Szczęki to film który złamał ramy konwencji, wypłynął z płytkich wód filmów o potworach, na szerokie wody światowej kinematografii. Film który ustalił także wizerunek thrillera, na następne lata.Szczęki, któż nie słyszał o tym filmie? Niekwestionowany klasyk. Film, który już na stałe wszedł do panteonu filmowych produkcji. Opowieść o rekinie ludojadzie, atakującym niewinnych plażowiczów, niby kolejny film o potworach, jakich już wiele było wcześniej. Jednak nie do końca. To, co czyni ten film wielkim, i odróżnia go tym samym od wielu tego typu produkcji, to umiejętny sposób łączenia wielu gatunków, z normalnej opowieści, przechodzimy w thriller a następnie bezboleśnie w film przygodowy. Coś znakomitego. Coś, co uczyniło z Spielberga, reżysera pierwszej klasy. To także umiejętność Tworzenia przez Spielberga z wydawałoby się tandetnych motywów, czegoś szlachetniejszego. Ten film dobitnie udowodnił, że Spielberg to geniusz kina i to, do niego będą należały nadchodzące dekady filmu. Niebanalny wpływ na odbiór filmu ma jego muzyka, w tym wypadku znakomita muzyka. Z niezapomnianym motywem Johna Williamsa. Ile razy słyszę ten motyw, to nie odkręcam nawet wody w kranie. Ścieżka dźwiękowa stworzona przez Williamsa, jest na pewno jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek zostały stworzone, na potrzeby filmu. Osobne słowo należy się aktorom, odtwarzającym główne role. Roy Scheider i Richard Dreyfuss, stworzyli z swoich bohaterów postacie pełnokrwiste, pełne zacięcia i pasji w tym co robią. Z uporem dążące do celu. Nie zaś kolejne papierowe marionetki, które tak często zamieszkują srebrny ekran. Nie można tu zapominać o głównym bohaterze filmu, czyli o rekinie, który także swoja rolę odegrał brawurowo. Z drugiej strony, to, co czyni ten film fenomenalnym, to fakt, że przez większą cześć filmu nie widzimy głównego sprawcy całego zamieszania.