Właśnie zdałem sobie sprawę, że takie filmy są w pewien sposób skazane na porażkę... No bo jak w półtoragodzinnym filmie objąć ogrom życia jednej osoby, tak naznaczonej przejściami jak Rysiek Riedel... To, co zobaczyłem, to jedynie wycinki, a nawet impresje na temat wycinków, jakby trailer bajki o zagubionym człowieku, który tylko w muzyce potrafił odnaleźć swoje prawdziwe JA...
Pierwsza połowa filmu jakoś zupełnie do mnie nie trafiła, trochę kiepsko wyglądały dla mnie sceny "śpiewane", gdzie ewidentnie przebijał się playback... Ja rozumiem, że ciężko jest zegrać wokal z plaży, ale w takim filmie przydałoby się trochę więcej autentyczności. W dodatku sam nie wiem, czy to śpiewał Kot czy może znowu ktoś inny... Przyznam się, nie jestem fanem Dżemu i film obejrzałem z czystej ciekawości, by poznać spojrzenie innych na to zjawisko, jakim niewątpliwie jest ten zespół. Druga połowa filmu jest bardziej poruszająca, Kot pokazuje tutaj co potrafi, widać ciężkie zmagania Ryśka z uzależnieniem pod koniec życia.
Generalnie nie jest źle, rola główna zagrana całkiem dobrze, ale w całym filmie jest jakby za dużo chaosu... w końcu nie ma się co dziwić, nie można wszystkiego pokazać i w końcu jak by się tego nie zrobiło, i tak znajdą się jakieś wady...
5/10