Za dużo do powiedzenia, by to uporządkować, więc nawet nie będę próbował. Czytajcie i
starajcie się nie zgubić :)
Na początek tradycyjne współczucie dla wszystkich - z całym szacunkiem - cieniasów, którym te
120 kilka bajer-minut super zabawy, jakiej nie pamiętam od czasów RED1, nie wystarczyło.
Dla mnie było tego zdecydowanie wystarczająco, jeśli nie za dużo. Zdecydowanie jestem
usatysfakcjonowany, bo choć nie ma poprawy od czasu 1, po pierwsze nie liczyłem na nią, a
po drugie, za często widuję pogorszenie w obecnych kontynuacjach, by spodziewać się +
Zniesmaczony spoilem Zety, który odwaliła w sequelu Ocean's11, spodziewałem się czegoś
podobnego i w tym sequelu, toteż do opinii, jaką nasz pracowity recenzent zawarł w recenzji
podszedłem bardzo sceptycznie. Jednakowoż, przyznaję, że moment filmu, w którym Bailey
dokonał swojego ujawnienia, przekonał mnie, że w istocie, Zeta okazała się plusem filmu }-)
Ponadto, wielkie brawa dla Alana S. - po raz kolejny dowiódł, że zasługuje na miejsce na liście
najlepszych filmowych kompozytorów świata i oczywiście spisał się znacznie lepiej od pana
Becka, do którego ogólnie nic nie mam, ale wiem, że nie może się równać z AS-em :)
W zasadzie jedynym, co uważam za minus filmu jest zbyt duży pośpiech, działający na
niekorzyść dialogów które wydały się wskutek tego zbyt krótkie. Poza tym jednak powtarzam
zdecydowanie na plus i zdecydowanie nie na minus