Powiedzmy sobie szczerze, nie jestem fanem tej serii i nigdy nim nie byłem. Nie pieję to tego
filmu i nie mam mokro w majtkach na widok kolejnej części. Wolę filmy z samochodami, takie
jak robiono w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Filmy takie jak Vanishing Point,
Gone in sixty seconds, Smokey and the Bandit, Cannonball, itp, w których kierowcę
przedstawiano jako archetyp kowboja jadącego swoją drogą i niezwracającego uwagi na
otaczający go świat. Filmy w których samochód niczym wierny rumak był symbolem wolności, a
prowadzący go kierowca miał wszystkich gdzieś, palił papierochy i jechał prosto w słońce.
Niestety wraz z końcem pewnej ery filmy takie zniknęły z ekranów. Refn pokazał, że można robić
je dalej, tworząc Drive (które dawało namiastkę, tego co stracone), ale niestety niewielu
reżyserów ma jaja na tyle duże żeby iść w jego ślady. Takim reżyserem nie jest na pewno
Justin Lin, który zmajstrował 6 część swojej serii, a już zapowiada siódmą. Swoją drogą serię
można by przechrzcić na The Bold and the Beautiful (Moda na Sukces), bo w liczbie części
wkrótce będzie najdłuższa (teraz jest to chyba Planeta Małp mająca 9 części).
Co najlepsze Lin w każdej części próbuje przebić kolejne granice i z każdą częścią efekty są co
najwyżej takie sobie. Do tej pory myślałem, że druga część jest największą kichą, ale szósta
pokazała, że nic nie pozostaje niezmienne, a mimo to nic się nie zmienia. Lin zaserwował
kolejną część, która bazuje absolutnie na tych samych pomysłach i jest jeszcze gorsza niż
poprzednie.
Najgorsze jest w tych filmach to, że scenarzysta i reżyser traktują widza jak idiotę podsuwając
mu przed oczy tak bzdurny scenariusz, że człowiek zaczyna się zastanawiać co on tu w ogóle
robi. Wymienię teraz w punktach większość głupot i się do nich odniosę.
1. Oczywiście pierwsze i najważniejsze to już wspomniany przeze mnie scenariusz. Jest sobie
grupa jakiś super bandziorów, mimo, iż wyglądają na totalnych leszczy zebranych gdzieś
przypadkiem i podobnie się zachowują. Podobno są cholernie groźni i zagrażają absolutnie
każdemu na tej planecie. Szkoda tylko, że nijak tego nie widać. Oczywiście jest też super glina
Hobbs, który chce ich złapać. W tym celu werbuje paczkę Toretta, tylko, że nasuwa się pytanie
po co? Oczywiście odpowiedzią jest, bo nie byłoby filmu, ale jeżeli o logikę chodzi to nie ma
żadnej. Czy naprawdę jakaś paramilitarna organizacja, której członkowie jeżdżą sobie po
całym świecie, są witani serdecznie w bazach NATO i wchodzą sobie do budynków Interpolu
jak do siebie nie ma kilku zawodowych kierowców albo hakerów. Fakt zwerbowania akurat tych
ludzi nie ma najmniejszego sensu, a tłumaczenie, że bandyta złapie bandytę jest co najmniej
słabe.
2. Dialogi w tym filmie są tak słabe, że scenarzysta mógł je napisać w przerwach pomiędzy
kolejnymi scenami. Teksty w stylu "you got five minutes. I need two" czy "I was hoping you
will say that" to już w czasach VHS i nieśmiertelnego rambo były czerstwe. A niestety w F&F6
ich nie brakuje.
3. Jeden facet wykrzykuje nazwisko bandyty kilkukrotnie, tak aby ci dobrzy wiedzieli o kogo
chodzi. Co ciekawe na komputerze pojawia się tekst "Voice Match Confirmed" mimo iż Shaw
nie powiedział ani słowa. Ciekawe.
4. Kiedy już masz super bolid służący do przewracania pojazdów (swoją drogą idea jest
zerżnięta z Gone in sixty seconds 2) i jedziesz nim po Londynie wszystkie radiowozy będą
jechać wprost na ciebie.
5. Kiedy zaskoczy cię snajper siedzący na dachu wyjdź z samochodu, stań obok i spróbuj go
trafić z pistoletu.
6. Akcja w trakcie pościgu. Gość zamiast strzelić granatem odłamkowym strzela jakimiś
cudami, które przejmują kontrolę nad samochodem, po to, żeby rozbić Cię o latarnie. No, tak
jeden granat zabiłby wszystkich dobrych, a to przecież nie może się zdarzyć.
7. Jeżeli już gonisz Range Rovera, który jak wiadomo ma silnik z przodu, jadąc BMW, również
z silnikiem z przodu wal mu centralnie w bagażnik. Może się zatrzyma.
8. Policja dała sobie spokój ponieważ bandytów ściga cudowny agent Hobbs, który skacze z
pierwszego piętra, ale spada na byle szlabanie.
9. Kiedy już spotkasz byłą ukochaną, którą wszakże pochowałeś, podejdź do niej przyjaźnie i
wymów jej imię. Na pewno rzuci Ci się w ramiona, mimo iż nie dawała znaku życia (skoro już
żyje). Sam motyw z przywróceniem Letty do życia jest całkowicie niepotrzebny i na dobrą
sprawę nic nie wnosi do filmu, po za faktem, że Dom ma co robić. Niestety z tego wątku
wynika też najwięcej bzdur, które do filmu trafiły.
10. Żarty w tym filmie to jest dno i metr mułu. Nie wiem kogo one śmieszą, ale myślę że
raczej nie wiele osób. (Roman po wypadku, podczas którego dach jego samochodu uległ
sprasowaniu "It could be my forehead, man" "Nah, your forehead ain't that big." Naprawdę?
Niech ten film nie próbuję być komedią, bo ewidentnie nie tędy droga.
11. Kolejnym niszczącym punktem jest brak miłości i szacunku, o czym robi się film. Jeżeli
już udało Ci się pozyskać do filmu Jensena Interceptora (samochód legenda i pierwszy z
napędem na cztery koła), zmodyfikuj go zakładając Nitro i oczywiście pokazując go w krótkim
i marnym wyścigu. Podobnie rzecz ma się z Escortem (chwila w filmie, Mustangiem, czy
Camaro, który był pokazany przez może 2 minuty. Pokaż jeszcze Chargera Daytonę, ale
oczywiście zmodyfikowanego i z obowiązkowym podtlenkiem azotu. W dawnych filmach
samochód był równie ważnym bohaterem co kierowca nim jeżdżący, a teraz? Pochwalmy się
nim na plakacie to ludzie kupią bilet. A kto by go tam pokazywał w filmie. Ważne, że mamy
super żarty i pełne emocji dialogi.
12. Toretto wyjmuje sobie z barku niezniekształcony karabinowy pocisk, po tym jak Letty
postrzeliła go z pistoletu o kalibrze 9 mm.
13. Kiedy podchodzi do Ciebie gość postury trzydrzwiowej szafy, którego kolega jest również
wyższy od Ciebie o głowę obrażaj go jak tylko się da, ponieważ na pewno jest on biedakiem
nie wartym nawet twojego spojrzenia.
14. Cała aukcja z kupowaniem rzadkich i starych samochodów za miliony dolarów, tylko po to
żeby ścigać nimi Shawa jest absolutnie bezsensowna. Ani z tych samochodów nie skorzystali
w taki sposób, żeby uzasadnić akurat ich kupno (może poza Daytoną Doma) ani nie były one
pokazane na tyle długo, żeby widz nacieszył oczy (patrz pkt. 11)
15. Kiedy jesteś gościem postury trzydrzwiowej szafy zemścij się na wspomnianym gościu,
kradnąc mu garnitur, koszulę i zegarek. Jesteś przecież takim macho.
16. Kiedy twój kumpel jest w opałach najlepszym sposobem pomocy jest strzelanie z
karabinów maszynowych w jego kierunku. Najlepiej seriami.
17. Kiedy będziesz się bił na stacji metra nikt nie zadzwoni po policję. A ci funkcjonariusze,
którzy już tam byli i tak puszczą wszystkich wolno. Sama bójka pomiędzy Letty, a tą drugą
kobietą nie ma absolutnie żadnego sensu. Tzn. ma w tym momencie, ale wszystko sypie się
dalej. W tej walce widać zaciekłość i walkę do końca (rzucanie się po betonowych schodach),
ale dalej okazuje się, że ta babka pracuje dla Shawa (ta-da), więc po co tłukła Letty? Obie były
po tej samej stronie i obie powinny o tym wiedzieć. Widać, że scenarzysta najpierw pokazuje
jedno, potem jedno tak sobie dla efektu i zaskoczenia nie przejmując się konsekwencjami
poprzednich scen.
18. Najlepszym sposobem zdobycia informacji jest wejście do więzienia, zabicie kilku gości
po czym opuszczenie go tymi samymi drzwiami. Spoko wypuszczą cię, bo masz kolegę agenta.
Informacje, które Brian wyciągnął z Bragi bardzo kurtuazyjnymi metodami znowu nie mają
sensu. Och, nagle się okazuje, że Letty pracowała dla Briana tylko nikt o tym nie wiedział
włącznie z zainteresowanymi. A kiedy Brian zapyta ją o to, ona powie, że nie pamięta.
Idealny wątek, który można wprowadzić na 5 minut, a później go usunąć, bez zbędnych
konsekwencji.
19. We wszystkich wyścigach i pościgach brak jest jakiejkolwiek akcji. Wszystko jest takie
powolne i ospałe jakby jechali 70 km/h pomimo posiadania wielkich silników. To już
prawdopodobnie wina prowadzenia kamery, ale w tym wszystkim nie ma żadnego napięcia.
Oni walczą o życie, samochody i inne, ale widz ziewa.
20. Sceny z Letty I Torreto kiedy jej opowiada o tych szramach to jest jakaś kpina. To ciągle
lepsze love story niż Twilight, ale nie wiele już brakuje. Tyle miłości i słodyczy między nimi.
21. Kiedy ścigasz się po Londynie Daytoną i Interceptorem nie przejmuj się policją. Po paru
metrach dadzą sobie spokój, zwłaszcza jak rozwalisz radiowozy.
22. Jeżeli już masz na muszce gościa, na którego polujesz nie zabijaj go. Film nie może się
skończyć po 40 minutach.
23. Przeróbka broni dokonana przez tego gościa nie ma najmniejszego sensu. Podlenek azotu
waży więcej przy takiej samej objętości niż dwutlenek węgla, a wcale nie daje większego kopa.
Ale to musiało być nitro tak dla lepszego efektu.
24. Wojskowe pojazdy jadące w konwoju nie mają ani lusterek, ani radia, a w dodatku są
prowadzone przez kierowców z refleksem ślimaka. Możesz ich atakować, a reszta pojedzie
dalej. Konwój składa się z ciężarówki i dwóch terenówek, w których jadą jacyś rekruci nawet
nie uzbrojeni.
25. Shaw napadł na konwój żeby ukraść czołg. Nie mógł go sobie kupić? A nie zaraz, on chciał
chip, bo pewnie też go nie mógł kupić. Prawda jest taka, że wszędzie jest dziura tak duża
jak czyjaś chciwość. Jeżeli miał agentkę w oddziale Hobbsa, to równie dobrze mógł wynieść te
chipy w inny sposób. A nie, nie mógł bo nie byłoby połowy filmu. W dodatku, kto to wymyślił,
że jakiś super chip jedzie sobie tak po prostu w czołgu, który jest wieziony w konwoju
chronionym przez dwa samochody ze ślepymi i głuchymi żołnierzami. Jeżeli NATO ma taką
logistykę i szkolenie, to dziwne, że żołnierze Układu Warszawskiego nie zajęli Europy
zachodniej.
26. Czołgi przewożone w konwojach mają nie tylko paliwo, ale i pełne składy amunicji.
27. Kiedy inne samochody będą prasowane pod gąsiennicami czołgu twój będzie tylko
pchany. Wszakże nazywasz się Roman i jesteś z tych dobrych.
28. Kiedy już zacznie się zgniatać nie martw się, będziesz miał tyle czasu, że zrobisz sobie
piknik na masce, albo obwiążesz tytanową liną lufę od czołgu.
29. Gdy zeskoczysz, zgniecie się w ciągu sekundy.
30. Czołg zmienia rozmiary podczas jazdy.
31. Ten sam czołg jadący po autostradzie i prasujący samochody nie wzbudzi zainteresowania
ani policji ani wojska. Wszakże agent Hobbs już jest w drodze.
32. Czołg stanie dęba po tym jak lina zaczepi się o wiadukt.
33. Bohaterka, która wylazła na czołg wystrzeli jak z armaty, ale jej ukochany wykona
jakiegoś crash jumpa nad kilkusetmetrową przepaścią, żeby ją ocalić i wyląduje akurat na
szybie mercedesa.
34. Shaw na dobrą sprawę sam się pokonał, a Hobbs przyleciał na gotowe.
35. Wypuść przestępcę i zacznij go gonić pięć minut później. Nie mogłeś wszakże zablokować
jego telefonu w momencie kiedy on był w kajdankach.
36. Wszelkie nieoznakowane i nieautoryzowane samoloty transportowe mogą lądować bez
przeszkód w bazach NATO bez groźby zestrzelenia.
37. Możesz wjechać w linię wyrzutu spalin z silnika odrzutowego, ale tylko jak jesteś z tych
dobrych. Takie silniki oczywiście wyrzucają spaliny w linii prostej, a nie po stożku.
38. Pas startowy jest na tyle długi, że możesz po nim jechać i jechać, aż w końcu pokonasz
przestępcę.
39. Zły będzie Cię dusił tak długo (scena z Brianem w samolocie), aż coś odwróci jego uwagę,
żebyś mógł go pokonać.
40. Traf harpunem w klapę samolotu i ściągnij go w dół. Nie przypadkiem samolot ma kilka
klap. W nagorszym przypadku prawdopodobnie zaczął by się przechylać, ale nie spadł.
41. Wyjedź samochodem przez dziób wybuchającego samolotu. Uda Ci się, bo jesteś Toretto.
42. Toretto niczym Terminator, tylko ścieżki dźwiękowej brakuje.
43. Zabij Gisele w najbardziej tandetny sposób świata, bez żadnych emocji, a następnie olej
ją zupełnie. Dlaczego nie pojechali jej szukać, przecież mogła przeżyć? Pewnie i tak wróci w
kolejnej części tak jak Letty, bo okaże się, że spadła i była połamana, ale ktoś ją zawiózł
do szpitala i będzie się mścić na Hanie, bo po nią nie wrócił. Może to ona zabiła Hana w
Tokyo Drift? Scena ze śmiercią Gisele to chyba największa emocjonalna tandeta jaką
widziałem w filmie i myślę, że spokojnie może się równać ze sławnym: "I did not hit her, I did
not, this is bullshit, Oh hi Mark."
44. Teksty o domu, rodzinie i modlitwa na końcu.
45. Głowy Doma i Hobbsa, które zmieniają rozmiary względem siebie bez żadnego sensu i
logiki. Co to w ogóle było?
Są filmy, które mimo zbierania idei z innych filmów potrafią pokazać jakiś indywidualizm i
wartość. Takie filmy robi chociażby Tarantino czy wspomniany już Refn (Drive). Są też filmy,
które po prostu zarabiają na byciu przekombinowaną kichą z cieniutkim scenariuszem. Studio
The Asylum na takich zarabia, więc jest to całkiem dochodowy biznes. Pytanie czy warto tracić
na nie czas? Według mnie nie. Warto natomiast pokazać, że lubi się kino warte naszych
pieniędzy i nie chodzi tu o filmy artystyczne. Zyskamy na tym przede wszystkim my sami,
otrzymując dzieła warte naszego czasu, które będą nie tylko pożywką dla oczu ale i umysłu. Nie
zrozumcie mnie źle, ja nie mam nic do serii F&F, ale nie będę chwalił filmu jeżeli nie ma
tam chociaż jednego pozytywu, a reżyser do spółki ze scenarzystą traktują mnie jak idiotę.
Założę się, że kolejna część uderzy dokładnie w te same klimaty, bo ważne, że kasa do studia
płynie niezmąconym strumieniem.
Chętnych zapraszam do dyskusji, przy czym proszę o toczenie jej w atmosferze wzajemnego
zrozumienia.
to tylko film, wiadomo ze są tu troche nie które rzeczy śmieszne i z filmu robi sie bajka, ale jeżeli mamy do tego filmu podejść realistycznie, to po pierwszej części nie powinno być kręconych następnych o części bo dawno Torreto i cala paczka gniła by juz w więzieniu, a ze to film musi na siebie zarobić i to chodzi żeby widz widział tez inny świat niż ten za oknem,
Ja w pełni rozumiem ideę, że to jest film i nie wszystko musi być w nim zgodne z rzeczywistością, bo od tej widz poszukuje odskoczni szykując się na takie dzieło, ale czy naprawdę reżyser i scenarzysta muszą traktować widza jak totalnego idiotę? Zgadzam się, że film musi na siebie zarobić, ale czy naprawdę nie można było podnieść poziomu tego widowiska. Oczywiste jest, że F&F6 nie pretendowało nigdy do miana oskara, ale czy nie można było dopracować fabuły, dialogów i scen akcji, a nie ładować jeszcze więcej efektów specjalnych? Dałeś filmowi "9," czy zatem mógłbyś wyjaśnić cóż takiego spowodowało, że film jest rewelacją?
"Powiedzmy sobie szczerze, nie jestem fanem tej serii i nigdy nim nie byłem." Po tym zdaniu przestałem czytać.
Prawda, nawet podchodząc do filmu z dystansem nie da się tego przełknąć. Tokio Drift nie traktowałem poważnie i tylko dlatego dałem 5/10
A wytłumacz mi jak ty chcesz prowadzić tu dyskusje z osobami które uwielbiają tą serie i w żadnym przypadku nie zgodzą się z tobą.
Namęczyłeś się pisząc te punkty ale po co? jak w co drugim blockbusterze są takie niedociągnięcia,głupoty i przegięte sceny.Tobie one przeszkadzają i wolisz realistyczne kino ale zrozum że nie każdy jest tobą i każdy oczekuje czegoś innego od filmów.
Jestem jeszcze ciekaw jak oceniłeś 5 część,bo jak tak samo jak 6 to ja nie mam o czym z tobą dyskutować
Oceniłem go wyżej (na 4). Po co wypisałem te punkty? Po części dla własnej, chorej przyjemności, a po części żeby ukazać jak twórcy tego filmu traktują własną publikę. I zgadzam się, że niektóre filmy (nie co drugi) mają podobne błędy albo niedociągnięcia, ale potrafią to nadrabiać innymi czynnikami, takimi jak humor, fabuła, gra aktorska, itp. F&F 6 tego nie ma. Nie nadrabia absolutnie niczym, bo nawet sceny pościgów czy też wyścigów powinny być szybkie, intensywne i pełne adrenaliny (w końcu tytuł zobowiązuje), a są strasznie statyczne i niemrawe.
I jeszcze jedno, nie każdy jest mną, ale każdy ma prawo wchodzić na fora i informować ludzi o swojej opinii. Dzięki temu tworzy się w miarę obiektywna ocena filmu. Jeżeli będziemy postępować tak jak proponujesz to wszelkie fora z miejsc dyskusji zmienią się w grupy Circlejerkingu, gdzie fani filmu będą się nawzajem przekrzykiwać, który z nich bardziej ten film uwielbia. Sądzisz, że jest to dobra droga? Strona danego filmu nie jest otwarta tylko dla fanów (chociaż, niektórzy próbują tak insynuować) i każdy kto film oglądał powinien ocenę wystawić, choćby była strasznie negatywna. A moja opinia mimo iż może zbyt ostra dla niektórych nie jest odosobniona. Spójrz chociażby na Metacritic, gdzie F&F6 ma średnią tylko 53. Dla porównania Fast Five ma 64. Czemu zatem nie spróbujesz obalić moich punktów, albo wykazać gdzie ja popełniłem błąd, tak aby moją opinię zdeprecjonować. Skoro jesteś fanem, napisz, który czynnik powoduje iż dajesz filmom z tej serii wysokie oceny. Najłatwiej jest odwrócić się plecami i odejść, ale czy o to chodzi? Nie chcesz mnie przekonać do swoich racji, nie chcesz wygrać pojedynku tylko odchodzisz oddając mi moralne zwycięstwo tak ot sobie. Szkoda, liczyłem na konstruktywną dyskusję, ale kończy się to jak zwykle. Ech.
Ale czy ja napisałem że zabraniam ci wchodzić na fora i oceniać według siebie filmy,nie przypominam sobie tego.
Dla mnie Fast 5 jest jednym z lepszych filmów akcji ostatnich lat i na tym kończe dyskusje bo jednak nie ma sensu sprzeczać się dlaczego ty tak uważasz a ja inaczej
"Oceniłem go wyżej (na 4). Po co wypisałem te punkty? Po części dla własnej, chorej przyjemności, a po części żeby ukazać jak twórcy tego filmu traktują własną publikę. I zgadzam się, że niektóre filmy (nie co drugi) mają podobne błędy albo niedociągnięcia, ale potrafią to nadrabiać innymi czynnikami, takimi jak humor, fabuła, gra aktorska, itp. F&F 6 tego nie ma. Nie nadrabia absolutnie niczym, bo nawet sceny pościgów czy też wyścigów powinny być szybkie, intensywne i pełne adrenaliny (w końcu tytuł zobowiązuje), a są strasznie statyczne i niemrawe. "
Nie zgadzam się w niczym co tu napisałeś
Nie odnosiłem się tą wypowiedzią akurat do Ciebie, ale do całokształtu tegoż (i wielu innych) forum. Osoby wystawiające ocenę niezgodną z oczekiwaniami fanów są z reguły wyrzucane poza nawias, a osoby które te oceny wystawiły są traktowane jak pariasi.
Ciekawi mnie natomiast fakt, że żaden z wielkich miłośników tejże serii nie próbował przekonać nikogo do swoich racji. Niczym święta inkwizycja odwracająca głowy od teleskopu Galileusza, niechcąca patrzeć na dowody, które im pokazał. Ech, skoro tak wyglądają dyskusje...
Interesujący jest fakt dotyczący oceny. 8.0? Naprawdę? Mam na to trzy teorię. Albo Filmweb jest pełen dwunastolatków, co teoretycznie jest możliwe, aczkolwiek mało prawdopodobne. Druga teoria to owczy pęd. Każdy daje wysoko, żeby tylko nie wyróżnić się z tłumu. Jak powiedziano w serialu Dom: "dlaczego najlepsze jest przeciętne? Bo nie wystaje." Ta teoria jest całkiem prawdopodobna, ale jest jeszcze trzecia, niestety bardzo smutna. Większość użytkowników ma bardzo niskie wymagania jeżeli chodzi o takie filmy.
Nie mam nic przeciwko odmóżdżaczom. Lubię między innymi Taxi, Death Race, bawiłem się świetnie przy obu częściach Cranka, i podobnych filmach, ale tego zdzierżyć nie mogę. Może F&F powinno się określić czym chce być. Czy filmem na poważnie, czy komedią (wyobrażacie sobie Toretto wychodzącego ze zgliszcz samolotu przy muzie z Terminatora? Albo lecącego po Letty w pozie Supermana?) To byłby ubaw po pachy. A tak mamy nie wiadomo co, z jednej strony film szpiegowski, z drugiej romans na poziomie Zmierzchu. Z jednej dobrze wykonane efekty specjalne, a z drugiej ładunek emocjonalny jak w The Room. Takie bycie po środku średnio wychodzi.
Widać że oczekujesz czegoś całkowicie innego w filmach niż ja.Jeśli o mnie chodzi to ja po prostu kocham kino każdego rodzaju,oglądam filmy od dziecka i nigdy nie oczekiwałem realizmu w takich filmach jak FF,mi to odpowiada , tobie nie i czy tego chcesz czy nie ,nigdy nie dojdziemy do porozumienia bo widzę po twoich ocenach że bardzo często nie zgadzalibyśmy się
będą osoby przeciw i zza, wiadomo że nie będzie to dyskusja tylko sie wyzywanie, ja to traktuje jak film i zrozumie każdego, każdy ma inny gust, a co do fabuły scenariuszu to wydaje mi się, ze za duzo bohaterów, i film ma te 2 godziny ale przy takiej liczbie aktorów film wydaje sie krótki i mało dopracowany to samo jest w Avengers,
z innej beczki Iron Man 3 w tym roku ma niby pobić wszystkich, ale z tego co widziałem to bardziej mi sie podobał FF6
A ja przeciwnie - sama nie wiem czemu bardzo lubię te filmy. Może dlatego, ze są totalnie oderwane od mojego realnego świata i jedyne co mnie z nimi łączy to to, ze lubię szybką jazdę? I do tej pory lubiłam to oglądać, bo ci dobrzy wygrywali. i nie umierali. A w FF lubię ekipę, nie nazwałąbym tego rodziną, ale jak kto chce. Natomiast po dzisiejszym seansie mam parę spostrzeżeń:
1) film trzyma w napięciu, zwłaszcza jak się lubi tych dobrych, a ja już zdązyłam niektórych bohaterów filmu polubić, to na początku wydawało mi się, że tym razem im się nie uda;
2) scenariusz jest mocno naciągany i z tego powodu pozostał niesmak:
- odgrzebanie Letty, pełna akceptacja Eleny kiedy Torreto wraca do Letty jest kompletnie absurdalna- która kobieta przyjełaby to tak spokojnie i z pełną akceptacją?! Moim zdaniem nieporozumienie, psuje mi to wrazenie po filmie;
- śmierć Gisele i Hana - bez sensu, zabili najfajniejszą dziewczynę w tym filmie, a w konsekwencji najfajniejszą parę. Tylko Mia zauważyła, że Gisele nie żyje. Potem nikt nie powiedział ani słowa, poza tym, ze będą pamiętać o wszystkich, któzy umarli.
Będę czekać na 7 część, ale będzie mi brakować Gisele i Hana. Te 2 sceny były totalnie bez sensu. Scenarzystę fantazja za bardzo poniosła.
Całkowicie sie z Toba zgadzam. Tyle durnych scen to dawno nie widziałem. Chociaż najbardziej to mnie drażnił Hobbs.Przecież można przesłuchiwanego pobić i całkowicie zdemolować pokój przesłuchań. Najbardziej ale wkurzały mnie te jego teksty "twardziela". Jest wielki i stoi sztywno(oczywiście odziany w koszulke Under Armour)to jeszcze gada jak potłuczony np. "wilka może złapać tylko wilk, chodżmy na polowanie". Ten jego skok to także był konkretny. Pędzą zapewne grubo więcej niż 100km/h, żeby to jeszcze na tym samym poziomie ale jeden pod drugim, i co robi dzielny superglina Hobbs? Patrzy co i jak, przekazuje kierownice Ginie(ślicznej)Carano i bez większego zastanowienia hooopla skacze wiedząc, że oczywiście wyląduje tam gdzie chce.
To, że Don zabawiał sie w Iron Mana ratując swoja bejbe to pominę.
Inną ciekawostką może być to, że dobry skośnooczny bohater i jego piękna pani mają super równowage. Ich auto razem z innym podczepione lina do samolotu, które sie raz podnoszą to znów walą o ziemię nic nie robi na naszych bohaterach,, ktorzy walcza sobie "spokojnie" na tych autach.
Co do czołgu to ciekawe było podejście ludzi(cywili), którzy jechali sobie spokojnie na czołowe z nim. No, bo przecież na prostej drodze nie widać co się z przodu dzieje.
I najlepsze, dodatkowa scenka ze Statham'em. Nie chodzi już oto, że w Tokio Drift nie było czegoś takiego jak nam to tutaj pokazali, to mi chodzi o ten krzyżyk, który rzucił Hanowi. Zapewne to był ten wisiorek co dostał Owen od Letty, tylko skąd sie wziął u Stathama? Dostał w spadku?
Ogólnie to szału na tym filmie nie było, jęczący co chwila Brian, że to jego wina i musi on sam wszystko naprawić, Don i Letty pokazujący sobie blizny niczym Mel Gibson i Rene Russo w "Zabójczej broni 3" no i Hobbs superglina co nic go nie zatrzyma, by złapać grożnego bandytę i jego team(co też jest interesujący)jakoś do mnie zbytnio nie przemówił.