PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9136}

Requiem dla snu

Requiem for a Dream
2000
7,8 684 tys. ocen
7,8 10 1 684372
7,6 75 krytyków

Requiem dla snu
powrót do forum filmu Requiem dla snu

Ten film obejrzałem calkiem całkiem dawno, ale przypomniałem sobie przy okazji telewizyjnej "reklamówki" na temat narkotyków. Co mogę napisać o tym filmie? Oglądałem dwa razy...Po raz pierwszy, gdy byłem dosyć niedojrzałym nastolatkiem, wtedy mnie zachwycił. Po raz drugi w wieku 21 lat, kiedy byłem już bardziej dojrzalszy i ten film totalnie mnie rozczarował. Film jest ciakwie zrobiony, reżysera ktoś kiedyś nazwał twórcą "filmowego graffiti" czy coś w tym stylu. Zgadza się, tylko, że tak jak z graffiti: forma przeważa nad treścią, a wpływ na odbiorcę jest znikomy. "Requiem dla snu" opowiada historie trzech młodych ludzi oraz matki jednego z nich granego przez Leto. Bohaterów łączą uzależnienia. Historie wstrząsają, nie zaprzeczam, ale są dość typowe i użyłbym stwierdzenia: tabloidowe. Dziewczyna kończy jako prostytutka sprzedjąca się za kokainę, murzyn oczywiście ląduje w więzieniu za handel narkotykami, urokliwemu młodzieńcowi ucinają rękę, w którą pakował igły, zaś jego matka wykończona przez amfę i telewizję kończy żywot poddana medycznym eksperymentom. Nie zaprzeczajcie: brzmi banalnie, a nawet trochę śmiesznie. Przy tym wszystkim reżyser nie pozwala pomyśleć widzom, ton filmu jest dość moralizatorski: narkotyki to zło rzecz jasna i twórca robią wszystko, żeby widzów o tym przekonać. Całość jest wyjątkowo jednoznaczna. Według mnie film ratuje świetna muzyka, która robi duże wrażenie i zwieksza wartość tego dzieła co najmniej o połowę. Co do gry aktorskiej: wystarczy obejrzeć kilka filmów z Jennifer C. , żeby dojść do wniosku, że ciągle gra tymi samymi minami, Leto też się według mnie nie wysila, Murzyn jest w miarę ok, gdyż pamiętam go przede wszystkim z paru debilnych komedii. Oczywiście najlepiej poradziła sobie z rolą Ellen Burstyn (jeśli się nie mylę), wogóle zauważyłem, że starsi aktorzy często są o niebo lepsi od ich młodocianych kolegów po fachu. Film wyłącznie szokuje. Gdyby pozbyć się całej "gadżeciarskiej" otoczki i wyłączyć muzyką to film nie wybija się ponad przeciętność. Brak w tym filmie jakiejkolwiek refleksji, podobnie jak w innym filmie tego reżysera: "Pi", który tak na marginesie jest bardzo podobny do "Requiem...". W mojej opinii tanie efekciarstwo obu filmów jest przykrywką dla ogromnego intelektualnego pustkowia, które straszy przede wszystkim w "Requiem...". Ten film jest kultowy, ale kultowość filmu nie świadczy wcale o tym, że jest jakimś arcydziełem, o czym miałem nieszczęście kilka razy się przekonać. Moim zdaniem ten film zajmuje niezasłużone 9. miejsce w filmwebowym rankingu...Nakręcono setki lepszych filmów...Według mnie poziom intelektualny "Requiem..." jest zblizony do "reklamówek" z cylku "Porozmawiaj ze swoim dzieckiem"...