W gruncie rzeczy, to bardzo nie znoszę anime. Źle mi się kojarzy po prostu, a to już nic zależnego ode mnie :P
Zawsze te szablonowe giga oczy, biusty i te denerwujące japońskie piski. To zdecydowanie nie dla mnie.
Ale włączając Spirited Away nie przewinęłam, nie burknęłam nic przez cały czas trwania seansu.
Film mnie oczarował i kierując się opiniami jako, że Spirited Away jest jednym ze słabszych dzieł sięgnęłam właśnie po Hauru.
I ta animacja póki, co - jest dla mnie najlepsza.
Wybroniłam się angielskim dubbingiem, który nie jest doskonały, ale jest dobry.
Nie wiem, jak, ani skąd Miyazaki bierze pomysły na realizację swoich projetków.
Są przepełnione magią i basniowością, której na próżno mi szukać gdzie indziej.
Z resztą, jego styl rysunku można poznać od razu, co bardzo sobie cenię. :)