O walce Martina Luthera Kinga o prawo do głosowania dla społeczności afroamerykańskiej na Południu. Poprawnie, można wręcz powiedzieć: za bardzo. "Selma" sprawia wrażenie dobrze odrobionego zadania domowego "na temat". Niemrawa reżyseria nie jest w stanie wykrzesać z historii najmniejszych emocji, złapałem się na tym, że jedynym uczuciem towarzyszącym mi przez cały seans była... obojętność. Nie pomogły nazwiska w obsadzie, ani uroczysty ton "laurki" dla laureata Nobla. DuVernay nie udźwignęła tematu, zaledwie prześlizgując się po jego powierzchni. Papierowe dylematy, deklaratywne linie dialogowe, postawy bohaterskie i tchórzliwe - równie dobrze można było nakręcić na ten temat dokument z "gadającymi głowami", efekt byłby podobny.