Nakręcony naprędce, wymyślony na poczekaniu horror ze stajni Rogera Cormana. Zgodnie ze wspomnieniami poszczególnych członków ekipy, nikt zaangażowany w realizację nie wiedział do końca o czym obraz ma tak naprawdę traktować, a reżyserią zajmowało się po kolei kilka osób. Niespójność i brak ogólnej koncepcji są w trakcie seansu bardzo wyraźnie odczuwalne, przez co film działa na widza dosyć nużąco. Na plus na pewno należy zaliczyć udział tria: Nicholson (który kręcił również końcowe sceny), Karloff, Miller oraz klimat, podpadający pod cormanowskie adaptacje prozy Poe'go. Na tym jednak dobre strony się kończą - całość zdecydowanie tylko dla zagorzałych fanów kina klasy Z.
No są to takie popłuczyny trochę po lepszych filmach. Też można odczuć, że ogólnie nieco przekombinowane wszystko jest, dużo nielogiczności. Też ciągle inaczej tę kobietę nazywają. Szkoda trochę Karloffa, który na finał się widać nieźle zmoczył.
W ogóle nie skumałem tego ostatniego zwrotu akcji, że niby kto był Erykiem? Że jak hrabia nie żyje w jakim sensie? W dwóch zdaniach chcieli wszystko obrócić o 180 stopni, ale to wciąż nie miało do końca sensu.
Ogólnie do poziomu "Kruka" czy "Zagłady Domu Usherów" to temu daleko.
A i moje pytanie, czy krypta z tego filmu nie została też wykorzystana w Draculi tym pierwszym od Hammera z Christopherem Lee? Dałbym sobie uciąć pewną część ciała, że wygląda identycznie.