Rzeczywiście rola Rickmana fantastyczna. Przytłacza widza swoim geniuszem. Szkoda, że ten aktor jest tak mało zany zwykłym szarym ludziom. Oczywiście oni lubią oglądać mięśniaków, którzy mają w głowie jedynie trociny.
Nie przed Hermanem, tylko Hansem. Za tę pomyłkę w imionach ten pan by cię poczęstował niestrawną porcją ołowiu. Wiem, skąd ci się wziął ten Herman, ale lepiej nie myl imion, a zwłaszcza w przytomności tego pana, bo źle się ta pomyłka dla ciebie skończy. :D No, miałam nieziemskiego stracha. Serce mi było w szybszym tempie, niż zazwyczaj, oddychałam jak podczas biegu, że już nie wspomnę o trzęsionce jak galareta i o tym, że az zimno mi sie zrobiło ze strachu. :) A co tobie się śniło? Opowiesz mi? :)
O kurczę blade! Sam nie wiem, czemu mi się imiona pomyliły? Chyba dlatego, że mi się nagle przypomniał Brunner, a on przecież miał na imię Hermann, co racja, to racja :) No, ale naprawdę lepiej się takiemu terroryście nie narażać, więc nie dziwię ci się, że w tym śnie miałaś naprawdę wielkiego cykora. Na twoim miejscu też bym go miał :) No, a co do mojego snu, to był on taki, że byłem w wielkim budynku, który opanowali terroryści Grubera. Uciekając przed nimi zwiałem windą na samą górę, lecz tam o dziwo nie wiem jak trafiłem do średniowiecznej Anglii i Gruber zamienił się w Szeryfa z Nottingham i musiałem mu znowu zwiewać, tym razem spod szubienicy.
Ja myślałam właśnie, że to dzięki Hermannowi Brunnerowi pomyliły ci się imiona. I nie pomyliłam się wcale. :) Hans Gruber to jedyna osoba, wobec której miękłabym niczym listek sałaty. I chyba nie tylko ja. :) Ułała, to też miałeś niezły sen, nie ma to tamto. I wcale nie jest on zabawny. Zmykać najpierw przed ludźmi Hansa Grubera, a potem przed Szeryfem i jego ludźmi, to nic śmiesznego. Miałam dziś nie oglądać "Robina Hooda", ale miałam wolną godzinkę, to sobie obejrzałam dość długi fragment tego filmu. Nie zdziwię się zatem, jeśli i mnie tej nocy przyśni się Szeryf z Nottingham.
No i widzisz, moja droga. Doskonale się oboje rozumiemy. Jakoś nie wiem czemu, ale jak myślę sobie "zły Niemiec", to od razu przychodzi mi na myśl Hermann Brunner. Właśnie on. Nie wiem, czemu on jest w mojej głowie uosobieniem wszelkiego zła w Niemczech hitlerowskich i w ogóle Niemczech xD No właśnie, ale to jeszcze nie koniec. Zapomniałem powiedzieć o tym, co było dalej. Gonili mnie ludzie Szeryfa, uciekłem do ciebie, ale Guy z Gisborne mnie tam dopadł, gonili mnie konno, ja im zwiewałem na koniu "pożyczonym" od ciebie, po czym wpadłem do oberży, przebrałem się i zacząłem tańczyć na stole śpiewając ruskie piosenki typu "Kalinka maja" i inne takie. Guy oczywiście mnie nie poznał, a ja musiałem potem paniom z rąk wróżyć. Boże... Jaki to pokręcony syn. Oczywiście wiesz, do czego nawiązuje ta scena w oberży, co? xD
Heh, rozumiem. No takie buty z tym panem Brunnerem. :D Ależ z ciebie cwaniak! Najciekawszą część snu zostawiłeś na koniec! Gdyby mnie tak Guy przygadał o tej kradzieży cnoty, dostałby ode mnie kamieniem w łeb. A Lady Marion tylko się śmiała z tego. A wracając do twego snu, to myślę, że nawiązałeś z tą sceną z oberży do filmu "Rasputin". :D
No, a potem Brunnera sparodiował Emil Karewicz w serialu "JAK ROZPĘTAŁEM II WOJNĘ ŚWIATOWĄ", gdzie nawiasem mówiąc dali kilku aktorów do ról, które nawiązywały do ich poprzednich filmowych kreacji. Właśnie np. Emil Karewicz w roli SS-mana nawiązywał do Brunnera, zaś np. Andrzej Gawroński nawiązywał do swej roli Niemca w filmie "GIUSEPPE W WARSZAWIE". A jeszcze Stanisław Milski w roli generała niemieckiego nawiązał do swej kreacji w komedii "GDZIE JEST GENERAŁ?".
No właśnie, moja droga. Najlepsze zostawiam zawsze na koniec. Zgadłaś, ta scena w oberży w moim śnie nawiązała do filmu "RASPUTIN". No cóż, Guy z Gisborne naprawdę był bezczelny, żeby Lady Marion rzucić taki tekst xD
Aha. Takie buty. :)
Tak też podejrzewałam. A wiesz czemu? Bo przecież Rasputin był stałym bywalcem oberż. Że już nie wspomnę o tej pamiętnej scence taneczno... prawie striptizerskiej z oberży w filmie. ;) Jak zobaczyłam tę scenę, co ten bęcwał Guy z Gisborne gada do Lady Marion, to powiedziałam na głos, że ja na jej miejscu walnęłabym na odjezdnym tego faceta kamieniem w łeb. :D
Właśnie, takie buty. Ja się o tym dowiedziałem niedawno na youtube w takim filmiku, który mówił, czego nie wiemy o tym filmie. Podobny filmik był o "VABANKU" oraz "BITWIE WARSZAWSKIEJ".
No właśnie, moja droga. Umiesz logicznie dedukować, co bardzo mi się podoba. Wiesz, muszę powiedzieć, że naprawdę ta scena taneczno... prawie striptizerska chyba najbardziej zapada widzom w pamięć. Ciekawe, czemu? xD Bo chyba jest najbardziej szokująca scena w całym dorobku Alana Rickmana. Chyba... Bo nie widziałem wszystkich filmów z jego udziałem.
Aha.
Ktoś w temacie "Poprostu" - też o filmie "Rasputin" wspomniał o filmie "Dark Harbor", gdzie nasz Mistrz odstawił całkowity striptiz. Widziałam dwa dni temu na Facebooku zdjęcia do tego filmu i komentarze - jak mniemam użytkowniczek. Zupełnie jakby te osoby, które widziały ten film, czekały tylko na tę scenę... ;) I tak się zastanawiam, która rola była dla naszego Mistrza większym wyzwaniem - ta w "Rasputinie czy ta w "Dark Harbor"? Bo i tu, i tu musiał się biedaczysko kąpać w zimnej wodzie.
Jak chcesz, to dam ci linki na te filmiki na youtube i może dowiesz się kilku ciekawostek o tych polskich filmów :)
Hmm... Dobre pytanie. Naprawdę bardzo ciekawe pytanie i ciekawa zagadka. Moim zdaniem obie role były dla niego naprawdę wielkim wyzwaniem. I masz racje, w obu się musiał wykąpać w zimnej wodzie :)
Dobra. :)
I cosik mi się widzi, że miałbyś rację. Tylko że jako Rasputin miał na sobie jakieś ubranko, a w tym drugim filmie pływał w stroju Adama. Ciekawe, jak też się przygotował do tych ról morsa?... ;)
A więc przy okazji wyślę ci te linki na youtube, o których ci mówiłem. Być może się dowiesz czegoś ciekawego :)
He he he. Dla mnie samego byłoby wyzwaniem zagrać Rasputina, choć jak na pewno bardzo dobrze wiesz, nie jestem wcale święty, ale żeby takie hece wyczyniać, jakie wyczyniał Razuś, to naprawdę niesamowite. Alan Rickman dał czadu... Choć w tym filmie, gdzie skakał nago do wody też niezłą odwagę musiał w sobie zdobyć. Nie wiem, czy ja bym się na to zdobył. Ale cóż... Aktor musi się zdobyć na bardzo wiele, aby zagrać jak należy. I chwała za to tym, którzy to potrafią.
Dobra. :)
No pewnie, że to byłoby wyzwanie, zagrać taką kontrowersyjną postać, jaką - jak by nie patrzeć - był Rasputin, zwłaszcza jeśli samemu jest się zupełnym jego przeciwieństwem. :) Jeśli się jest perfekcjonistą - a nasz Idol (świeć, Panie, nad Jego duszą) taki był - to żeby się paliło, waliło, przygotuje się do każdej roli, jaka by ona nie była. I, jak słusznie mówisz, chwała takim perfekcjonistom. :)
Super, a więc ustalone. Przy najbliższej okazji wyślę ci te linki. A ty mi w zamian pamiętaj o nowych nowinkach na temat pana Rickmana :)
Masz rację, Rasputin był postacią dość kontrowersyjną. Ostatecznie przecież nie był aniołkiem, a jego zachowanie chwilami naprawdę było rażące, zwłaszcza, że był przecież osobą publiczną. Gdyby był zwykłym chłopem, który niczym się nie wyróżniał, to jego ekscesy by minęły bez większego echa. Pewnie echo by było, ale przecież on dostał się na dwór i na najwyższy stołek, jaki tylko mógł dostać. Znaczy stołek to może przesada... Ale tak czy inaczej będąc znaną osobą to cóż... Jego zachowanie, jakie by nie było, rzucało się w oczy.
A co do Rickmana niesamowicie oddał jego zachowanie. W sumie zabawnie by było, gdyby w Hogwarcie zrobili pokaz z projektora ku czci pamięci profesora Severusa Snape'a... Wiesz, jak w filmie "TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ", gdzie Liam Neeson na pogrzebie żony puszcza jej zdjęcia z całego życia. Tu by pokazano uczniom, jakie miał ciekawe życie ich słynny profesor. Tutaj jako Szeryf chciał zostać królem zamiast króla. Tu znowu został mistykiem i na dwór cara się dostał, co skończyło się dla niego zabawą w morsa xD A później jeszcze został terrorystą i próbował ukraść sporo kasy, co skończyło się dla niego niezbyt wesoło. Zabawny pomysł, co? xD Ale w Hogwarcie nie znano projektorów ani rzutników, choć w filmie pokazali, że to ostatnie znano.
Się wie. :)
No ba. Mnie tego nie musisz mówić. ;)
Wiesz, ale musieli by po kolei puszczać - od terrorysty, przez szeryfa, co chciał być królem zamiast króla, potem pana pułkownika, co się okazał być romantyczny, później mistyk... :D Zabawny, ale też ciekawy pomysł. :D Wiesz, może też znali coś w rodzaju hologramów. :D Tak, pamiętam, "Więzień Azkabanu" i słynna lekcja o wilkołakach na zajęciach z obrony przed ciemną mocą. :)
Czy przez te kilka dni może dowiedziałaś się czegoś nowego na temat naszego ulubionego aktora?
Nie ma co gadać, przecież ludzie na wysokich stanowiskach powinno dbać o swój image, bo przecież tacy właśnie najwięcej mogą być na językach ludzi. Poza tym nie będę ukrywał, że Razuś naprawdę mógłby się czasami pohamować, przecież są jakieś granice, nawet gdy się jest libertynem xD
Masz rację, ale właśnie coś mi się przypomniało. Najpierw powinni w takim seansie, o jakim mówię, rolę Tybalta, potem dopiero terrorysty Hansa Grubera, później Szeryfa Jurka z Nottingham (co chciał zostać królem zamiast króla), potem pułkownika Brandona (co się okazał równie rozważny, co romantyczny xD), a wreszcie Rasputina. Mogliby też pokazać jego rolę aktora, co został prezydentem zamiast prezydenta xD W sumie masz rację, że w Hogwarcie mogli znać coś w rodzaju hologramów. No właśnie, chyba ta scena z lekcją o wilkołakach jest jedną z najsłynniejszych scen w "WIĘŹNIU AZKABANU".
Raczej nic. Ale z czasem się dowiem.
Oczywista oczywistość. Ale powiedz to Razusiowi, to ci odpowie, że jakby inaczej postępował, to nie byłby sobą, a on jest zawsze wierny sobie, no i Bogu. No i tyle byś z nim pogadał. :D
Całkiem niezły pomysł. :D Wiesz, te hologramy mi się przypomniały przez te filmiki z serii "Lego STAR WARS", no i sama sagę STAR WARS. :D Tak, tuż po niej jest ta słynna scena z lekcją o boginach. :)
Rozumiem. Wiesz, muszę ci powiedzieć, że niedawno sobie na nowo obejrzałem film "ROMEO I JULIA", gdzie Alan gra Tybalta i matko święta... i o ty w mordę Mata Hari! Przecież jak on się w tym filmie podle uśmiecha, to normalnie jak Szeryf Jurek czy Hans Gruber w młodszej wersji. Mówię ci, on ma taki uśmiech, że normalnie można ciarki mieć na plecach. Pamiętałem jego cyniczny uśmieszek z poprzednich seansów tego filmu, ale teraz to mnie ten jego uśmiech przez chwilę wręcz sparaliżował ze zgrozy, jak go porównałem z uśmiechem Szeryfa czy Hansa. A ten człowiek był na co dzień taki, że do rany przyłóż :)
No tak, masz rację, chociaż nie tylko on tak uważał. Nie tak dawno w gazecie "FOCUS HISTORIA" czytałem o wręcz największym libertynie na świecie, markizie de Sade, którego raz zagrał Geofrey Rush vel kapitan Hektor Barbossa xD Jestem bardzo ciekaw tego filmu, gdzie on zagrał tę postać. Ciekawi mnie, czy przebił Alana w roli Razusia xD
He he he. Lekcja o boginach była po prostu zabawna. Snape w sukience po prostu rządzi xD
No widzisz. Taki to już urok tego pana - zagrać czarny charakter tak przekonująco, że widz chcąc nie chcąc musi się go bać. A potem wielkie zdziwko, jaki ten pan jest prywatnie. :)
O ja cię. :D Ciekawe, czy dostał za swą rolę jakąś nagrodę, ewentualnie nominację za swa rolę. Bo pan Alan za Rasputina dostał i Złotego Globa, i nagrodę Emmy. :D
Tak. A propos kiecki - ona była prawdziwa, a nie dorobiona komputerowo. Tak się dowiedziałam na Facebooku. ;D
No właśnie, taki jest już urok tego pana. Normalnie na ekranie to Alanek dokonywał takich rzeczy, że zagiąłby niejednego libertyna, a tymczasem na co dzień to on był normalnym, sympatycznym człowiekiem. Ech, nie ma co gadać. Będzie go nam brakować. Dobrze, że zostawił po sobie spory dorobek filmowy.
No właśnie, o ja cię! Sam byłem zaskoczony, jaką to rolę otrzymał swego czasu kapitan Barbossa. Muszę go koniecznie zobaczyć w tej roli, choć pewnie film nie jest zbyt grzeczny, a znając życie markiza de Sade może być nawet przerażający, ale cóż... Widziałem już kilka horrorów :)
Poważnie? Nie była ona dorobiona komputerowo? Ja myślałem, że była :)
Się wie, legalnie.
Pan Kapitan Barbossa jako Markiz de Sade... Aż trudno w to uwierzyć. :)
Powaga. Ktoś mi na Facebooku to wyjaśnił i nawet dodał zdjęcie tego kostiumu. Petarda, co? :)
Właśnie, nie ma co gadać. W sumie przypomina mi się teraz cytat z dzieła Horacego, który potem wykorzystał w "LALCE" Bolesław Prus. Chodzi mi o zdanie "Non omnis moriar", czyli "nie wszystek umrę". Moim zdaniem to samo dotyczy takich wspaniałych aktorów jak np. Alan Rickman. W końcu on też nigdy tak naprawdę całkowicie nie umrze. Jego kreacje filmowe to jego posąg silniejszy niż taki z marmuru.
Właśnie... Pomyśl tylko. Już sam kapitan Barbossa nie był zbyt grzecznym chłopcem, ale pomyśl tylko, co musiał wyprawiać jako markiza de Sade. To jest po prostu niesamowite i przerażające jednocześnie. W końcu markiz de Sade był taki, że Casanova przy nim blednie. Casanova przynajmniej lubił normalny seks, z kolei de Sade... On nie bez powodu użyczył swego nazwiska do stworzenia słowa "sadyzm".
Powaga? No to mówię ci, po prostu mnie zaskoczyłaś, nie ma co gadać. Myślałem, że oni mu dodali komputerowo to zdjęcie, a tu proszę, jakie zaskoczenie.
Coś podobnego w jednym ze swoich wierszy napisał Karol Wojtyła, zanim został papieżem Janem Pawłem II. Ale fakt, te wszystkie słowa doskonale pasują do pana Alana Rickmana na przykład.
No, to normalnie kopara opada jak Nostalgii Criticowi. :)
No, toś się dowiedział jeszcze jednej petardy. :)
A tego to ja nie wiedziałem. Ja w każdym razie znam ten cytat właśnie z wiersza autorstwa Horacego. Tak czy inaczej jak widzisz, naprawdę te słowa doskonale pasują do naszego drogiego Alana Rickamana. Przecież on na zawsze pozostanie już w naszej pamięci dzięki swoim rolom.
No właśnie, kopara opada, przyjacielu. Nie ma co gadać, naprawdę nie ma co gadać, w tym świecie po prostu jest mnóstwo wariatów. Markiz de Sade był naprawdę niezłym wariatem, nie ma co gadać. Lepiej więc takich unikać. Rasputin to przy nim grzeczny chłopiec xD
A masz może nieco więcej petard, moja droga? :)
Najczęściej się z cytatem Karola Wojtyły spotykam, czytając w prasie lokalnej nekrologi. A żebyś wiedział.
"A takich wariatów to ja unikam - jak ognia", jakby powiedział James w filmie "Pokemon 2". :D
Jeśli teraz ich nie mam, to na pewno będę mieć. :)
Rozumiem. No, w sumie doskonale te słowa pasują do naszego drogiego Mistrza, Alana Rickamana. Wiesz, obecnie jak oglądam z nim filmy, to jakoś... Nie wiem, ale ogarnia mnie chwilami jakiś taki dziwny smutek, że jego już nie ma i nie będzie, a także nie będzie drugiego takiego jak on. Też masz tak samo?
Właśnie, moja droga. A co do wariatów to pamiętam jeszcze inny cytat. "Tak, to prawda. Odbiło ci, zbzikowałaś, dostałaś fioła... Ale coś ci powiem w sekrecie... Tylko wariaci są coś warci". Pamiętasz te słowa? Wiąże się one z filmem, w którym grał Rickman :)
A więc liczę na ciebie, bo jestem ciekaw nowych ciekawostek o tym panu :)
Ba, to jest powszechne uczucie ogarniające każdego szanującego się fana Alana Rickmana. Nieraz się spotykam z takimi słowami na Facebooku. Cóż, ja też tak mam. No, ale z drugiej strony jest taka smutna prawda, że "nic nie może wiecznie trwać". No, może autorzy tych słów się mylą, bo jednak coś na wieki zostaje, lecz nie odnosi się to niestety do takich znakomistości jak Pan Alan Rickman.
To był Szalony Kapelusznik i rewelacyjny Johnny Depp. Oczywiście film "Alicja w Krainie Czarów". Ale Szalony Kapelusznik był jednak wariatem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Natomiast takich wariatów jak Szeryf Jurek albo Rasputin "to ja unikam - jak ognia". ;)
Dobziu. :)
Rozumiem. A więc moje uczucia względem wspomnień dotyczących pana Alana Rickmana nie jest wcale odosobnione? Cieszy mnie to, bo to oznacza, że fanów Alana nie tylko jest wielu, ale i ich wrażliwość jeszcze nie wygasła. Nie ma co gadać, po prostu tak to już jest właśnie z tymi aktorami, których bardzo podziwialiśmy za życia i dalej ich w sumie podziwiamy, bo przecież śmierć idola nie oznacza naszego szacunku do niego.
He he he. No właśnie, dobrze pamiętasz ten cytat i ten film ma wiele wspólnego z Alanem, bo przecież on tam grał, choć szkoda, że zagrał tylko w trzech scenach, chociaż... Wiesz, może to głupie, ale dla mnie obecnie sceny z nim w tym filmie to są takie... Jakby to ująć... Wzniosłe. Może to głupio brzmi, ale tak właśnie jest.
Cieszę się. Wiesz, im więcej mi o tym panu mówisz, tym większym jestem jego fanem. Odnoszę wrażenie, że wcześniej chyba nic o nim nie wiedziałem. Dopiero teraz naprawdę widzę, jaki on był Wielki przez duże W :)
A żebys wiedział, że nie jesteś sam. Mnie też nieraz ogarnia tęsknota za nim. A już szczególnie ogarnęła mnie nostalgia, gdy wczoraj obejrzałam film "Alicja po Tamtej Stronie Lustra". Ale moje marzenie, żeby zobaczyć dedykację poświęconą naszemu filmowemu Absolemowi, ziściło się co do joty. Twórcy filmu i tak by umieścili tę dedykację, ale zobaczyć to na własne oczy, zobaczyć dowód, że i oni o Nim pamiętają, to jest naprawdę niesamowite uczucie. Ale jednocześnie przy tym uderza jak cios między oczy fakt, że już Go nie ma między nami, że to był naprawdę ostatni film z Jego udziałem, choćby tylko w dubbingu, że pozostaną nam po Nim wspomnienia i że od nas samych zależy, jak długo On i Jego dokonania przetrwają w naszej pamięci.
Dla mnie to nie jest głupie. "Mam tak samo jak ty..."
No, ja sama się dopiero teraz dowiaduję o Nim takich rzeczy, o których nic wcześniej bym się nie dowiedziała. :) Ale z drugiej strony - dopiero po śmierci takich wspaniałych ludzi jak Pan Alan Rickman uświadamiamy sobie, ile oni znaczyli, i dopiero wtedy ich naprawdę zaczynamy doceniać.
A więc widziałaś już ten nowy film, "ALICJA PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA"? Ja widziałem tylko zwiastun i jego recenzję na youtube. Krytyk recenzujący ten film nie zostawił na filmie suchej nitki. Ciekawi mnie jednak, jaką ty masz o nim opinię. Ale Alan się w nim pojawił jako Absolem w postaci motyla, prawda? I to on sprowadza Alicję do Krainy Czarów? Wiesz, naprawdę bym chciał, aby ten film był super, choć obawiam się, że recenzenci mogą mieć co do niego rację, że tylko takie gwiazdy jak Alan Rickman ratują ten film od totalnej porażki.
Miło mi to słyszeć. Ech, nie ma to jak piękne piosenki, prawda? Najpiękniejszy mój świat, najpiękniejsze dni, zostawiłem tam kolorowe sny :) Właśnie stare piosenki mi o tym świecie przypominają - o świecie mego dzieciństwa lub też o tym, który już minął i nie wróci. Alan był pięknym symbolem tego świata. Cześć jego pamięci.
Wiesz, naprawdę to jest dziwne z nami, ludźmi. Naprawdę doceniamy to, co wokół nas jest dopiero wtedy, gdy to tracimy. Ale cóż... Chyba nie da się z nami ludźmi inaczej. Taka już nasza cecha.
Widziałam. I zupełnie nie zgadzam się z tym krytykiem. Widocznie ten film nie był w jego guście, a może on nie lubi takiego rodzaju filmów. Mnie w każdym razie się ten film podobał. Tak, Pan Alan pojawił się jako Absolem, Błękitny Motyl. I to on sprowadza Alicję do krainy Czarów. Ale nie będę ci opowiadać tego filmu, bo to nie jest odpowiednie forum, a poza tym są osoby, które chciałyby ten film zobaczyć, a nie lubią, jak im się zdradza szczegóły, zanim go nie obejrzą.
Właśnie. :)
Tak, taki nasz los.
Rozumiem. To dobrze, bo wiesz, mam już nadzieję na to, iż ten film jednak mi się spodoba. Wiesz, dlaczego? Bo oboje mamy bardzo podobne gusta, więc cóż... Jestem pewien, że skoro tobie się spodobał ten film, to mnie tym bardziej. Miło mi to słyszeć. Tak czy inaczej muszę też wyrobić sobie o nim swoje własne zdanie w tej sprawie, to więcej niż pewne.
Wiesz, jeśli chodzi o stare piosenki, to mają one w sobie jakąś magię, podobnie jak Kraina Czarów, gdzie pan Rickman był wspaniałym Absolemem. Ale moim zdaniem Krainę Czarów możemy znaleźć nawet w naszym świecie. Tylko dobrze poszukać.
Właśnie, taki nasz los, że umiemy coś naprawdę docenić dopiero wtedy, gdy to już tracimy. Smutne, ale prawdziwe. Chyba tego nic już nie zmieni.
Na pewno ci się podoba. Mogę ci zdradzić, że zobaczysz w nim Sachę Barona Cohena, znanego ci jako Pirelli ze "Sweeneya Todda". Oczywiście znajdzie się też jedna absolutnie irytująca postać ze świata ludzi, poznana już w poprzedniej ALICJI. Tak czy inaczej, koniecznie musisz zobaczyć ten film. :)
W rzeczy samej.
No, raczej nic tego nie zmieni.
Wierzę twojej opinii, ponieważ nasze gusta względem filmów zarówno polskich, jak i zagranicznych są do siebie bardzo zbliżone, więc mam takie przeczucie, że raczej się nie zawiodę na twojej opinii i temu, że jej zaufam, mam rację? xD Czekaj, a o jakiej irytującej postaci ze świata ludzi mówisz? Czyżby o tym niedoszłym mężu Alicji, Hamishu? Czy o kimś zupełnie innym?
Gdzieś to już w jakieś bajce słyszałem, że magia jest w nas i pomyślałem sobie, że można to samo powiedzieć o Krainie Czarów, że ona także jest w nas i to chyba ma sens, nieprawdaż? :)
No cóż, nie zmieni się to raczej, ale tak czy inaczej tacy już jesteśmy i pora do tego przywyknąć :)
No proszę. A więc co robi w drugiej części przygód Alicji ten koleś, Hamish? Bo mnie jakoś on wcale nie przypadł do gustu. Widziałem w zwiastunie, że Alicja jest w szpitalu chyba dla wariatów. I co? Pewnie on tam był lekarzem i chciał się na niej wyżyć za to, że go odrzuciła? I ona musiała mu zwiać? Czy się mylę? No chyba tyle możesz mi powiedzieć :)
Naprawdę Kraina Czarów jest w nas. Pamiętasz tę bajkę "ALICJA W KRAINIE CZARÓW" z 2007 r, którą ze mną widziałaś? Jak Szalony Kapelusznik był chłopcem w wieku Alicji i się z nią zaprzyjaźnił? I była ta mangusta Chester będąca błaznem? Ta sama mangusta była jako Rikki-Tikki-Tavi w bajce "KSIĘGA DŻUNGLI" z 2006 r. i jako błazen Weefee w bajce "KSIĄŻĘ I ŻEBRAK" z 2007 r. Super seria bajek, nawiasem mówiąc. Postacie celowo rysowane tak, by wyglądało to tak, jakby to byli aktorzy grający w różnych filmach z tej samej serii bajek :) No, ale do rzeczy. W tej wersji Alicji właśnie Kapelusznik mówi bohaterce, że Kraina Czarów jest w nas.
No cóż... Świat ma niestety swoje ograniczenia i pewnie to się nie zmieni. Zostaje nam tylko przywyknąć, ale zawsze możemy uczyć się na błędach i zacząć doceniać to, co mamy póki to mamy :)
Jeśli dobrze pamiętam, to jego ojciec był wspólnikiem ojca Alicji w jakiejś firmie. To coś wspóknego miało z interesami owej firmy.
No tak. :) Ale nie tylko tutaj rysowali różne postacie z różnych bajek w ten sam sposób. U Disneya też tak było. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Yzma z obu części "Nowych szat króla" była wzorowana na Cruelli de Mon. :) Aha.
No, dokładnie. :)
Tak, to prawda. Ojciec Alicji i ojciec Hamisha byli wspólnikami w interesach. Tylko powiedz mi, co ten głupiec Hamish robi w drugiej części przygód Alicji? Co on takiego tam robi? Czyżby napsuł tam krwi głównej bohaterce tego filmu z zemsty za to, że go odrzuciła i to publicznie?
He he he. W sumie masz rację. Niewykluczone, że wiedźma Yzma była rysowana na wzór Cruelli de Mon. Podobieństwo jest uderzające. Podobnie jak np. kanguroszczur Jake z bajki "BERNARD I BIANKA W KRAINIE KANGURÓW" przypominał Bazyla z bajki "WIELKI MYSI DETEKTYW". Albo mewa Blagier z bajki "MAŁA SYRENKA" przypominał albatrosa Orville'a z bajki "BERNARD I BIANKA". Często jedna postać staje się inspiracją do drugiej.
Ja jestem obecnie zachwycony tymi wspaniałymi gwiazdami, jakie jeszcze żyją i mam nadzieję, że długo jeszcze będą z nami, a ja będę miał okazję je spotkać. Ty pewnie masz podobnie, prawda? :)
Najlepiej zrobisz, jak po prostu wybierzesz się na ten film. Ja nie mogę ci tu opowiadać, bo może nie wszyscy na nim jeszcze byli, a moje wyjaśnienia wzięliby za spoiler, czyli zdradzanie szczegółów filmu.
No właśnie.
Ja też jestem nimi zachwycona. Pewnie, że mam tak samo. :)
Nie, to niemożliwe, bo nie mam kiedy iść na ten film do kina. Moja praca mi na to nie pozwala, a poza tym zanim się tam wybiorę film będzie w necie i sam go sobie obejrzę.
Wiesz... Tym, co by ci zarzucili spoilerowanie wiesz, co powinnaś powiedzieć? To, co powiedziała przywołana przez ciebie Yzma do wiewiórki "NA DRZEWO, WCZEŚNIAKU!" xD I niech się taki ktoś odczepi :)
Mnie mało który aktor potrafił tak zachwycić, jak właśnie Alan. Jeszcze z brytyjskich panów zachwyca mnie Derek Jacoby.
Albo sobie kupisz płytę.
To nie byłoby uprzejme, wiesz? :D
No, w sumie mnie też ten drugi pan zachwyca. Ale jednak nie tak mocno, jak nasz Mistrz (nie tylko elisirów).
Właśnie. Albo kupię sobie płytę i będę to oglądał ile tylko będę chciał, a co :)
Nie byłoby uprzejme, powiadasz? A czepianie się ciebie bez powodu, że niby coś tam spoilerujesz i proszenie, abyś się zamknęła, byłoby miłe? :)
Podzielam twoje zdanie, choć ostatnio naprawdę bardzo mnie zachwycił Derek Jacoby w filmie "TAJEMNICZY OGRÓD" z 1987 r. Co ciekawe Derek Jacoby wystąpił też w dubbingu do bajki "TAJEMNICZY OGRÓD" z 1994 r. Co jeszcze ciekawsze, podstawiał tam głos panu Archibaldowi Cravenowi, czyli pod tę samą postać, którą grał w filmie z 1987 r. Nieźle, co? :)
Ja czekam, aż dadzą komplet. Wtedy sobie kupię. :)
Też nie byłoby miłe, ale łagodne zwrócenie uwagi, że ja nie spoileruję, tylko tobie coś wyjaśniam, byłoby znacznie bardziej uprzejme. :)
Bardzo nieźle. Nie dość, że miał potrójne szczęście do imienia Klaudiusz, to jeszcze miał podwójne szczęście do pana Archibalda Cravena. :)
Rozumiem. Tak czy inaczej jestem bardzo ciekaw tego filmu. Mam nadzieję tylko, że on naprawdę jest tak ciekawy i warty obejrzenia, jak o nim mówisz.
Uprzejme być może, ale ja chciałem cię rozbawić i mam nadzieję, że mi się to udało zrobić. Nawiasem mówiąc ciekawi mnie, jaka aktorka mogłaby zagrać Izmę, gdyby powstała aktorka wersja "NOWYCH SZAT KRÓLA".
Właśnie tak. To jest dość zabawny zbieg okoliczności. Trzy razy grał osobę o imieniu Klaudiusz i dwa razy zagrał tę samą postać - Archibalda Cravena. Choć to ostatnie nie jest raczej przypadkiem. Raczej celowym zabiegiem, bo sprawdził się jako Archibald Craven w filmie z 1987 r. więc dali go do dubbingu bajki o tej same fabule (tylko ze zmienionymi szczegółami) z 1994 r.
Kurde, że jest świetny, to jestem tego równie pewna, jak tego, że z toba piszę. :)
Pewnie, że ci się udało. Aż się walnęłam ze śmiechu głową w biurko. Może będę musiała sobie przynieść poduszkę, żeby nie rozwalić sobie i główki. :D Może Glenn Close? ;)
Ano tak.
He he he. No cóż, skoro jesteś tego pewna, a wiem, że na twoim guście mogę polegać, to cóż... To mogę się spodziewać, że ten film "ALICJA PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA" jest naprawdę warty obejrzenia :)
Glenn Close, powiadasz? W sumie moim zdaniem byłaby ona doskonała. W końcu zagrała Cruellę de Mon, a Cruella była z pewnością inspiracją dla twórców Izmy :) No, a co do żartów mam jeszcze kilka na podorędziu, więc lepiej weź sobie poduszkę.
Powiem ci więcej. W bajce z 1994 r. wykorzystano imię żony Archibalda Cravena - Lilian, jakie padło w filmie z 1987. I więcej ci powiem. Scena, kiedy Archibald rozmawia z Mary i ta prosi go o kawałek ziemi na prywatny ogródek jest niemalże taka sama w filmie z 1987 i w bajce z 1994. Niemalże taka sama, nawet dialogi padają wręcz te same. Czyżby ten zabieg ukłon dla Dereka Jacobi, który doskonale zagrał w tej scenie w filmie, że do bajki nie tylko wzięli go ponownie do tej samej roli, ale dali mu ponownie do zagrania jego najlepsza scenę w tym filmie? :)
Niech no tylko wydadzą to na DVD, to sam kup i obejrzyj. Wtedy się przekonasz, ile warte były moje rekomendacje. :)
No właśnie. :)
Być może to właśnie ukłon w jego stronę. :)
W sumie czemu nie? Postąpię zgodnie z twoimi radami, moja droga. Tak właśnie zrobię. To w końcu jest, o ile dobrze wiem, ostatni film Rickmana, a przynajmniej jeden z tych naprawdę ostatnich. Już dla niego samego warto go obejrzeć :)
He he he. A wiesz co? Właśnie pomyślałem sobie, że raz Szeryf Jurek z filmu "ROBIN HOOD: KSIĄŻĘ ZŁODZIEI" mógłby z jakiegoś powodu wbiec do komnaty Mortianny i zawołać ją, Mortianna wychodzi z alkowy z maseczką z ogórków i inną taką na twarzy. Szeryf robi zdumioną minę, a Mortianna nieco zła "No co?! Maseczki żeś nie widział?!". Wiesz, do czego nawiązuję? xD
Właśnie tak. W filmie Derek Jacoby zagrał swoją rolę, a do tego miał wśród kilku super scen ze swoim udziałem właśnie jedną najlepszą, a potem w animowanej wersji tej historii Derek Jacoby nie tylko zagrał tę samą rolę, co w filmie, to jeszcze scenarzyści dali mu tę samą, najlepszą scenę z udziałem jego postaci, jaka była w filmie. Moim zdaniem to nie przypadek, a celowy ukłon dla pana Dereka, na który w pełni zasłużył.
No właśnie. Tym bardziej warto. :)
No, teraz to oplułam siebie i komputer ze smeichu, jak to przeczytałam i wyobraziłam sobie tę scenę. :D Pamiętam - bajka "Nowe szaty cesarza" i Izma do Kronka, swego kucharza. :D
Wiesz, teraz mi się przypomniało, że kiedyś widziałam taki amerykańsko-kanadyjski film animowany też pod tytułem "Tajemniczy ogród", ale to już było dawno temu. Jeśli to ten sam, o którym mi opowiadasz, to naprawdę był świetny. Ale nie wiedziałam, że występuje w nim pan Derek Jacobi. Tak czy inaczej, to była jego jedna z najlepszych ról filmowych.
Nie ma co gadać. Bywają takie filmy, które obejrzałem głównie ze względu na aktora bądź aktorkę i muszę ci powiedzieć, że nigdy tego nie żałowałem, bo przecież mogłem dzięki temu wyrobić sobie zdanie na temat jakiegoś filmu, nawet jeśli mi się on nie podobał :)
He he he. No właśnie, choć Kronk był nie tylko kucharzem Izmy, ale też jej nadwornym półgłówkiem i pomagierem. Zabawnie wyszła mi ta przeróbka tej sceny z bajki "NOWE SZATY KRÓLA", prawda? :) No, a teraz powiem ci coś równie zabawnego. Mianowicie to... Szeryf Jurek widzi Mortiannę, jak sobie smaruje twarz kremem. Pyta się, co ona robi. A ona "To krem przeciwzmarszczkowy". Szeryf na to "Bez urazy, Mortianno, ale ten krem nie działa". A ona "Poważnie? To zobacz sobie to. To jest mój portrecik ukazujący mą osobę przed stosowaniem tego kremu". Szeryf go ogląda i wrzeszczy ze strachu lub przynajmniej robi zdumioną minę, po czym dodaje "Zmieniłem zdanie. Ten krem czyni cuda!" xD I co ty na to? :)
Wiesz, film animowany, który ja znam jest z 1994 i jest produkcji amerykańsko-brytyjskiej, ale możliwe, że Kanada też nieco dołożyła od siebie i wydaje mi się, że widziałaś tę samą bajkę. Ja też ją wiele lat temu widziałem - ale w wersji z lektorem. Na youtube jest ona obecnie w wersji z dubbingiem. Archibald Craven mówi w tej bajce głosem Dereka Jacobi, który kilka lat wcześniej zagrał Archibalda Cravena w filmie "TAJEMNICZY OGRÓD" z 1987 r. Zaś bajka jedną scenę niemalże żywcem wzięła sobie z filmu z 1987 r. No nie tak dosłownie, ale większość szczegółów tej sceny, nawet dialogi są niemalże takie same. Nawiasem mówiąc ta scena w tym filmie z 1987 r. to najlepsza scena z udziałem pana Dereka. Ukazuje najlepiej jego kunszt aktorski. Nic dziwnego, że wzięli ją potem do bajki.