Sporo nieścisłości i nielogicznych akcji (które jakże muszą być przemyślane w dziełach traktujących o czasowych paradoksach!). Historię tę doceniłam dopiero po przeczytaniu opowiadania - tam wszystko ma sens i swoje logiczne uzasadnienie (w szczególności koniec...)
Nic dodać, nic ująć... P.K. Dick jest genialnym autorem piszącym kapitalne powieści\opowiadania... a Spielberg jest dobrym reżyserem robiącym słabe ekranizacje ;)... Filmowy "RP" to właściwie inna historia niż pierwowzór, sam film jest średni przy czym opowiadanie jest jednym z lepszych jakie napisał Philip Kindred.
Zdecydowana większość opowiadań Dick-a jest raczej niskich lotów. Ów gienialny powieściopisarz zarabiał nimi na jedzenie dla psa, i bynajmniej nie dawał go psu, którego nie miał. Opowiadanie, na podstawie którego powstał film niestety należy do tych słabych. Jeśli uważasz je za jedne z najlepszych to...wybacz...niewiele Dicka czytałeś. Z akcentem na wyraz 'niewiele'. Uważam również iż ekipa filmowa wycisneła z tego 'opowiadanka' naprawde więcej niż mogłem początkowo przypuszczać. Pozdrawiam.
Może to i racja że nie traktuje ten film zbyt rygorystycznie swego pierwowzoru, ale przecież to nie jest głównym celem adaptacji. Chodzi chyba o stworzenie ciekawego, wartościowego filmu. Według mnie Raport Mniejszości jest świetny, nie znalazłem w nim żadnych nielogiczności i nieścisłości, trzeba się poprostu skupić i dokładnie wszystko przeanalizować, wszystko układa się w logiczną całość.
Zawsze sie mozna przyczepic do roznic miedzy pierwowzorem ksiazkowym, a scenariuszem filmowym, ale tak czesto bywa w tej branzy, co nie znaczy, ze film traci na wartosci. A film jest jednym z najlepszych z tego gatunku jakie w zyciu widzialem. Ma dokladnie wszystko to co powinien miec dobry film, czyli rosnace napiecie, zagadkowosc, kapitalne zdjecia, wartka akcja, znakomita gre aktorska (bardzo pozytywnie mnie tu zaskoczyl Tom Cruise), itd... A jesli mowa jeszcze o Spielbergu, niestety ostatni jego obraz Wojna Swiatow nie dorasta do piet Raportowi Mniejszosc.
ja uwazam ze to swietny film, choc rzeczywiscie niezbyt wierna ekranizacja. szczegolnie uwielbiam w nim ten klimat. i toma criuse'a, oczywiscie:P
Nawet pomijając fakt, że jest to ekranizacja - film jest zwyczajnie średni, jak ja to mówię "przecudowany" i zbyt efekciarski, po prostu zbyt amerykanski...
ja raport mniejszości oglądałem w kinie przed przeczytaniem opowiadania. Wydawał mi się przeciętnym filmem s-f. Żeby nie powiedzieć kiepskim.
A kiedy przeczytałem opowiadanie Dicka - po prostu oniemiałem. Nie wiem kto tworzył scenariusz do filmu (nie chce mi siesprawdzać), ale zepsuł wszystko. Fabuła opowiadania jest wielowartwowa, ma głębszy sens.
Natomiast w tym filmie cały głębszy sens został usunięty gdyż nie dawał się połączyć z typowo amerykańskim cukierkowym zakończeniem...
Wszystkim tym, którzy bronią fabuły filmu radzę przeczytać opowiadanie Dicka. Naprawdę.
przeczytacie i wspomnicie fakt, że w Polsce na wszelkich studiach związanych z literaturą pisarzy s-f wykładowcy kwitują jedynie grymasem pobłażania, za wyjątkiem Dicka właśnie, o którym nawet oni mówią z szacunkiem i sympatią...
Co do nieścisłości na tle czasowych paradoksów: ja ich nie pamiętam (ale film widziałem dość dawno), mógłbyś podać jakiś przykład? Poza tym, jeśli faktycznie są, to na pewno nie są tak duże jak w takim "Terminatorze".
Trochę jakbym słyszała gadanie mojej babci - "książka zawsze będzie lepsza niz film..." a przecież to dwa zupełnie inne media, angażują inne zmysły i mają inne możliwości i ograniczenia...
tak więc nie sposób zrobić idealnej ekranizacji (zazwyczaj książki są bardziej rozbudowane i z niektórych wątków trzeba rezygnować), z resztą wg mnie nie to stanowi o wartości filmu (tzn. stopień zgodności z oryginałem)... chodzi o to, żeby stanowiło spójną, odrębną całość...
wg mnie film jest bardzo dobry, wartka akcja, ciekawa zagadka i zastanawiam się o jakie nieścisłości ci chodzi, o ile pamiętam to się tylko jednej doliczyłam...