A mnie ten film rozdarł na dwie części. Z jednej strony film znakomity. Klimat filmów klasy B, lekko pachnący Tarantinem. Aktorzy drugoplanowi barwniejsi niż główni bohaterowie, w tym przypadku oldschoolowi wyjadacze nie zawiedli. Znakomita rola del Toro (złego do szpiku kości), a i Travolta daje radę, a wisienką na torcie jest Salma i jej bohaterka. Dodatkowo Emile Hirsch (Spin - księgowy) wywoływał uśmiech na mej twarzy za każdym razem kiedy się pojawił.
z dugiej strony niestety tyle samo kiczu co dobrego humoru i akcji. Przesadnie altruistyczna postac głównego bohatera bardziej rozbawia niż przekonuje do maksymy "peace and love" (momentami chciałam strzelić mu z liścia za te bzdury, które wygadywał). Lubię Blake i uważam, że jest piękna ( wizualnie, doskonale wpisała się w klimat filmu) ale albo jej dialogi były napisane bez polotu albo jej beznadziejna gra aktorska zawiniła. Myślę, że w tym przypadku obie te rzeczy ciągnęły film na dno. Niestety kilka sezonów plotkary nie nauczy jej prawdziwego aktorstwa.
ogólnie film jest przyjemny: piękna sceneria, dobra muzyka, miłość, seks, przemoc, zdrada, czarny humor... a wszystko to na tle zielonego listka po którym nawet wizja kilkumiesięcznego zamknięcia w brutalnych warunkach wydaje się lepsza : )
Oczywiście, aby lepiej odczuć atmosferę filmu zalecany jest uprzedni 'relaks na zielonej trawce'.