czy ktos tu w koncu zrozumie ze ten cudowny film nie jest ani o narkotykach, ani o narkomanach, ani o konsumpcyjnych degeneratach. Wydawało mi sie, że nietrudno dostrzec przesłanie requiem ale jak czytam te posty to mnie krew zalewa. dla wszystkich niezorientowanych chciała bym wytłumaczyć, że jest to film o straconych marzeniach(na co wskazuje nawet tytuł), osamotnionych ludziach, którzy nie radza sobie z rzeczywistością. narzuca im ona sztuczne potrzeby, którymi próbuja zatuszowac swoje prawdziwe emocje i lęki (przed samotna starością, ubustwem, brakiem akceptacji) leki których doswiadcza każda myslaca istota. dramat boheterów requiem nie polega na ich uzaleznieniu, ale na przyczynie tego uzaleznienia i własnie o tym jest ten film więc jak jeszcze raz zobacze że ktos uwaza że jest to historia o zwykłych ćpunach to chyba osobiście pokroje na plasterki nożem do masła. pozdrawiam wszystkich którzy zrozumieli przesłanie filmu.
Zgadzam się! Dopieto to o czym piszesz rzuciło głównych bohaterów w objęcia uzależnienia. Uzależnienia od bycia akceptowanym i w kręgu zainteresowania, uzależnienia od ruchomych obrazków serwowanych przez TV, uzależnienia od bycia pięknym... Narkomania jest jedynie jednym ze szkiełek w kalejdoskopie. Głupotą jest nazywać ten film obrazem o narkomanii...