Po obiecującym początku film się niemiłosiernie rozleniwił, prezentując głupkowate zabawy na plaży. Zakończenie nie uratowało go. Wolę Brutalnego Glinę.
Tylko, że o to tam właśnie chodziło. Gangsterzy trafiają na jakieś zadupie i zdejmują maski wrednych sk...wieli z Yakuzy - zwyczajnie dziecinnieją.
"zdejmują maski wrednych sk...wieli z Yakuzy"
Tego każdy się domyśli. Nie ukrywam jednak, że film od tego momentu robi się tak męczący, że aż skręca. Kolejną bolączką Kitano (oprócz tych które wymieniłem w innych tematach) jest też to, że w większości filmów, kiedy już wciągnie widza (choć nie są to fabuły wysokich lotów) lubi nagle przystopować fabułę, przez co film się niemiłosiernie dłuży, oraz skupia na zupełnie nieważnych pierdułach. Inne przykłady - Hana-bi, Brat (ale ten to całkowita porażka).
Brutalny glina - jako debiut można uznać. Jednak powtarzający się w następnych produkcjach archetyp jego bohatera, w zupełnie różnych rolach (kochający mąż tłukący gościa przy żonie za to że jej zwrócił uwagę), próba nadania sfery emocjonalnej kamiennej twarzy i postaciom w stylu Van Demme'a wychodzi mu bardzo miernie.