Bardzo lubię filmy w których z pozoru nic się nie dzieje (np. Lost in Translation) ale Taipei Exchanges nie przypadł mi do gustu. Sam pomysł był całkiem fajny ale wykonanie przypomina raczej mocno rozciągnięty film amatorski w dodatku bardzo bezpłciowy. Nie ma tu porywających dialogów, wartkiej akcji, zapierającego dech w piersi aktorstwa. To co jest to sporo fajnych ujęć i specyficzny senny klimat kawiarni o poranku.
No i właśnie ten klimat "robi" film, do spółki z wieloma śmiesznymi momentami i subtelną atmosferą zadumy, skłaniającej do przystanięcia na chwilę w życiowym pędzie i wysłuchania/opowiedzenia historii pewnego miasta i pewnych ludzi. Żadne arcydzieło, ale z drugiej strony... taka mała, niepozorna perełka.