i w niej wypada bardzo dobrze.
Pomyłką jest porównywanie go do brudnych westernów Leone, czy Dzikiej bandy,
czy innych w konwencji na poły komediowej (np Sędzia Roy Bean, Ballada o Cable Hough'u).
Oczywiście, że jest czarno-biało, lekko naiwnie i przerysowanie ale to taka
lekko sentymentalna podróż w przeszłość, kiedy jako dzieciak oglądało się o wiele mniej warte
westerny z rozdziawioną buzią.
Dlatego polecam, głównie starszym panom, wielbicielom gatunku.
No tak, ale dziś już nie jesteśmy dziećmi, a i ta Ameryka inaczej się jawi. Typowy film ku pokrzepieniu serc.
"Silverado" jest laurką dla fanów gatunku. Przecież kiedyś nawet "Winnetou" robił ogromne wrażenie. Każdy amerykański western po roku 1970 był próbą powrotu do starych dobrych lat i należy o tym pamiętać.