To nienajlepsze określenie do tego filmu..Że Jennifer Aniston w tym zagrała, to już zupełnie było nie na miejscu. A z tym Polakiem to już była kpina.Same najgorsze cechy mu dali. Jedyny wniosek z tego filmu to taki, że człowiek potrafi się zmienić dla drugiego....
Rzeczywiście określenie nie pasuje, bo filmciągnie się jak krówka ciągutka i niby smaczna, ale jakoś tak ciągnie się jednak za długo... Jeśli chodzi o Aniston - uważasz, że zbrodnią było obsadzenie jeje w tej roli ze względu na jej wielkość czy też denność? Ja uważam, że tutaj nie popisała się kunsztem - była sztywna i pretensjonalana; zresztą i rolę miała nie wyszukaną - sfrystrowana swym związkiem kobieta żądna zemsty (czy czegoś w tym stylu, ona sama chyba nie wie). A Vincent spisał się nieźle, taki jowialno-dowcipny Polak, czemu nie? I wcale film nie pokazuje złej strony polskiej natury, raczej tę zabawną, do której nie potrafimy się często przyznać. Chyba jego kreacja była najbardziej interesująca w tym nudnym filmie.
Jenifer Aniston nie szukała zemsty, próbowała uświadomić swojemu facetowi, że musi się zmienić, bo ona dłużej w takim związku nie może już wytrzymać.
No cóż. tacy jesteśmy :) a Vincent. bardzo dobra gra. tylko co taki facet robi przy takiej slicznej dizewczynie.:D no nieważne:) zasada przeciwieństw. Film mało śmieszny, aczkolwiek romantyczny. Z mała nutką ironii i z małą radą dla pań ;) Facet nie czyta między wierszami. a przynajmniej Vincent ;) Zakończenie mimo że nie całkiem szczęśliwe i naiwne... jakie uwielbiam, ale przynajmniej realistyczne. :)