wzbudziło w mnie cynizm(patrząc na wiek scenarzysty 1975 r zrozumiałem,że ten człowiek,nic nie wie o czasach w których żył Riedel-ten koncert w szkole,ognisko na dachu,stawianie się do WSW-ówczesnej żandarmeri,czy zrobienie dziury w ścianie do mieszkania- to poprostu istne SF,albo dobry żart z dzisiejszego młodego widza(bo u starszych ten obraz poprostu wywoła śmiech , gdyż to bybyło niemożliwe na tamte czasy.Owszem mógł koczowac na dworcach,pić w krzakach,ale nic więcej,bo MO szybko by go uziemiło i by nigdy nie miał szansy na karierę ) i kpiącym okiem dalej brnełem w film i w pewnym momencie straciłem kontakt z rzeczywistością.Gra Kota ,muzyka (za którą przyznaję nieprzepadam!),która idealnie wkomponowuje się w obrazy porwały mnie w tą balladę o wokaliście Dżemu.Odbyło się to na tyle,że osobę którą odbierałem dotychczasowo abwiwalentnie z koncertów z początku lat 90-tych ( bo wtedy DŻEM stał się zjawiskiem krajowym i dotarł z koncertami na Wybrzeże)zaczełem postrzegać inaczej.Cóż liryka to nieodłączny element filmów.Ale film mi się spodobał i wiele poetyckich scen niesamowicie mnie ujeło!Gratuluję film naprawdę D O B R Y i jest warty obejrzenia abstrahując od realiów i faktycznej postaci RR,która mogła być pierwowzorem ujmującego bohatera filmu,świetnie zagranego przez Kota !