W porównaniu do takich filmów jak np "Ray" Taylora Hackforda "Skazany..." wypada w raczej średnio. W filmie brak jakiegoś punktu zaczepienia, cała historia opowiedziana jest jako całość przez co brak więzi z "filmowym Ryśkiem". Film był by o wiele ciekawszy gdyby historia skupiała się albo na samej postaci Ryśka i jej relacjach z rodziną i zespołem, bądź też skupiał by się głównie na muzyce i z tej perspektywy prezentował postać. Kot nie za specjalnie poradził sobie z rolą, chociaż wciąż jestem pod wrażeniem tego jak bardzo jest podobny do Ryśka :) Natomiast najgorszym aktorem w filmie jest według mnie Maciej Balcar, którego "gra" jest po prostu tragiczna. Większość dialogów w jego wykonaniu brzmi tak sztucznie jakby ktoś beznamiętnie czytał książkę na głos :-/. Natomiast najlepiej zagrała swoją rolę Jolanta Fraszyńska :)