Właśnie, dajcie Johnowi Woo scenariusz filmu wojennego, a wyjdzie z tego film sensacyjny z Nicolasem Cagem. John Woo nie raz udowodnił, że jest niezłym reżyserem, niestety, kręcąc "Szyfry wojny" zapomniał chyba zmienić sposób tworzenia, i ów film wojenny pachnie teraz poprzednimi jego dziełami. Nicolas Cage zaś zapomniał, że jest dobrym aktorem, ale czasem złe role sobie wybiera.
W dodatku efekty specjalne, te istne fajerwerki, to też takie średnie były :P Obsada również prosi o zmiany.
Z drugiej jednak strony dobra jest fabuła.
Film jest przeciętny, i stawiam mu, zasłużone wg mnie, 5/10.
Pozdrawiam.
Podobno scenariusz byl super tylko ten John Woo... Szkoda bo jest to świetny, niewyeksplatowany temat.
Wady:
-Nicholas Cage nie pasuje do kina wojennego.
-Sztuczność niektórych scen
-Brak realizmu - Japońce przyciągają pociski niczym namagnesowani, Amerykance kuloodporni.
-Efekciarstwo - typowe dla Woo. Dużo dymu, dużo ognia, jatka większą niż w Rambo3.
-Pseudofilozoficzne wstawki - ogólnie cczasem były okej, czasem bilo od nich głupota.
Zalety:
-Film dobrze zrobiony od strony wizualnej. Nie chodzi tu o eksplozje i tym podobne, lecz o niezłe ujęcia kamery i dobre scenografie.
-Dobry pomysł - szkoda ze zmarnowany
Ocena ogólna: 6/10
Taki współczesny odpowiednik Tylko Dla Orłów, dla mało wymagających.
Z tą różnicą, że "Tylko dla orłów" to klasyka a "Szyfry wojny" tą klasyką nigdy nie będą.
Owszem film nie jest może za bardzo realistyczny mnie też raziło chociażby to że granaty wybuchały bezpośrednio pod nogami i żołnierze wychodzili z tego cało jak np. Enders ale to że Nicolas Cage nie pasuje do tej roli czy do roli żołnierza czemu nie Może troche dziwnie wyglądał w "Czasie zabijania" ale tu pozatym to jak taki człowiek powinien wyglądać Nie zapominajmy że to byli zwykli ludzie gdyby nie wojna dalej by grzebali w ogródku czy nauczali w szkole (szeregowiec Ryan)
Głównie film zależny jest od reżysera Raz oglądałem taki film Johna Woo który polegał na ciągłym szczelaniu serią przez dwóch braci we wszystko co sie ruszało i bezsensownej śmierci ich przeciwników których było więcej niż w całych Chinach więc trudno się dziwić że ten film taki jest
to nie Woo sknocił scenariusz, choć ten kto zakontraktował Woo do reżyserowania dramatu wojennego, chyba zrobił to po pijaku. scenariusz zmieniali 22 razy przedstawiciele U.S. Army pilnujący aby był odpowiednio poprawny. Armia bowiem pokryła blisko 40 % budżetu filmu i z ciekawego scenariusza powstał rodzaj wojennego Bonda z wszystkimi tego konsekwencjami.
I tylko szkoda Cage'a, którego lubię a który coraz bardziej rozmienia się na drobne ...