Przyznacie, że dziw bierze, że zdecydowano się na zastosowanie identycznego tytułu w
polskim tłumaczeniu do dwóch różnych filmów tego samego reżysera. A przecież zbędnej
konfuzji można było tak łatwo zapobiec. Przecież wystarczyło przetłumaczyć tytuły dosłownie i
mielibyśmy kolejno "Sabotaż" i "Sabotażystę". Ech, kręte są ścieżki "polskiej szkoły
tłumaczenia tytułów filmów"...