PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=501864}
6,1 86 tys. ocen
6,1 10 1 86031
4,9 23 krytyków
Sucker Punch
powrót do forum filmu Sucker Punch

Zack Snyder dotychczas kręcił filmy opierające się na istniejących już wcześniej historiach. Opowiedzianych
kiedyś na wielkim ekranie, znajdujących się na kartach komiksów, czy książek. Odpadał mu w związku z tym
jeden z największych problemów z jakim muszą borykać się współcześni twórcy - stworzenie ciekawej,
interesującej i wciągającej fabuły. Tę zapewniali mu dotychczas inni twórcy, w swoich oryginalnych dziełach.
Snyder zajmował się "jedynie" ożywianiem nieruchomych obrazów, przedstawianiem tych opowieści na
wielkim ekranie. I był w tym świetny. Oczywiście nie wszystkim jego dopieszczony do granic możliwości styl
odpowiadał. Te ciągłe zwolnienia akcji, najazdy kamery na detale, zachwycanie się kolejnymi dopracowanymi
w najmniejszych szczegółach obrazkami. Mnie osobiście takie podchodzenie do tematu przekonywało,
idealnie pasowało do historii, które reżyser opowiadał i świetnie wyglądało ono na wielkim ekranie. Tym
razem Snyder rzucił się na głęboką wodę, bo "Sucker Punch" to jego autorska produkcja. Jego pomysł i
scenariusz (pisany do spółki z Stevem Shibuyą). Opowieść od początku do końca wymyślona przez reżysera,
nie oparta na żadnym materialne źródłowym, który można by było poprawić, zmienić, ulepszyć.

I w tym tkwi właśnie kłopot z tym filmem. Historia nie domaga. Efekty, zdjęcia, zwolnienia, wszystko to do
czego przyzwyczaił nas reżyser, utrzymane jest na fantastycznym poziomie. Pierwsza klasa, którą można się
swobodnie przez cały seans zachwycać. Jest to jednak tylko powłoka, pewien piękny fatałaszek, który
poprzednio upiększał interesujące wydarzenia, a tym razem nie ma za bardzo czego wzbogacać. Brakuje w
"Sucker Punch" rdzenia, czegoś na czym można by oprzeć tą całą efekciarskość. Brakuje porywającej,
zapierającej dech w piersiach, wielowątkowej historii, która by wzruszała, intrygowała, napędzała tą
rozbuchaną machinę. Ta, którą zaproponował nam Snyder jest jakaś niemrawa, zbyt nijaka, za bardzo prosta,
choć całe szczęście nie aż tak beznadziejna i bezsensowna jak opisują ją zagraniczni recenzenci. Całe
szczęście od początku widać tu pewien ciekawy pomysł, pewien interesujący zamysł, któremu
podporządkowane są późniejsze wydarzenia. Reżyser miał nam coś do powiedzenia, jego film do czegoś
dąży i nie jest tylko zbiorem efektownych teledysków, o co strasznie obawiałem się przed premierą i za to plus.
Szkoda tylko, że z realizacją tych pomysłów nie zawsze jest najlepiej i niektóre choć może na papierze
wyglądały dobrze, to w filmie sprawdziły się średnio.

Najbardziej naciągane są wycieczki głównej bohaterki do świata wyobraźni. Teoretycznie to co dzieje się na
trzecim poziomie jest odpowiednikiem, tego co aktualnie ma miejsce w rzeczywistości w której znajdują się
dziewczyny. Z tą różnicą, że jest to świat na sterydach, efektowny, wyjęty niczym z gry komputerowej. Akcja,
walki, strzelaniny i konkretna misja do wykonania. Jednakże te odwołania pomiędzy dwoma rzeczywistościami
są bardzo powierzchowne, chwilami niezwykle naciągane. Poziom gry komputerowej jest moim zdaniem za
słabo uzasadniony, za mało umotywowany, zbyt wariacki. Sam pomysł na to, by kolejne misje w
rzeczywistości przybierały niezwykłe rozmiary w wyobraźni dziewczyn był naprawdę fantastyczny, tylko szkoda,
że nie udało się bardziej powiązać tych dwóch światów. W obecnej postaci to bardzo luźne skojarzenia,
wymyślane czasami na siłę. Taniec to pojedynek z gigantycznymi samurajami, zdobywanie mapy to walka z
zombie w czasach Drugiej Wojny Światowej, a poszukiwanie kolejnego elementu czyli ognia to średniowiecze,
atak na zamek i ziejący ogniem smok. Wygląda to tak jakby Snyder wymyślił poszczególne scenki akcji i
dopiero później starał się je dopasować do głównej opowieści.

Przez to, że wycieczki bohaterek do wymyślonego świata są tak uproszczone, są one również najnudniejszymi
chwilami w tym filmie. Dzieje się w nich wiele, bohaterki powalają kolejnych przeciwników, ale ponieważ
wszystko rozgrywa się jedynie w ich głowach, nie jest to zbytnio emocjonujące i gdyby bardziej wydłużyć te
sceny, stałyby się po prostu nudne. Pod tym względem trochę lepiej ogląda się wydarzenia z domu
publicznego, w którym przebywają dziewczyny. Choć nie są spektakularne, to będąc bliżej bohaterek stają się
automatycznie ciekawsze. Te spokojne chwile, przerywniki pomiędzy jedną, a drugą nawalanką, nie
spowalniają całego filmu i powodują, że nie ogląda się go jak gigantycznego teledysku. Jednakże i z nimi jest
pewien problem, bo i one są tylko pewną fantazją, pewnym przerysowaniem, do którego również nie można
się za bardzo przywiązywać. Trudno więc powiedzieć, co jest tu rzeczywistością, a co nie, czym mamy się
przejąć, a czym jednak nie. Najlepsze w najnowszej produkcji Snydera jest pierwsze kilkanaście minut, w
czasie których dowiadujemy się jak i dlaczego główna bohaterka dostała się do szpitala psychiatrycznego.
Przedstawione bez słów, w zwolnionym tempie, fantastycznie zmontowane i nakręcone, do tego wzbogacone
o rewelacyjnie dobraną muzykę. Perfekcja, której poziomu szkoda, że nie udało się później utrzymać.

"Sucker Punch" to obrazek mówiący jak daleko możemy zajść, jak wiele osiągnąć, o ile tylko będziemy wierzyć
w swoje umiejętności, w swoją wyjątkowość. Bo choć o tym za często zapominamy, mamy przy sobie
wszystko, co pomoże nam osiągnąć sukces. Musimy jedynie nauczyć się z tego korzystać, wykorzystywać
nasze ukryte zalety i walczyć o swoje. Bo tak naprawdę to co stoi nam na drodze, to my sami. Nasze lęki,
ograniczenia, które ściągają nas na ziemię, które hamują nas, nie pozwalają realizować naszych marzeń. Gdy
się od nich uwolnimy, wszystko stanie się możliwe. Na plus tej historii trzeba koniecznie zaliczyć to w jaki
sposób się kończy. Po niezliczonej ilości potyczek, bitew przychodzi bardzo skromne, wyciszone i całkiem
zaskakujące zakończenie. Snyder nie zdecydował się na gigantyczną bitwę, największy efekt specjalny ze
wszystkich, które do tej pory widzielibyśmy i była to fantastyczna decyzja, bo jednak co za dużo, to nie zdrowo, i
taki rozbuchany finał byłby tylko niepotrzebnym przepychem. Szkoda tylko trochę, że ta zwariowana historyjka
nie została lepiej zagrana. Bardzo zawiodła mnie Emily Browning, która przez cały seans miała przyklejony
jeden smutny, wystraszony wyraz twarzy i ani przez chwilę nawet nie spróbowała go zmienić. Pozostałe aktorki
to tylko nijakie tło, które dobrze wygląda.

Ciężko mi ocenić ten film. Mam bardzo sprzeczne uczucia na jego temat. Nie mieszane, co oznaczałoby
bardziej, że ani specjalnie się nim nie zachwyciłem, ani zbytnio mi niczym nie podpadł. Całe szczęście nie jest
on ani letni, ani nijaki. Z jednej strony chwilami podobał mi się ogromnie, chwilami za to denerwował, irytował
i nudził niemiłosiernie. W przypadku takich filmów jak "Sucker Punch" włącza mi się podświadomie
wewnętrzny głos, wynajdujący wszystkie wady, czepiający się wszystkiego czego można się czepić. Który
zamiast cieszyć się z migających przed oczami obrazków, kręci nosem na nienajlepsze aktorstwo,
rozczarowujący scenariusz. To on traktuje ten obraz jak biedniejszą wersje "Incepcji", film dla mniej
wymagających, oczekując od tego efekciarskiego blockbustera czegoś więcej, niż tylko zwariowanej rozrywki.
Czy potrzebnie? Oczywiście, że nie. Pomimo licznych wad, pewnych niedociągnięć, niesatysfakcjonującego
scenariusza, "Sucker Punch" podobał mi się. Chwilami bardzo i nie wiem czy nie skuszę się na drugi seans,
gdy pojawi się już wersja rozszerzona. Jako produkcja wypakowana po brzegi efektami specjalnymi, nie jest
tak nudna jak to czasem bywa, jako efekciarski gadżet wcale nie jest tak odmóżdżająca i bezsensowna jak
inne produkcje. Klucz do tego filmu tkwi chyba w tym, czy akceptujemy kino Snydera. Jeśli tak, to i „Sucker
Punch" pewnie przypadnie nam do gustu (bardziej lub mniej ale jednak). Jeśli nie, seans może okazać się
efektowną torturą.

7/10

P.S. Jestem bardzo ciekawy jak będzie wyglądać zapowiadany na przyszły rok "Superman" Snydera. Może z
tego być bardzo ciekawe widowisko.

ocenił(a) film na 8
milczacy

""Sucker Punch" to obrazek mówiący jak daleko możemy zajść, jak wiele osiągnąć, o ile tylko będziemy wierzyć
w swoje umiejętności, w swoją wyjątkowość. Bo choć o tym za często zapominamy, mamy przy sobie
wszystko, co pomoże nam osiągnąć sukces. Musimy jedynie nauczyć się z tego korzystać, wykorzystywać
nasze ukryte zalety i walczyć o swoje. Bo tak naprawdę to co stoi nam na drodze, to my sami. Nasze lęki,
ograniczenia, które ściągają nas na ziemię, które hamują nas, nie pozwalają realizować naszych marzeń. Gdy
się od nich uwolnimy, wszystko stanie się możliwe."

Do tego dodałbym jeszcze, że ścianą, która nas blokuje jest dokładniej nasz umysł i wszystko, co się w nim dzieje. Dopiero uwolnienie wszelkich blokad, pesymistycznego nastawienia (co było nawet wprost mówione w filmie) sprawia, że dochodzimy do celu. I właśnie usuwanie tych blokad obrazują wydarzenia odbywające się w wyobraźni Babydoll. I tak zgodzę się, one nie mają sensu - tak samo, jak większość wydarzeń, które pewnie nie jeden z nas sobie imaginuje. Ale w tych wyobrażeniach jesteśmy wyidealizowanymi obrazami samego siebie, a świat jest taki, jaki my byśmy chcieli, by był. A ten tworzymy zazwyczaj z obrazów, które kiedyś ujrzeliśmy. Przecież Snyder nie wymyślił sam żadnego z elementów światów fantastycznych, tylko połączył je w jedno. I moim zdaniem udało mu się to zrobić naprawdę dobrze :).