Właśnie skończyłam oglądać. Eh... Takie filmy lubię :-))
Ja również zostałam zaskoczona. A spowodowane to zostało motywem, który przeplatał cały film - chodzi mi o kwestię, że nic nie jest takie, na jakie wygląda i wszystko to TEST. Kiedy przyzwyczaiłam się już do tego, że każdy zwrot akcji okazuje się być testem - reżyser zrobił mnie w konia i powiedział, że to nie są ćwiczenia! Bardzo dobra końcówka (bo o niej mowa ;-]). Al Pacino jest Bogiem, a Colin Farrell ma przed sobą świetlaną przyszłość w Hollywood :-))) (notabene dobry rok chłopak zaliczył ;>>)
Gorąco polecam :) I kto by pomyślał, że wyreżyserował to ten sam facet, który w latach osiemdziesiątych nakręcił "Coctail" ;-))