Zmierzch lubie, bo można się pośmiać. Mimika twarzy Kristen Stewart rzeczywiście powalająca. Myślałam, że będą bardziej zabawne fragmenty, choc można było się pośmiać gdy podczas zdejmowania świętej koszulki świętego Taylora Lautnera, po sali kinowej rozległo się wzdychanie. Końcówka mi się podobała, nie spodziewałam się czegoś takiego. Jednocześnie miałam nadzieje, że wreszcie to będzie horror (podobno to taki gatunek) czyli miażdżenie, rozczłonkowanie, a jednocześnie myślałam, że przecież tak nie może się to skończyć. Jedyne czego zabrakło (i dzięki Bogu), to to, że nie było tej przesadzonej słodyczy czyli "Kocham Cie Bello'' i ''Ah Edwardzie jak też Cię kocham!'' i tak w koło macieju. Film nie powalił, ale nie żałowałam, że poszłam i wydałam na bilet.