Trzeba przyznać, iż Snyder wyrobił sobie w światku Hollywoodzkim pewną markę. Jego filmy zazwyczaj charakteryzują się szybkim i efektownym montażem, efektami specjalnymi cieszącymi oko oraz mocno komiksowym rodowodem. Osobiście, za szczytowe osiągnięcie Zacka w dziedzinie kinematografii uważam ekranizację zeszytów o losach Strażników - "Watchmen" bowiem miał wszystko, co winien oferować świetny film, tj. wciągającą fabułę, charakterystyczne i wielowymiarowe postacie, imponującą warstwę wizualną i muzyczną...W "Sucker Punchu", Snyder obrał inny azymut niż w w/w produkcji. W tym przypadku obraz został upstrzony wypełnionymi po brzegi fajerwerkami graficznymi scenami akcji, którym brakuje (ze względu na tak a nie inaczej skonstruowaną fabułę) spójności. Ciężki i mroczny klimat "Strażników" poszedł do pewnego stopnia w odstawkę na rzecz festiwalu jarmarcznych popisów.
Mimo wszystko dobrze się stało, iż historia ukazana w "Sucker Punchu" ma odpowiedni ciężar gatunkowy. Opowieść o dziewczynie wysłanej do zakładu psychiatrycznego i tamże kreującej własną rzeczywistość w celu wpływania na świat doczesny ma swój ponury urok. Co ważne, płaszczyzny obu światów ciekawie się zazębiają, do tego nierzadko Baby Doll (protagonistka) wchodzi w jeszcze głębszą fazę marzeń (motyw niemalże a la "Incepcja"), w której to rozgrywa się większość scen akcji.
Obraz Snydera przypomina niezwykle rozbudowany teledysk. Począwszy od samego wprowadzenia, które z przytupem wciąga widza w snutą przez reżysera mroczną baśń, poprzez sceny walk głównych bohaterek z przeciwnikami wszelakiej maści w różnorakich sceneriach. Akcja mknie jak szalona przez różne tematycznie widokówki, zatem protagonistkom przyjdzie staczać boje zarówno w okopach przypominających II WŚ, jak i średniowiecznych zamkach oraz mknących przez nowoczesną metropolię pociągach. Przekrój przeciwników również obejmuje stwory żywcem wyjęte z tworów (pop)kultury - orki, roboty oraz żołnierze przypominający swym designem Killzone'owych Helghastów (Playstation 3) to doprawdy ciekawe zestawienie. Do tego Snyder puszcza wodze fantazji podczas zabaw z kamerą - płynny i imponujący montaż pojedynków (potyczka w pociągu miażdży), z obiektywem szalejącym wokół bohaterek wygląda jak "300" na sterydach, co ma prawo się podobać.
Co jednak poza świetnymi wizualiami oferuje najnowsze dzieło Snydera? Niestety, niewiele. Pod płaszczykiem niesztampowej historyjki, Snyder próbuje przemycić istny festiwal CGI. Na swoje szczęście, ta sztuka tym razem mu się udała. Tematyczny i wizualny kalejdoskop, będący wrzuceniem do wora wszelakich fantazji reżysera i połączeniem ich w jedną całość fantazyjną historyjką, w miarę skutecznie maskuje płycizny fabularne. Summa summarum, "Sucker Punch" to dzieło nie dla każdego, dla jednych będącym ciężkostrawną papką złożoną z najpopularniejszych growych i fimowych motywów, dla innych mile łechtającym podniebienie i imponującym wizualnie smakowitym kąskiem. Mnie się produkcja Snydera spodobała - nie na tyle, by stawiać mu za to pomniki, niemniej od krytykowania również jestem daleki. Od "Watchmenów" "Sucker Puncha" dzielą lata świetlne, od "300" zaś już znacznie mniej. Polecam przede wszystkim graczom - teledysk będący ucieleśnieniem gamingowej esencji w wykonaniu zabójczych piękności to extremalna jazda bez trzymanki.
Ogółem: 7+/10 (strasznie ciężko mi było wystawić notę).