które siedzą w domu, cały dzień wcinają chipsy i marzą o wielkiej miłości.
Przyjeżdża piękna nieznajoma, od razu się zakochuje w niepokornym chłopcu, który robi minę rzezimieszka, ale naprawdę ma dobre serce i próbuje uratować budynek przed wyburzeniem. Ble ble ble, dla naiwnych.
Lepiej odłóżcie paczkę chipsów i pobiegajcie w parku.
A ja lubię te filmy. W nich chodzi głównie o pokazanie tańca jako pasji, sposobu na siebie, oderwanie od rzeczywistości, te ckliwe fabuły są tylko chwytliwym dodatkiem.
Ja nie lubię tańca, zwłaszcza takiego typu hip-hop, bo jest zbyt wyuzdany. Oceniam więc fabułę i ogólne wrażenia, a te są marne.