Film niezły, ale dziewczyny mało seksowne w tych staromodnych ciuszkach i przez dłuższy czas wieje nieco płycizną, na szczęście końcówka punktuje fabułę w górę. Oprawa wizualna bardzo dobra, muzyka OK...
ale ten wokal Bjork... Dla mnie to jest amelodyjne wycie, zupełnie psujące rytm piosenek.
Ja to okreslilem jako nosowe spiewo-falszowanie.
Mi oprocz tego co napisales totalnie nie pasowaly covery (where is my mind, we will rock you).
Ja bym wywalil z sountracka Emily (szczegolnie z where is my mind, bo w sweet dreams jeszcze nie bylo tak tragicznie chociaz brakowalo mu mocy), Bjork oraz kazdego powiazanego z tym co zrobili z queensami.
Muzycznie tak jak mowisz - bylo ciekawie, wokalnie - w wiekszosci slabiutko.
Jedyny utwór który tak naprawdę był zły i głupi, to był cover QUEEN, reszta to przecież mistrzostwo !
Hmm a mi się akurat ten cover podobał choć pewnie przyznam szczerze duży wpływ miała na to Amber, która pojawia się akurat w tym momencie gdy leci ten cover i ma to duży wpływ na mój subiektywny osąd ;)
Myślę że o muzykę nie ma się akurat co kłócić bo jest to bardzo indywidualna i subiektywna dziedzina i tu akurat w pełni rozumiem, że może się coś komuś nie podobać. Kłótnia nie ma sensu i za wiele się nie zdziała tak samo jak fan heavy metalu nie przekona do swojej muzyki fana popu i vice versa ;)
Od jakiegos czasu mnie ciekawi pewna kwestia - ile ty masz lat ?
Byl kiepski dlatego, ze :
a) nie pasowal do klubu - to byly lata 50 przypominam, powinni tam wstawic blues lub jazz, a nie rapowanke pod dzieciarnie (takim samym idiotyzmem byly huey'e w jednym ze snow - one wtedy nie istnialy wiec bardziej realistyczne by bylo danie latajacych spodkow niz rzeczywistego helikoptera ktory w owych czasach jeszcze nie powstal bo tego po prostu jej wyobraznia nie mogla wytworzyc - no chyba, ze glowna bohaterka tez miala zdolnosci widzenia przyszlosci)
b) moment refrenu kiedy slychac glos Frieddiego i dolacza do niego fatalny glos (czyt glos kogos kto nie potrafilby niczego zaspiewac i potrafi sobie jedynie recytowac) - to jest tak jakby upiec dobry tort, ukroic z niego kawalek, pozniej zrobic mega kupe i wetknac w nia ten kawalek tortu.
Praktycznie każda piosenka z tego filmu nie pasowała do epoki, więc szczerze mówiąc jebie mnie to. A do sceny wejścia burmistrza ten cover pasował idealnie.
Wiekszosc muzyki byla na drugim poziomie, Love Is A Drug jakos pasowalo do klubu.
Pod nazi zombies, roboty to mozna sobie wsadzic co sie chce, z jakiej epoki sie chce i nie bedzie to mialo roznicy, ale klub byl 100% realny - pozbawiony jakichkolwiek elementow fantastycznych wiec najlepiej by bylo by sceny w nim tez sie klimatycznie trzymaly kupy.
Nie mowie, ze musi to byc klasyczny blues, ale rap ?
Rownie dobrze mozna by tam dac techno - "big player dupcyś dupcyś dupcyś"
Tyle, że Love is a Drug bohaterowie śpiewali, co oznacza, że wszyscy obecni w tamtym miejscu to słyszeli, a muzyka, gdy wchodzi burmistrz jest tylko dla nas, na pewno nie leciała ona wtedy w tym burdelu.
W wiekszosci filmow tylko widzowie slysza muzyke, ale wg mnie nie zmienia to faktu, iz nawet to co my slyszymy tutaj bardziej powinno odpowiadac ksztaltowanemu klimatowi.
Rozna muzyke mozna bylo zastosowac, ale rap to wg mnie tani chwyt na takim samym poziomie co ugrzecznianie pod pg-13.
O ile rozumiem że połączenie rap+Queen może się wielu nie podobać i nie zamierzam tego negować (choć jak już mówiłem mi się nawet to podobało) to o tyle zdecydowanie nie zgadzam się że ten cover nie pasował w tym miejscu. Masz racje że może do klubu nie ale przecież ona nie leciała w klubie tylko na wejście "grubego bossa" czyli burmistrza i nie wyobrażam sobie w tym momencie jak on wchodzi jakiegoś delikatnego jazzu czy blusa. I mocniejszą muze w tym miejscu uważam za trafioną - niekoniecznie upieram się przy tym coverze że musiał być ale na pewno coś mocniejszego niż jazz czy blues.
No a zbaczając z wątku muzycznego i co do Huey'a (helikopter dla tych co nie wiedzą ;) no to jeśli doszukujesz się sensu czy logiki w swego rodzaju fantazji czy też jak przecież sam to powiedziałeś ŚNIE w nierealnym świecie no to proszę Cię litości ;> w czasach orków nie było także "Liberatorów", podczas I wojny nie było robotów a w czasach samurajów mini guna. To były sny/fantazje i mogły mieć tyle wspólnego z logiką i realnością co murzyn z członkostwem w KuKlux Klanie ;)
Troche Ci to dokladniej wytlumacze.
W swiecie fantazji moze wyobrazac sobie co chce, smoki, rozowe jednorozce - COKOLWIEK.
Ale nie ma takiej mozliwosci by wymyslila sobie dokladnie cos co nie istnieje jeszcze, lecz dokladnie takie bedzie istnialo.
Helikoptery byly juz wtedy, mogla sobie wymyslec jakis inny niz istniejace, ale nie huey'a.
Nic nie stoi na przeszkodzie wymyslec samuraja z minigunem (w latach 50 juz chyba byly podobne bronie) lub nawet samurajow z laserami, ale juz nie ma prawa by taki samuraj w wyobrazni kogos z lat 50 mial m16 z 1963.
Wyobraznia skleja rzeczy ze swiadomosci, tworzy nowe, ale nie przewiduje przyszlosci.
Cale fantasy w filmie dzieje sie w wyobrazni, ale swiat bohaterki jest 100% realny.
Rozumiesz ?
Mozesz miec sen w ktorym bedziesz widzial wytworzony nowy model jakiegos samochodu, ale on nigdy (idealnie taki jak we snie) nie bedzie istnial (chyba, ze projektujesz samochody).