Takiego gniota dawno nie widziałam, ale musze przyznać, że był reżysersko "poprowadzony" konsekwentnie do końca. Tylu wpadek naliczyłam co niemiara: Jedzie konno po burzy a na plaży pełno śladów ludzi, koni. Dziewczyna w czasach napoleońskich ma makijaż i fryzurę z lat 60-tych. Miała wiadro potem już biega bez wiadra. Dziewczyna szła on biegł a nie mógł jej dogonić.Miał konia, nie miał konia, potem znowu miał konia. W domu staruchy cudownie znalazł papier i narysował portret dziewczyny. Jechał w mundurze bez kamizelki, w domu staruchy już jest w samej kamizelce, potem w pelerynie i kamizelce, później już jedzie na koniu, który odnalazł się w cudowny sposób, już w samym mundurzei kamizelce a kadr potem ma już pelerynę. Gdy dojechał do zamku dodatkowo doszedł i kapelusz oraz rękawice. Dziewczyna na portrecie w zamku malowana tą samą ręką co jego szkic.Koń w stajni zupełnie inny niż ten na którym jechał.Drzwi na jednej stronie solidne z drewnianych beli, po drugiej stronie obite sklejką. Posadzki w zamku to wylany beton(jak to w hali zdjęciowej bywa). W pokoju barona to colt amerykański(czasy napoleońskie).Baron ma napad niby psychozy i traci przytomność a lokaj robi mu zimny okład na czoło. Czemu w krypcie z nagrobkami leżą skrzynki(na wino dla zamarłych?;-D) Lokaj po schodach do tejże krypry zbiega pięć razy dłużej niż inni. itd itd. To tylko ułamek bzdur które udało mi się spostrzec.