Dłuuugi czerwcowy weekend filmowy rozpoczęty filmem "Groźny błękit" (La piel azul). Potem (następnego wieczoru) kolejnym był ten i moim zdaniem znacznie lepszy, a wolne zamknąłem jak na życzenie kolejną pozycją z gatunku 'morze i walka o przetrwanie', tym razem był to świetny "Wszystko stracone" z Robertem Redfordem. Tak mi się jakoś samo miło i tematycznie ułożyło :]
Film bardzo fajny, moim zdaniem całkiem dobry, a walory jego podnosi wzmianka o tym iż został zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Pomysły na ocalenie były inne jak każdy uczestnik potencjalnie zabawnej wyprawy. Jak każda taka miała dostarczyć dużo wrażeń, zapewnić miłe wspomnienia i wypoczynek. Jedyne co czekało tych ludzi, to nerwy i walka o przetrwanie. Zapewne błędną była decyzja zarówno o momencie wypłynięcia jak i wyznaczona trasa, bo sam sprzęt wydawał się być sprawny i bez zarzutu. Życie jednak pisze przedziwne scenariusze…
Całkiem dobry film, polecam!