Nie jestem fanem (ani antyfanem) sagi Zmierzch. Książki napisane przez Stephenie Meyer nie były tragiczne (choć dobrymi bym ich nie nazwał). W całej sadze było wiele błędów, które ukazywały niewiedze i słabą wartość pisarską autorki. Ekranizacje były takie sobie. Nie zachwyciła mnie żadna wcześniejsza część, choć z drugiej strony obejrzałem je i moim zdaniem rzetelnie oceniłem.
O "Przed Świtem cz.2" słyszałem, że jest najlepszy z sagi. Postanowiłem zatem obejrzeć to cudo. Mam 22 lata, gatunki fantastyczne są moimi ulubionymi.
Chciałbym zatem napisać, iż ten film był zachwycający, oglądało się go niezmiernie miło. Chciałbym napisać, że był lepszy od poprzednich części i w końcu powinien zadowolić nawet anty-fanów.
No właśnie... chciałbym...
Niestety nie mogę. Film po prostu jest nudny i wyjątkowo drażniący. Po pięciu minutach (a zatem w zasadzie po ledwie 2 minutach filmu nie licząc napisów początkowych) miałem ochotę go wyłączyć - to mówi dużo, gdyż ostatnio zdarzyło się to tak szybko, gdy na TVP pokazywali Opowieści z Narnii z super dubbingiem. Wytrzymałem, choć z każdą chwilą, coraz bardziej miałem tego filmu dość.
Mniej więcej w połowie filmu zaczął się film. Nadal niestety czuje niedosyt. O ile książka Meyer mnie nie drażniła, o tyle druga część ekranizacji jest zrealizowana fatalnie. W ogóle nie trzyma w napięciu, jest nie tyle przewidywalna, co po prostu mdła...
Nie oglądałem filmu z przyjemnością i nie mogę go nikomu polecić, chyba, że trzynastoletnim dziewczynkom (nawiązując do tematu rzekomego pracownika kina). Ot z tej części zrobiono najgorsze romansidło jakie w życiu widziałem (choć prawdę mówiąc nie gustuje w tak mdłym gatunku). Sceny bitewne były wyjątkowo nudne, choć lepsze od reszty filmu. W rezultacie bardziej imponujący i rozrywkowy będzie dowolny fragment programu "fakty" w TVN, czy dowolna msza transmitowana przez TV Trwam.
Szczerze nie polecam.
* z góry zaznaczam, iż oglądana przeze mnie wersja to angielska z napisami.
Ode mnie 4/10 (gdyż film krótkimi momentami dał się oglądać).
Mam bardzo podobne odczucia. Daję 5/10 za epicki moment przemiany Jacob'a przed Charlie'm oraz siłowanie na rękę.
Uwielbiam fantastykę, jednak tutaj... zrobili z tego... takie... COŚ, iż ma się ochotę wyrwać monitor z gniazdka i wyrzucić za okno. Tandetą wieje na kilometr!
Większość wątków zmieniona, bądź pominięta... akcja gna tak szybko, że w pewnych momentach przestaje się to trzymać kupy... całość nie wciąga... - obejrzałam to ze zwykłego sentymentu do ksiązki, której nie może się ten film równać. Choć nie liczyłam na zbyt wiele...
Tak jak wspominałeś, zrobili z tego marne romansidło, okropnie przesłodzone i przewidywalne. Co do odbioru - myślę, że będzie miało swoją rzeszę fanów (głównie nastolenich fanek), które nie szukają nic więcej, poza marną rozrywką... i kilkoma idolami na ekranie.
Ogólnie film jakoś przeżyłam, oczywiście w domu... i również wersję ang z napisami. Każdy ma inny gust, jednak nie mogę z czystym sumieniem polecić tego filmu, nawet najwierniejszym fanom... Jednak książka to książka, przeważnie nie da się jej przenieść na ekran w takim stopniu, by mnie zadowolić...