Wymienię po trzy zalety i wady - by nie zabierać Wam za dużo czasu:)
Zacznę od zalet:
1. Muzyka. Muzyka w każdej części jest świetna, nie ma tu żadnego zaskoczenia. Jedyny element, który będzie mi się zawsze podobał.
2. Nie pamiętam (ale nie mówię, że tak nie było), by w książce opisali wizję Alice. Chyba tego nie zrobili, bo książka była pisana z punktu widzenia Belli, więc wizji nie było. I tu mnie zaskoczyli, ciekawie zrobione, i tym samym ciekawie zakończone - jako, że film kończy się tak jak książka - bez wojny. No i śmierć Carlise i Jaspera... Jeny, wtedy ten film podbił się o kolejny punkt w ocenie - znów zaskoczenie.
3. Renesmee - śliczna, śliczna i jeszcze raz śliczna dziewczynka. No i odwieczne pytanie - czemu amerykańskie, ba brytyjskie, niemieckie - wszystkie dzieci potrafią grać, a na polskie nie da się patrzeć??
Wady:
1. Bella - masakra, nie mogę patrzeć na tę dziewuchę. I ten jej krzyk na Jacoba - "Nazwałeś moją córkę po potworze z Loch Ness?!" - dosłownie, jakby krzyczała zarzynana, gadająca świnia. Straszny ma głos...
2. Efekty - można się poczuć jakby oglądało się film z roku 2000... Co ja gadam, wtedy mieli lepsze efekty niż twórcy tego filmu. Nie wiem kto zatwierdził te efekty, ale były denne...
3. Codzienność wampirów - "dżiii" - czy oni jedyne co robią to stoją w salonie i gadają? Seriously?
Wymieniam po trzy jako, że nie wiem czy dałoby się znaleźć więcej plusów, a na minusy miejsca nie starczy:D Jeszcze trzeba by opisać okropny śmiech Aro, sytuację z Charliem, głupie żarciki wplecione w powazne sytuacje, drętwe aktorstwo itd, itp...
Mam sentyment do książki, choć już jej w ogóle nie pamiętam - i z tego tytułu i tych jedynych, trzech plusów dostaje ode mnie nieco zawyżone 5/10.
Zgadzam sie w każdym punkcie.. Osobiście nie czytałem żadnej części.. ..każdą, prócz ostatniej, widziałem w kinie i nie żałuję, że ta ostatnia, w ramach tradycji, nie wynudziła mnie na dużym ekranie.. W moim przypadku podobało się tylko ostatnie 25 minut - wiadomo dlaczego.. Mimo to efekty miejscami były niestety śmiesznie, niżeli niesamowite czy zaskakujące.. Tylko ostatnie minuty rozbudziły mnie na tyle by ocenić film nieco wyżej..
Ja tylko co do "okropnego" śmiechu Ara. Jak rozumiem wg Cb jest to minus... Widze tez ze niezbyt uwaznie czytalas ksiazke bo rzeczywiscie nie bylo tam wizji Alice. Do rzeczy w ksiazce S. Meyer ukazuje Ara jako wampira rozstrojonego psychicznie przez swoj wiek, wiec nie ma sie co dziwic ze kiedy pan M. Sheen poczytal o nim w ksiazce jego śmiech zagral tak a nie inaczej. Jego smiech brzmi troche jak smiech szalonego naukowca, prawda? Nie jest zbyt przyjemny, ale czy gdzies jest napisane ze taki ma byc?? Nie. Uwazam ze nie nalezy tego krytykowac... Ale to tylko moje zdanie...
A co do Reneesme uwazam ze jej twarz jest troche znieksztalcona...
Książkę czytałam dwa razy - jak tylko wyszła. Więc kilka lat temiu. Oczywiście, że autorka przedstawiła Ara tak jak piszesz - i do tego nie mam żadnych obiekcji - do śmiechu owszem. To brzmiało co najmniej komicznie. I tylko tyle. Szalonego naukowca? - nie, zdecydowanie ni. Prędzej można by to opisać jako śmiech osoby chorej psychicznie, której nie podano leku.
A Reneesme wg mnie jest śliczna, ale idąc Twoim tokiem - była przedstawiona tak w książce, więc nie ma co tego krytykować...:)
Pozdrawiam
OK może trochę przesadziłam z tym szalonym naukkowcem, to sie zgodze :D
Pozdrawiam:D
Co do Ara to on wogle był okropny , podobnie jak reszta Volturich ( choćby Jane ... Kurde jak jak ja jej nie cierpię) . Co do Belli to faktycznie Kristen jest koszmarna w tej roli ale i tak w porównaniu do pierwszych dwóch części Sagi nie wypadła tu aż tak źle .
Co do plusów to napewno muzyka i wizja Alice ale Renesmee ? Ona była tak sztucznie zrobiona że aż biło po oczach ... To już większym plusem są te śmieszne sceny bo bez nich ( moim skromnym zdaniem ) było by trochę za poważnie .
Co do minusów to mnie wkurzało właśnie to że tak mało było powiedziane o Cullenach i ich codziennym życiu . W książkach niestety też tak było bo Meyer pisała je z perspektywy Belli i skupiała się głównie na jej uczuciach Powinna troche więcej czasu poświęcić wampirom .
Ponoć miała powstać książka oczami Edwarda, ale nie wiem na czym się skończyło.
I w sumie to przez Kristen już nigdy nie sięgnę po te książkę, bo jak będę czytać o pięknej, mądrej, acz nieudolnej Belli to będę miała przed oczami jej rozdziawioną... twarz:)
I w ogóle odnoszę wrażenie, że ostatnia część książki pisana była na szybko, na siłę. Ale to tylko wrażenie.
Mi tam sie wydaje, ze on taki okropny to nie byl... Moze to troche za duze slowo...
A co do Volturich to rzeczywiście ich niektore czyny (zwlaszcza Caiusa) byly okropne, ale przeciez gdyby nie oni to chronilby porzadku w tym swiecie? Nw.
a Jane sama z siebie taka napewno nie byla ona tez zostala zmnieniona w wampira dla Volturich i pozniej zmanipulowana przez Chealsea
Jane to wogle była żałosna , ona nawet nie umiała walczyć . Zamiast się bronić przed Alice która (słusznie zresztą ) się na niej zemściła to ta kretynka zaczęła uciekać i dała się rzucić wilkowi na pożarcie. I to ma być ta najmocniejsza broń Volturi ???
Najmocniejszą bronia Volturi jest wtedy gdy nikt nie blokuje jej talentu...
No a jak jest jakas tarcza to wszystko konczy sie tak jak w wizji
Bo sila Volturi to glownie talenty, bo nie sadze zeby dobrze walczyli
Zdziwilo mnie tez to, ze Trójca tak latwo dala sie pokonac w koncu po tylu wojnach powinni miec chyba wprawe, co nie?
No pewnie że tak . Kurde, przez całą Sagę Cullenowie tak strasznie się ich bali i robili co mogli by jak najmniej mieć z nimi do czynienia a tymczasem jak już doszło do walki to ich rozgromili :)
A mi się wydawalo ze Marcus to sie specjalnie dal zabic, bo on chyba powiedzial cos w stylu "nareszcie'
Nie dziwie mu sie... XD
Też się nie dziwię. Zawsze wyglądał na tak zblazowanego i znudzonego życiem ... A tak wogle to ile można znieść takiego np. Aro ?
Nooo ja tez bym chyba nie wytrzymala :D
Z jednej strony Aro cieszacy sie wszystkim jak dziecko
a z drugiej Caius ktory chce wszystkich zabic
Mozna zwariowac. Wydaje mi sie ze Marcus byl tam jedynym normalnym:D