Ja najpierw przeczytałam książkę Diany Wynne Jones "Howl's moving castle" (w Polsce wydana nie wiadomo czemu jako "Ruchomy zamek Hauru", mimo że zmiana imienia nastąpiła tylko na potrzeby japońskiego anime...), dlatego anime wydawało mi się spłycone i trochę głupawe... Nie ma tam wielu pobocznych, cudownych wątków z książki - klątwy Howla, dziejów Kalcyfera itd. Książkę po pierwszym przeczytaniu zaraz przeczytałam po raz drugi, co mi się zazwyczaj nie zdarza. Naprawdę - cudo, nigdy bym się nie spodziewała takiego dziełka po pani Jones.
A anime zrobiło z tego opowiastkę dla dzieci, ładną i łatwo przyswajalną, z powalającą na kolana grafiką, ale jednak z banalną fabułą. Jeśli rozpatrywać anime i powieść osobno, to oba mają unikatowy klimat i wyjątkową magię, jednak w porównaniu z książką, film wypada bladziutko... Moim zdaniem to najgorszy fabularnie film Miyazakiego (co w przypadku tego twórcy i tak oznacza "cudowny i świetny" ;)).
Właśnie skończyłam oglądać film. Również pierwszą przeczytałam książkę (dlatego szukałam napisów z imieniem Hauru, a nie Howl, bo bym tego nie zniosła ;)). Z początku nie podobało mi się, że film tak odszedł od książki, jednak kiedy akcja totalnie zaczęła biec własnym torem, zapomniałam o tym aspekcie ;) Rozumiem, że książkę byłoby trudno wiernie zekranizować. No nie jest to może 10/10, ale urzekło mnie mimo wszystko! :D
No dziewczęta, obejrzałem tego cartona i powiem, że to nie byle co. A w dodatku, po waszych książkowych wrażeniach wynika, że wszystko dopiero przede mną. Pragnę się przekonać. Dzięki i Adieu.
Nie przyszło mi jakoś do głowy sięgnąć po ksiązkę, obejrzałam film, zachwyciłam się...czy to dlatego, ze to moje pierwsze anime, byc może, ale trafiłam na cos niesamowitego :)
A z książkami juz tak jest, że są bogatsze niż film, zawieraja więcej "szczegółów", które często są niemożliwe, czy trudne do nakręcenia, szczególnie, ze film nawet długometrażowy musi się kiedys skonczyc :P
poszukam książki
tx ;)
słyszałam, że "Ruchomy Zamek Hauru" to część jakiejś trylogii. Który to tom i jak się nazywają pozostałe?
Właściwie to chyba nie trylogia, ale jest na pewno druga cześć pt Zamek w chmurach.
dziękuję za informację. Najwyżej pomęczę jakąś bibliotekarkę(a obecnie czytam "Spisek w Królestwie Czarów" tej samej autorki. Niezłe)
ogladłam film, i jestem pod wrażeniem. Cudo.
Teraz szukam książki, ale niestety nigdzie nie mogę znaleźć!
Może ktoś z Was ma? Bardzo bym prosiła o pomoc. Gdzie mozna ja znaleźć?
katarzynafraser@wp.pl
z góry dziekuje
http://amber.sm.pl/ksiazka.php?indeks=007136
tutaj można kupić książkę (w Empiku i na Merlin.pl nie znajdziecie)
Swoją drogą, gdy zaczynałam ją czytać spodziewałam się fabuły takiej jak ta w filmie tylko rozbudowanej o parę wątków. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to dwie bardzo różniące się od siebie historie!
Najbardziej zaskoczyło mnie pochodzenie Hauru, a raczej Howella :)
Tytułowy bohater zawrócił mi w głowie gdy oglądałam film, więc nieźle się później uśmiałam czytając o nim w roli rugbysty. I jeszcze jak byl pijany to tak słodko zapewniał "a właśnie sze jestem czeźwy" xD
po tylu wypowiedziach, chyba w koncu skusze sie na ksiazke. Film podobal mi sie BARDZO.
"ruchomego zamku hauru" nie czytałam, ale niedawno skończyłam "Zamek w chmurach". wierz mi, warto! ;)
Zacznijmy od tego, że to nie jest adaptacja. Nawet nie wiem czy bym to nazwała "na podstawie". Miyazakiego po prostu zainspirowała książka Jones i postanowił stworzyć własną wersję tej historii.
Moim zdaniem film jest lepszy. Akcja w książce jest mozolna, i nie wyczytałam w niej jakichś szczególnie ciekawych relacji Sophie z Hauru. Zwyczajnie na końcu od razu się w sobie zakochali i powiedzieli sobie wszystko. W filmie za to przez cały czas da się wyczuć te ciekawe momenty, które ich zbliżają do siebie, tą miłość, to jak Sophie patrzy na Hauru. Jones w książce zwyczajnie takie podsycające momenty pominęła.
Błąd, autorka nie mogła czegoś "pominąć"-to Miyazaki mógł coś dodać od siebie. UCzęść szczegółów skopiował bardzo wiernie (np. ilośc jajek i boczku, hehe), jednak uprościł niektóre wątki, pozamieniał fakty według swojego uznania.
Według mnie i książka i film mają swój urok, choć przyznam, że książkowa opowieść jest bardziej wciągająca: doatałam wczoraj i nie mogłam się od niej oderwać, więc niestety została przeczytana w 2 czy 3 godzinki. Straciłam rachubę. Poza tym niesamowicie się z niej zaśmiewałam. Spohie jest w niej o wiele bardziej beszczelna, a Hauru zwyczajnie wredny.
Polecam gorąco wszystkim i ksiązkę i film. Pozdrawiam!!!
co do tego boczku i jajek to chyba nie było innej opcji skoro były trzy osoby, to trudno żeby zrobili 2 plastry boczku i jedno jajko, hihi :3. książki nie czytałam, ale coś czuję, że niedługo po nią zasięgnę. a film mnie zauroczył. aż sama się dziwię, bo myślałam, że po spirited away i księżniczce mononoke nic już mnie tak nie zachwyci. ale ten film dla mnie jest arcydziełem!
Hmmm... W takim razie ja chyba też sięgnę po książkę, skoro tyle osób ją poleca ;) No a nie zgodzić się zwyczajnie nie wypada :) film świetny, podobnie jak Spirited Away i Książniczka mononoke, zasypuje widza genialnymi i oryginalnymi pomysłami ;) to najbardziej lubię u tego reżysera - choć najwyraźniej te z "Howl's Moving Castle" nie były do końca jego ;) ale to nie zmienia wrażeń ;)
Po książkę sięgnę, a film polecam... Bardzo ;) 9/10
Nadal uważam to jako 'pominęła'. :) Wyłączmy z tego Miyazakiego, bo ja nie mam na myśli tego zjawiska, że on coś pokazał, ale ona tego nie zrobiła. Chodzi mi zwyczajnie o samą książkę, bez porównania do filmu. Tak, pominęła w książce to ich 'dochodzenie' do tej miłości. Pominęła w międzyczasie wszystkie wszystkie oznaki mogące zapowiadać co będzie potem. Po prostu ciach i oni nagle są w sobie na końcu zakochani.
I ja wiem, że kto się czubi ten się lubi, ale autorka nawet nie wprowadziła ani jednego elementu, który by określał na jakiej stopie jest to ich dokuczanie sobie. :)
Wg.mnie książka jest lepsza(choćby z powodu wścibskiej Sophi).Zdziwiłam się że film dostał nominacje do Oscara.Miyazaki robił lepsze filmy,z ciekawszą i mniej przewidywalną fabułą.Ale tak ja założyciel wątku przyznaje że filmy w których palce mieszał Miyazaki to arcydzieła.
mnie film zachwycił do granic możliwości, więc sięgnięcie po książkę było dla mnie koniecznością.. i niestety, pani Jones bardzo mnie w niej zawiodła. w porównaniu z magiczną, kolorową, bogatą opowieścią z dzieła Miyazakiego pierwowzór wypada bardzo słabo. znacznie mniej plastyczny, momentami bardzo pobieżnie traktujący relacje międzyludzkie i opisy (czasami tak bardzo chciałam, żeby autorka raczyła ująć cokolwiek w sposób dokładny, szczegółowy i bliski. niestety!), fabuła robi się na końcu strasznie naciągana.. no i relacja Sophie-Hauru - sztucznie (jeśli w ogóle) rozwinięta i pretensjonalnie zakończona. bardzo nie pasowało mi, że Hauru pochodził, skąd pochodził (nie chcę tu spoilować ;)) - to odbierało tym światom połowę magii.
no i najważniejsze - u Miyazakiego Hauru nie uganiał się tak aktywnie za panienkami, tyyyyle zyskując na romantyzmie i uroku.. ;)
Hmm... troszkę nie pasuje tu stwierdzenie "pani Jones bardziej mnie w niej zawiodła" Bardziej pasowałoby Miyazaki ponownie mnie zachwycił, ponieważ pokolorował po swojemu książkową historię i dodał do niej swojej magii. Nie zapominajmy jednaj, że pomysł wyszedł od Autorki książki, a Miyazaki tylko z tego skorzystał i miał możliwość przerobienia na swój sposób. Mi jednak bardziej podobały się pierwowzory bohaterów. Wredniejszy i bezczelny Hauru i pyskata Sophie ;) Pozdrawiam!
nie 'bardziej', a 'bardzo'. Stwierdzenie pasuje o tyle, że po prostu znacznie więcej spodziewałam się po pierwowzorze 'Zamku' i po jego autorce, rzekomej 'pierwszej damie fantasy'. Kolejność powstania dzieł nie ma tu nic do rzeczy :]
Zgadzam się z Sugar, chociaż coś takiego się rzadko zdarza - film mnie zachwycił, a pierwowzór - książka D.W.Jones średnia.
Coś takiego zdarza mi się drugi raz, po "Malowanym welonie", ekranizacja wzruszająca i przepiękna, książka za to spłycona (sic, powinno być na odwrót) i chwilami dość męcząca.
Też się zgadzam. :) Ale to przynajmniej bardzo pozytywnie świadczy autorze filmu. Miyazakiego uwielbiam właśnie za coś takiego, za to, że tą średnią historię zobaczył w tak wspaniały sposób. :) I to pokazał.
"Wredniejszy i bezczelny Hauru i pyskata Sophie" - tego mi właśnie w filmie brakowało. Ich słowne (i nie tylko :D) utarczki nadały powieści niesamowity urok i bardzo przyjemnie mi się je czytało :) Niestety, pan M pominął całkowicie pochodzenie Hauru (co wiele o nim mówiło), jego uganianie się za dziewczynami (które jeszcze jestem w stanie wybaczyć), klątwę ("Pieśń" Johna Donne'a!), no i najważniejsze, to, co zacytowałam. Film jest zupełnie różny od powieści i jeśli miałabym wybierać, wolę powieść, mimo że oglądałam go z przyjemnością.
Wścibska,bezczelna Sopki zamias usłuznej i pobłażliwej była o wiele lepsza wg mnie.A Hauru uganiający się za dziewczynami nagle jest zainteresowany Sophi to chyba takie bardziej 'miłosne' zakończenie.
Panie Jones troszeczke zawiodła mnie w zakończniu,ale i tak ma u mnie większy plus niż mistrz Miyazaki.
Nie wie przypadkiem ktos, kiedy, i czy w ogole zostanie wydana 3 czesc ksiazkie o Hauru i Sophie? Chodzi mi o ksiazke "House of Many Ways" (dosł. Dom Wielu Dróg). Mam nadzieje, ze ja wydadza w Polsce. Chcialabym poznac dalsze przygody bohaterow.