Ale nie umywa się do tego filmu nawet w 10%.
Niestety, ale Twórca doskonałych "Watchmen" w tym wypadku okazuje się być nieumiejętnym reżyserem.
Film to papka,nieudany miszmasz konwencji, przerośnięty babol, który obejrzałem z trudem.
Jedyny dobry moment to jedna z początkowych scen, w której Blue i Madame Gorsky rozpoczynają przedstawienie, wtedy faktycznie patrzyłem jak zahipnotyzowany i mimo oczywistego zakończenia miałem nadzieję na więcej.
Później jednak film okazał się denny i słaby, nie polecam.
Mógłbyś mi nieco naświetlić te podobieństwa do "Brazil"? Dawno nie odświeżałem filmu Gilliama, ale nie przypominam sobie między nimi jakichś podobieństw. Jeśli dobrze pamiętam to w "Brazil" wobec jednostki opresyjny był cały system, było też lekkie wyśmianie biurokracji, a i chyba bohaterowi marzyła się niemożliwa do spełnienia miłość ze swą lubą powracająca co rusz w animacjach uskrzydlonej postaci. Pewnie odświeżę film przy najbliższej telewizyjnej emisji, ale mógłbyś mi tymczasem przypomnieć jakieś analogie między nimi (tym bardziej, że tak często go nie powtarzają a i wspomnienie filmu już trochę wyblakło)?
Chodzi o zakończenie - moment, w którym dzieje się film to kilka sekund przed lobotomią. W "Brazil" na końcu filmu główny bohater ma podobnie - Sam Lowry zostaje "uratowany" zaraz przed torturami, jednak cała akcja jest tylko i wyłącznie niczym więcej niż jego fantazją.