Przybysz, uciekinier, ekscentryk, samotnik? Pula słów zwiększa się coraz bardziej, z każdą kolejną sceną, każdym niepokojącym dialogiem. A przecież określają to samo, tylko inaczej. Tak, to film, który powinno się oglądać przez sceny, a dopiero potem spokojnie i bez emocji łączyć w całość. Jest tu egzystencjalna historia o wyobcowaniu, o zaufaniu, które zostało poddane próbie, ale też o tym, od czego uciekamy, tworząc własną tożsamość tam, gdzie nie można zbudować niczego trwałego. Niepokojące, mocno eksperymentalne kino, w którym równie ważne znaczenie ma płaszcz, męska nagość, mimika twarzy podczas rozmów, ale też niepokojący wątek wędrówki okupionej zdradą. Z mitologicznymi odniesieniami do siły i słabości. Intrygujące kino.