje )
Stalker to wariat ale przez genialnego tarkowskiego nie umieszczony w zakładzie zamkniętym lecz w strefie chwała mu za to.

"Mój sentyment do niego bierze się jeszcze z czego innego, z pewnych powodów osobistych, o których pisac nie mam zamiaru, bo i nie warto, ale wzmiankuje mimochodem, żeby nie było."

bawiłem sie w psychologa ale juz nie mam zamiaru przepraszam ze wogóle próbowałem nikt nigdy nie zrozumie drugiego człowieka tak jak właśnie ten człowiek siebie samego (może mu jedynie dać wskazówki) i cala psychologia to jedynie debilna wskazówka ( nic nie warta dla normalnych warta wszystko dla nienormalnych którym pomogła)


"No i jest tu jeszcze Winona Ryder, w której -echh echh co tu duzo kryć- jestem po prostu szczerze i po uszy zakochany, co automatycznie podnosi wartośc filmu o połowe niezależnie od oceny jego samego...;)"

wiesz ja chyba tez chciałbym z nią spędzić wile chwil, ona jest po prostu niesamowita i jaka farsa jest nominowanie i przyznanie oskara angelinie gdzie w tym samym filmie inna aktorka byla o niebo/nieskończoność lepsza a przez akademie i reżysera została totalnie pominięta


dobra teraz dojdźmy do numerków dałeś 1 poziomka dałeś 1 stalkerowi dałeś 1 slodkiemu zyciu i dałeś 10 przerwanej

jako ze nabrałeś dużo w moich oczach ( nie ważne ze jestem nawalony ) zrób cos dla mnie nie dawaj ocen numerycznych przy kolejnych filmach po prostu napisz co o nich myślisz będzie mi łatwiej bo te numerki wytracają z rytmu i denerwują

ps. patryku s. KYRTAPSIE jednak mieliśmy racje ze "stalkerem" i zaluje ze umilkłeś ( wiem ze byleś na filmwebie dzisiaj a nie podparłeś mojej wypowiedzi zrezygnowałeś z obrony "stalkera" ) bo to chyba dzięki tobie dojzalem wielkość tego filmu, gdyby nie ty to bym go zbagatelizował.

masz w pełni racje jest to film magiczny, głęboki pełen przeslan i prawdy o życiu. jeden z najgenialniejszych filmów zalacze go właśnie teraz pomimo ze obiecałem sobie ze obejrzę go na koniec naszej zabawy (czemu namawiałem cie żebyś dal komenta sam miałeś taki zamiar zeby oglądać od najgorszego do najlepszego i myślę ze razem obżęlibyśmy go jako ostatniego)

sry moja wina

pozdrawiam (pamiętajcie szczególnie ty Platonie jako sokrates jestem wlasnie najebany)

ocenił(a) film na 9
Setarkos

Cholera, teraz żałuję, że byłem zbyt leniwy i walnąłem krótki komentarz:) A przecież to - jak napisałem - jeden z moich ulubionych filmów...

Na początek jedno wyjaśnienie, które kieruję do Platona: Akcja filmu musiała rozgrywać się w latach 60-tych z jednego prostego powodu - wtedy to właśnie Susanna Kaysen, która jest postacią autentyczną, tak jak i wydarzenia, trafiła do szpitala psychiatrycznego. Mogli, co prawda zmienić czas akcji, ale 1)po co? 2)to byłaby głupota, prawda?:)

W tej chwili zamierzałem napisać coś jeszcze na temat treści filmu, jego przesłania, prawda zawartych w nim, ale czytając drugi raz wypowiedź Platona zniechęciłem się. Czemu? Bo co miałbym napisać? To samo, tylko ubrać w inne słowa? To byłaby dopiero głupota:) Napiszę tylko (trochę to banalne, wiem), że w pełni zgadzam się z Platonem: "Przerwana lekcja muzyki" nie jest filmem wybitnym (przynajmniej pod względem realizacji), na pewno jednak ważnym. Cieszę się, że również ty, Setarkosie alias Sokratesie, częściowo to zrozumiałeś:)

Żeby jednak mój komentarz nie był taki krótki:), wspomnę jeszcze o kilku rzeczach...Niektórzy (a właściwie wielu) porównują ten film do "Lotu nad kukułczym gniazdem" Milosa Formana. Z całą pewnością nie będę kwestionował wielkości tego filmu (choć za arcydzieło bym go nie uznał), jednak chciałbym coś wyjaśnić. Porównywanie tych dwóch filmów jest moim zdaniem bezcelowe i raczej niewłaściwe, tym bardziej, że gdyby przyjrzeć się dokładnie, "Lot..." przy "Przerwanej lekcji muzyki" w wielu miejscach po prostu by przepadł. Jasne, na pewno nie w kategorii "reżyseria", ale przecież film składa się z wielu elementów. Ja skupię się na scenariuszu. Historię z dzieła Formana ogląda się świetnie, kilka scen jest po prostu zachwycających, lecz trzeba przyznać, że to wszystko jest trochę przerysowane. Film widziałem bardzo dawno temu, ale pamiętam, że miałem takie uczucie. Z kolei scenariusz "Przerwanej lekcji muzyki", choć dla niektórych może wydać się schematyczny, powstał na podstawie prawdziwej historii (a dokładniej książki - którą czytałem - w której Susanna opisała swoje przeżycia). Platon napisał, że "śmierć koleżanki z kolei działa na nią poniekąd mobilizująco", do czego Setarkos przyczepił się: "nie uważasz ze to było jakby rzucone prosto w pysk, czy nie można było tego ująć delikatniej. oglądając ta scenę czułem sie jak dziecko. popatrz synku tak to jest w życiu. czy nie można było ująć tego bardziej subtelnie/delikatnie czemu reżyser podsunął nam to pod nos jak jakimś polslowka?" Być może reżyser mógł "ująć to delikatniej", jednak wtedy prawdopodobnie nie trzymałby się faktów. Dlatego zarzut, że film jest schematyczny czy banalny nie działa w tym przypadku, ponieważ tą historię napisało samo życie. A że jest ono czasami schematyczne, cóż, bywa...:)

Aha, jeszcze a propos Angeliny Jolie. Nigdy nie zromumiem, dlaczego dostała za tą rolę Oscara. Ja potrafię tak samo krzyczeć i pluć, a raczej nikt mi za to nagrody nie da:) Winona Ryder (w której również jestem beznadziejnie zakochany:)) - mimo że na koncie ma parę lepszych ról - przyćmiła ją bez problemu...

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Mr_Myers

Myers!, w sprawie wydarzeń to racja, miałem jednak odczucie że jest to zabieg po trosze prowokacyjny że sie tak wzrok od nich celowo i nachalnie co jakiś czas odwraca, zwłaszcza że film jest współczesny. Wiesz, masz racje, ostatecznie książki nie czytałem, podejrzewam jednak że taka po trosze celowa bagatelizacja jest zabiegiem wyłącznie reżyserskim i w ksiązce poświęca się jej mniej uwagi (moge sie mylić)

A co do LOTU NAD KUKUŁCZYM GNIAZDEM, to ja również za wybitny go nie uważam. W ogóle jeśli idzie o realia samej choroby, LOT jest filmem o wiele gorszym niż LEKCJA MUZYKI, chociażby z tego prostego powodu, że LOT nie jest filmem o chorobie psychicznej jako takiej, a jeśli juz o nią zahacza to tak mimowolnie tylko to robi, niejako na peryferiach tematu głównego, stąd tez i te twoje odczucie przerysowania, jak najbardziej zresztą słuszne. Tam ten zakład obłąkańczy jest właściwie jednym, wielkim, ironicznym podsumowaniem i symbolem całej epoki i całego społeczeństwa amerykańskiego lat 70-tych tak jak je zobaczył i ocenił Forman po przybyciu do Stanów (cześciowo jest też o tym jego pierwszy film amerykański ODLOT, wcześniej zresztą Forman kręcił takie filmy na gruncie czeskim i ten swój sposób filmowania po prostu do innego grutnu sprytnie dostosował), społeczeństwa poddanego rygorom (siostra Ratched), któremu zwykły obywatel nie chce się przeciwstawić, nawet jak może, bo jest mu z tym wygodnie (pacjenci, którym Nicholson próbuje wszczepić jakies idee wolnościowe). Ostatecznie i ten nasz kochany Nicholson umiera przez to nasze kochane amerykańskie społeczeństwo zmiażdżony i do niego wręcz siłą dostosowany (staje się ważywem, zupełnie tak jak i ono), a tylko jednemu pacjentowi udaje sie nad tym kukułczym gniazdem przelecieć (ucieczka Indianina w finale). Jest to właściwie straszna krytyka takiego typowo amerykańskiego, ciasnego, mieszcańskiego konformizmu, to nie jest film o realiach szpitalnych. One tam co prawda występują, należałoby je jednak odbierać bardziej jako pretekst do wyrażenia idei ogólniejszych że tak powiem, bardziej zasadniczych i społecznych, które właśnie w tym filmie dominują, co tez i decyduje o jego wartości, która jest niewątpliwa, choć bez przesady. Jakis specjalnie wybitny film to to nie jest i niejaką "połebkowatość" myśli i sumarycznośc wniosków możnaby mu jednak wyrzucić... Ale z drugiej strony, to któremu nie można? (hehe)

ocenił(a) film na 8
Setarkos

Sokratesie, ja cały czas toczę dyskusję z Platonem na Forum Stalkera, tylko że kilka komentarzy nad twoimi ostatnimi komentarzami. Forum działa w systemie drabinkowym i to, gdzie zostanie umieszczony twój komentarz zależny od tego, na który komentarz odpowiadasz. My toczymy sobie dyskusję piętro wyżej, Stalkera będę bronić do utraty tchu :P

Platonie, znowu [po przeczytaniu twojej recenzji] zaczynam myśleć, że w filmach widzisz tylko to, co chcesz w nich zobaczyć.
Ty ?Przerwaną...? nazwałeś arcydziełem, Sokrates gównem, a ja jestem na razie po środku. Uważam ten film za dobry, ale bez przesady. Dzisiaj planuję go obejrzeć ponownie i wtedy zabiorę głos w ten dyskusji.

ocenił(a) film na 9
KYRTAPS

Wiesz, Patryk, żeby trzymać się prawdy... Platon nie nazwał "Przerwanej lekcji muzyki" arcydziełem, a Sokrates gównem. Tak tylko zaznaczam:)

ocenił(a) film na 8
Mr_Myers

Wiem, wiem, ja po prostu podsumowałem ich wypowiedzi ;D

ocenił(a) film na 9
KYRTAPS

He he, niezłe podsumowanie:)

użytkownik usunięty
Setarkos

Eeeee Sokrates, to tak po łebkach bom zmęczony strasznie jest, więc żadnej filozofii nie studiowałem, raz że jestem na to za głupi, dwa że nie jestem na to za mądry, a trzy skąd w ogóle ten czas przeszły "studiowałem"? Toć ja jeszcze studiuje i bliżej mi jest początku tego studiowania jak końca, czuje się jeszcze zupełnie jak dziecko, więc bez jaj!;)
Angelina mnie tez sie w tym filmie wyjątkowo nie podobała, szarżuje strasznie i tak to już jest że takie szarże się nagradza pomijając inne role o wiele lepsze (masa przykładów!). Gra Winony szarżą nie jest, ona gra bardziej stonowanie i do wewnątrz i tak mysle zagrac jest o wiele wiele trudniej. Poza tym usta Pani Angeliny zasłaniały mi Winone gdy akurat obie Panie były w kadrze, co jest niewybaczalne;) W ogóle zarzut jakoby były to modelki na wybiegu tez nie jest dla mnie zrozumiały, ostatecznie wszystkie te babki wyglądały wyjątkowo nieatrakcyjnie, może poza samą Winoną, ale ta wyglądałaby świetnie nawet w papierowej torbie na łbie, więc się nie liczy;)
O śmierci koleżanki napisał juz Myers, o szaleństwie Stalkera napisałem w temacie STALKERA (mam zamiar zresztą obejrzeć go sobie ponownie, bo co mam nie obejrzeć?), o bliskości TAM GDZIE ROSNĄ POZIOMKI napisze pewnie w temacie POZIOMEK, a co do tego cyferkowania może to przemilcze sprawe, bo tak wszystko wiedzieć odrazu to też się nie da;)

ocenił(a) film na 8

Platonie, jeśli można, co studiujesz?

użytkownik usunięty
KYRTAPS

można, polonistyke zdaje się, i nie że zaraz studiuje, od pałętam sie po uniwersytecie to tu to tam i zaczepiam ludzi po prostu gadając z nimi o filmach...;)

ocenił(a) film na 8

He :)
Zaczepiać ludzi i gadać z nimi o filmach - studia marzenie.

ocenił(a) film na 8
KYRTAPS

Jej chorobą była Angelina Joli :D

Na początku wykonanie. ?Przerwaną lekcję muzyki? charakteryzuje najwyższej klasy montaż i bardzo dobre, niezwracające na siebie uwagi zdjęcia. Z głośników dobiega ciekawa, udanie budująca klimat muzyka oraz niezła charakteryzacja aktorki grającego poparzoną.

Ogromnym atutem opowiadanej tutaj historii jest to, że fabuła składa się z wielu nici. Długi wstęp wciąga i ciekawi nas dlatego, że co chwilę odkrywa przed nami nowe elementy świata otaczającego główną bohaterkę. Przez pierwsze trzydzieści minut scenarzysta umiejscawia główną bohaterkę we fragmencie rzeczywistości, który szczegółowo opisuje. Dopiero, gdy zostaliśmy pochłonięci przez świat budowany na naszych oczach przez scenarzystę, dowiadujemy się czegoś o głównej bohaterce i jej współlokatorkach. Po 45 minutach zaczyna rozwijać się właściwa historia. Tytułowa Susanna zostaje przyjęta przez szpitalne społeczeństwo chorych, poznaje ona zwyczaje oraz życie w zakładzie. Jej przewodniczką, przyjaciółką, a nawet mentorką staje się piękna i niesamowicie utalentowana Angelina. To ona zawsze jest najbliżej Susanny. Inne dziewczyny się jej boją, jest ona ich przywódczynią, jedyną która potrafi się zbuntować. Widzimy ją jako z pozoru najbardziej normalną osobę.

Sceny, w których wspominane są wydarzenia, które rozegrały się w Ameryce w latach, w których rozgrywa się akcja filmu, mają [moim zdaniem] podkreślić, że między murami szpitala znajduje się zupełnie inny świat. To co dzieje się za oknem nie ma wpływu na relacje między pacjentkami, na ich kondycje psychiczną oraz na ich życie codzienne. Wszystko tu odbywa się normalnie według przyjętego porządku, planu dnia.

Szpital zmienia życie Susanny. Zaprzyjaźnia się ona z innymi chorymi pomagając im na swój sposób. Opuszczają ją stany będące objawami choroby. Nie odjeżdża już ona nagle do świata wspomnień, przeszłość już ją mnie męczy, nie chodzi za nią, aż tu nagle... Film nabiera tempa. Winona zaczyna się buntować i sama doprowadzać siebie do szaleństwa. Zachowuje się jak małe dziecko wyrażając swój sprzeciw przeciw przeniesieniu Lisy.

Lisa powraca, film przemienia się w thriller obnażając wreszcie prawdziwą dolegliwość Angeliny.

Bardzo podobały mi się słowa faceta spotkanego przez Winonę w jednej z knajp. Powiedział on ? - Mój kumpel widział fioletowe ludziki, więc go zamknęli. To mu się nie podobało. Po jakimś czasie rzekł im, że już nie widuje fioletowych ludzi. ? Poprawiło mu się? ? Nie. Wciąż ich widzi.? Pomyślałem sobie: czy choroby psychiczne są uleczalne? Czy można w stu procentach wyzdrowieć? Chwilę później otrzymałem odpowiedź w cenie, gdy Joli odsłania ręce rechabilitantki mieszkającej w swoim nowym domu.

Film ten na pewno jest bardzo dobry. Niezwykle sprawnie opowiedziana historia może się podobać, podobanie jak i wykonanie. ?Przerwana lekcja muzyki? jest przede wszystkim nieprzerysowaną, emocjonalną historią młodej dziewczyny, która mnie do siebie przekonała, lecz nie oczarowała. Nie powaliła na kolana geniuszem jej twórców, nie zaintrygowała i nie sprawiła abym myślał o niej po seansie. Film ten obejrzałem, a nie przeżyłem. Jutro zapewne o nim zapomnę i już nigdy do niego nie powrócę. Było, minęło, nic nowego nie odkryło, przyjemnie się oglądało.
8+ /10

użytkownik usunięty
KYRTAPS

Kyrtaps, co do opinii, to widze że mniej więcej się zgadzamy, a to miło, w końcu jakies urozmaicenie...;) naprawde jednak nie bardzo rozumiem o co ci idzie w tych stwierdeniach, że widze tylko to, co bym chciał zobaczyć (może jakies ludziki zielone?;). Widze to co jest i tyle. Ostatecznie chciałby w nim zobaczyć np. nagą Wynonę i choćbym nie wiadomo jak sie starał i wysilał i w istote rzeczy wmyślał, zobaczyc jej na golasa w tym filmie jednak nie sposób...hehe;)

ocenił(a) film na 8

Chodziło o wymowę twoich recenzji i ich zakończenia.
Patrzysz: reżyseria Tarkovsky, Fellini, Bergman - o.. trzeba zjechać równo, dać 1 na końcu
Patrzysz: amerykańska produkcja z ładnymi aktorkami i niewybitnym rezyserem - recenzję napisze ładną i dam 10 na końcu

O to chodziło, bo twoje komentarze nie odzwierciedlają tego, czy film jest dobry, czy ci się podobał, a to własnie boli Sokratesa.

użytkownik usunięty
KYRTAPS

Eeee tym co boli naszego Sokratesa to ja bym się specjalnie nie przejmował, widzisz przecie żę gościu cięgiem siedzi na filmłebie nawalony jak zając marcowy...;) To co go może boleć? Wątroba co najwyżej...;)

Kyrtapsie, straszną przykrośc mi uczyniłeś, toć ja uważam że z tych opinii jak najbardziej wywnioskowac można czy film jest udany czy nie! I nie idzie mi tu bynajmniej o cyferke na końcu, ale o to co w ich środu jest. Przecie pisze co mi się nie podoba, i to dośc konkretnie myśle pisze. Nie jest to opinia typu: "film kórfa do dupy, dialogi zayebiście bezsensu, zdjęcia dno i mułu dwa kilo, reżyseria masakra po hójó fest a w trzecim ujęciu widać mikrofon jak sie w szybie odbija, 1/10".
Po tym co piszesz wnioskuje, że to nie ja, a ty właśnie patrzysz i z góry oceniasz mówiąc sobie:
-Bergman, Tarkovski, Fellini, ach to wybitni reżyserowie są i uznani do tego i w encyklopedyjach można o nich przeczytać, więc dam po dyszce, niech mają!
-filmik amerykański z Angelina Jolie-pewnie jakies gówno, nie więcej jak sześć nie dostanie!

No co ja na to moge, że mi się Fellini nie podoba? Nic poradzić nie moge, nie odmawiaj mi prawa do tego żeby mi się coś nie podobało, ja cię bardzo bardzo proszę;)

ocenił(a) film na 5

mnie nic nie boli spędzam wolny czas w sposób na jaki mam ochotę a ze nie sypiam prawie wcale to mam czas na filmweb po nocach i wcześnie rano nie ma nic lepszego do roboty niż filmy i filmweb :) ( krótkotrwały bakcyl)

jak bym cie spotkał na tych twoji studiach i byś mi zaczol (w sposób w jaki opisujesz filmu) gadać o filmach to bym cie uznal za niezłego debila :)

użytkownik usunięty
Setarkos

świetnie, pomijając ostatnie stwierdzenie które nie jest niejakiej słuszności pozbawione, logicznym byłoby wykazanie że racji nie mam pisząc to i owo, czego jak widze zrobić Pan nie bardzo potrafisz ograniczając sie do żałosnych obelg, a to właśnie cos takiego byłoby przykładem stuprocentowego debilizmu... "Nie zgadzam sie z tobą, więc jesteś debil"-hmmm, cóż, gratuluje podejścia do ludzi Szanownemu Panu i wróże kariere polityczną...;

ocenił(a) film na 5

pamiętaj ze dość sporo popijam, chodziło mi o ujecie tegoż słowa
ala "swira" z tym debilem to proste użycie nie odpowiedniego słowa i tyle. swira/wariata bardziej o to mi chodziło

bo o debilizm to na pewno cie nie posądzam

no ale cóż nie ważne :) w końcu sam jestem debilem i szukam jedynie bratniej duszy :D kurde pierwszy dzień nie chleje od jakiegoś czasu i mam wyczapisty humor czyżby breakthrough

ocenił(a) film na 8

Cyferka na końcu i styl w jakim piszesz recenzję powinny świadczyć o tym, jak dobry jest opisywany utwór.

A Felliniego ja też nie lubię. Nie pasuje mi [jak na razie] ten gościu. Jeden jego film mi się spodobał [8 i 1/2] i zachwycać się nim będę nawet gdyby w rubryce reżyseria widaniło nazwisko Uwe Boll.