PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=467191}

Rachel wychodzi za mąż

Rachel Getting Married
2008
6,3 11 tys. ocen
6,3 10 1 10974
6,7 14 krytyków
Rachel wychodzi za mąż
powrót do forum filmu Rachel wychodzi za mąż

Plusy - oszczędny sposób realizacji, fantastyczna muzyka (toż to film muzyczny!) i Anne Hathaway. Podstawowe założenie jej kreacji to zniszczenie urody, ale potem jest już tylko lepiej. Na szczęście ma do zagrania nie tylko stereotypowe miny (byłej) ćpunki, ale coś więcej.

[w sumie może być SPOILER]

Kłopot jest z pozostałymi postaciami. Niektóre są równie ciekawe jak główna bohaterka (ojciec, siostra), ale zbyt wiele z nich ma się po prostu wpisać w "atmosferę weselną" (czy też scenariusz). Brak refleksji, zmian, reakcji na wydarzenia na niektórych gębach aż przygnębiający. Pozornie niefilmowa forma przekazu (i częściowo temat) przegrywa w tych miejscach z jak najbardziej filmową konwencją. Wesele to cepeliada (jak widać nawet w tych sferach), ale bez przegięć - ludzie to nie kwiaty, służące jedynie ozdobieniu ceremonii (filmu). Zdarzają się puste przeloty, fragmenty które wnoszą niewiele albo zbyt nachalnie (jak scena u fryzjera). Dla mnie zbytnim szantażem emocjonalnym zajeżdża też, kluczowy przecież, wątek Ethana.

Znakomicie jest pokazany egoizm głównej bohaterki. To gigantyczny plus, bo z reguły tego typu ludzi ("wrażliwych", ale "z problemami") się chroni, a potrafią być naprawdę okrutni. To, że ktoś jest zniszczony, nie znaczy że jest bez winy. Ucieczka we własny świat może być wołaniem o pomoc, ale to że najbliżsi nie potrafię tego zauważyć, pomóc, to też niekoniecznie ich wina. Sytuacja każdego może przerosnąć. I nie tyle ma to coś wspólnego z odrzuceniem, co z własną niemocą. A mam wrażenie, że ta warstwa została potraktowana z mniejszą finezją niż postać Hathaway. Zdarzają się sceny dające po łbie swą prawdziwością ("chciałam by się zaćpała albo z tego wyszła" - w domyśle: sama), inne - znowu - zajeżdżają taśmą filmową.

Z całkowitych, ale sympatycznych, drobnostek - kilka razy Demme (jak sprawdziłem rocznik 44) z ironią przypomina, że pierwsi hipisi mają już dobrze po 60.

Chaotycznie wyszło, no nie?