czemu w Europie da się zrobić film "z jakiegoś powodu" [...bo artyście w duszy grało...], a w Stanach robi się prawie wyłącznie "w jakimś celu"? Albo leczy się narodwe kompleksy, albo prostuje skrzywienia społeczeństwa, albo - ja tu - Dzięki takim filmom jedyny sprawiedliwy na tym świecie naród amerykański zawsze ma gotową instrukcję co myśleć na temat aktualnych działań rządu i dlaczego bezwzględna pacyfikacja kolejnego kraju jest w 100% uzasadniona, nieunikniona i dlaczego matki mają z dumą wysyłać swoich synów do walki ze "złym" tego świata - a to do Zatoki, a to go Afganistanu, a to do Wietnamu...