Patron gothek, weebów i wszystkich uwięzionych w toksycznej relacji ze swoją ulubioną franczyzą-tasiemcem. Niczym Prometeusz ukradł ogień swojemu ojczystemu korpo-molochowi, by następnie obdarzyć nim ludzkość. Fandomy wkroczyły w XXI wiek, a Internet odmienił konsumpcję popkultury na zawsze. I to właśnie wtedy, gdy miał umrzeć niczym Chrystus za grzechy japońskiego writing roomu, został wskrzeszony i przykuty do skały, gdzie marketingowy sęp wydłubywał resztki jego atrakcyjności i przerabiał je na merch po wieki wieków.
Tylko kto użyczy mu głosu? Robert Pattinson? Karl Urban? Keanu Reeves? Nicolas Kim Coppola? Możliwości stojące przed Paramount są nieskończone, dlatego mam nadzieję, że panowie w garniturach odpowiedzialni za casting dobrze wiedzą, kogo wybierają.
Tymczasem strzelam, że do ujawnienia ów głosu dojdzie w kwietniu, a do premiery zwiastuna właściwego gdzieś w sierpniu. Obudźcie mnie, jeśli się nie pomylę.
No i mamy zwiastun. Film zapowiada się w miarę okej. Ot Szedoł jest cały mokry i terroryzuje Tokio w deszczu (widać że kręcone pod fanki), Sonic będzie przeżywał skreślenie Marsdena z obsady w połowie filmu, a Carrey będzie się droczył z Carreyem. Tylko martwi mnie ten zwrot w postaci podróży w czasie, bo takimi plot device'ami można łatwo spierdzielić nawet najprostszy z pomysłów.
Zwiastun drugi - ARK rozdupca Księżyc, Szedoł znalazł spluwę, Carrey rzuca się na Carreya jak dziki zwierz. Innymi słowy, "czekam".