Przeczytałem wiele ostatnich wypowiedzi na tym forum i po tej lekturze nasuwa mi się jeden podstawowy wniosek odnośnie większości wypowiadających się tu osób. Powiem wprost: toniecie w stereotypach. Za punkt wyjścia przyjmujecie fałszywe założenia, a z nich płyną fałszywe wnioski.
Ot choćby:
1) "homoseksualizm wyklucza posiadanie potomstwa"
czyli np.: "gdyby na świecie dominował homoseksualizm to byłyby problemy z rozmnażaniem się" i tym podobne bla, bla, bla.
Co w homoseksualiźmie "wyklucza posiadanie potomstwa"? Geje mają jakieś inne komórki rozrodcze? A może nie mają ich w ogóle? No to byście się zdziwili ile osób homo ma swoje dzieci, biologiczne, poczęte "tak jak Pan Bóg przykazał". Zdziwko? Niom, stereotypy o tym nie mówią, więc się nie dziwię...
Posiadanie potomstwa wyklucza bezpłodność lub świadoma z niego rezygnacja. To co, może założymy nowy wątek i ostro pojedziemy po osobach bezpłodnych? Wszak DOPIERO WTEDY ludzkość miałaby problemy z rozmnażaniem się - gdyby "dominowała" niemożność posiadania potomstwa. To, że większość osób homo nie ma swojego potomstwa nie wynika z tego idiotycznego stereotypu (1) tylko z przyczyn czysto społecznych - świadomy i dojrzały człowiek nigdy nie zdecydowałby się na wychowywanie drugiego człowieka, wiedząc co tamtego może czekać ze strony innych. Bardzo często padają tu stwierdzenia, że "takie" dziecko (w domyśle: wychowywane przez parę homo) byłoby szykanowane, wytykane palcami, gnojone na każdym kroku. No... byłoby, nie da się ukryć. A przez kogo? Bo przecież nie przez gejów czy lesbijki. No i co? Łyso Wam, moja wspaniała, zdrowa, normalna, heteroseksualna większości, do której i ja się zaliczam? Tak, tak, kochani, to MY - ci super-hiper-hetero zgotowalibyśmy takiemu dzieciakowi piekło na Ziemi. Nie oni.
Akapit dla mniej kumatych. Ja jestem absolutnie przeciwny wychowywaniu dzieci przez pary homo. Nie dlatego, że uważam, że byłyby gorszymi wychowawcami czy opiekunami, bo bycie dobrym wychowawcą czy opiekunem w najmniejszym stopniu nie zależy od orientacji seksualnej - bycie dobrym wychowawcą czy opiekunem zależy od stopnia dojrzałości społecznej, emocjonalnej, psychicznej i duchowej danej osoby. Jestem przeciwny przede wszystkim z tego powodu, że dziecku potrzebni są rodzice obojga płci: kobieta i mężczyzna. Rzecz jasna, dojrzali pod każdym względem. Bo co innego przekaże mu kobieta, a co innego mężczyzna w procesie dorastania i dojrzewania. Co więcej, dziecko musi mieć oparcie w tych najbliższych osobach - chodzi mi o to, że w jego odczuciu to muszą być ci rzeczywiście najbliżsi: mama i tata, a nie jakieś tam babcie, ciocie itp., które dzisiaj są, a jutro jadą do siebie. Mama i tata to ci, którzy są zawsze i w razie potrzeby posłużą radą i pomocą.
A odnośnie zacytowanego zdania ("gdyby na świecie dominował homoseksualizm..."). Ten argument to już w ogóle jest chybiony. To coś w rodzaju stwierdzenia: "gdyby babcia miała wąsy to by była dziadkiem". Gdyby... Ale tak NIE JEST. I nigdy NIE BĘDZIE. To coś, co się nigdy nie wydarzyło i nie wydarzy. Nawet językowo nie da się takiego zdania zbudować inaczej jak tylko przy użyciu trybu przypuszczającego, a więc opisującego stany nierzeczywiste. Więc roztrząsanie "co by było gdyby" jest kompletnie bez sensu. A nawet GDYBY coś takiego miało miejsce to... coś by było. Być może rozmnażalibyśmy się na przykład przez pączkowanie, o i problem przedłużenia gatunku byłby rozwiązany. ;-) I to ani trochę nie jest śmieszne, bo w sumie dlaczego nie?
2) "geje uprawiają tylko seks analny"
...i, co więcej, tylko w jednej pozycji - od tyłu.
A gdzie Wy żeście się naoglądali tego gejowskiego seksu? W homo-pornosach? Czy może sami coś o tym wiecie z własnego doświadczenia? Nie? To skąd wiecie, co oni robią pod kołdrą? Aha, stąd, że to "sie wie". No to się... niewiele wie (żeby nie powiedzieć dosadniej). Ale ekspertów od gejowskich stosunków to na tym forum moc. I wiedzą te eksperty wszystko: jak często, jak długo, jak głęboko... No wszystko po prostu - nic tylko czerpać z tej skarbnicy wiedzy. :-/
3) "typowy przedstawiciel homośrodowiska to gej z parad"
i tu mamy podstereotypy w rodzaju: "a niech sobie robią co chcą tylko niech się z tym nie afiszują, niech się publicznie nie całują/nie trzymają za ręce" itd.
I znowu: a gdzież Wy tak widzicie tych namiętnie całujących się publicznie gejów? Bo ja jakoś ich nie widzę. Ani w dużych miastach, ani w małych. Za to parki hetero owszem, zdarza się oglądać, szczególnie wiosną.
Stawiam na to, że sto razy łatwiej jest trafić szóstkę w totka niż zetknąć się z obcałowującymi się publicznie gejami. No chyba, że komuś zaleźli za skórę i teraz przed swoim domem co wieczór ogląda orgietkę w wykonaniu stadka napalonych gejów - jak ktoś tu trafnie i obrazowo niedawno powiedział. ;-)
4) "Wszyscy geje żądają małżeństw i adopcji dzieci"
"Wszyscy" czyli grupka oszołomów, która już sama nie wie czym zwrócić na siebie uwagę. Krzykliwa hałastra domagająca się tolerancji, praw, szacunku, a mająca za nic odczucia innych osób. To są ci "wszyscy geje". A tymczasem prawda jest taka, że 99% gejów, tych zwykłych, jest coraz bardziej przerażona tymi absurdalnymi żądaniami i wyczynami ich "kolegów po fachu". Ale... jak wszyscy to wszyscy - stereotyp nie zna litości. Więc i ci, którzy mu ulegli też nie znają litości. Gej? Aha - to na pohybel mu! Precz! Na Księżyc/do gazu/do piachu (niepotrzebne skreślić). Bo i po co zadawać sobie trud, żeby w tym "geju" spróbować choć dostrzec człowieka? Indywidualną jednostkę, która może akurat zaprzecza temu stereotypowi? Gej to gej, przecież "wszyscy oni są tacy sami". Czyli tłumacząc na nasze: "tak samo zepsuci i zdeprawowani". I wszystko jasne. :-/
I tak dalej, i tym podobnie.
Tę wyliczankę można by jeszcze ciągnąć i ciągnąć, a nie ma sensu tego robić choćby z tego powodu, że to nie jest miejsce do tego typu rozważań. Mam tego świadomość. Jednak postanowiłem złamać trochę reguły tu panujące, bo tak szczerze mówiąc... to nawet trochę mi żal większości ostatnio się tu wypowiadających. Żal - bo do tego stopnia ukisili się w sosie własnych uprzedzeń, stereotypów i imaginacji, że jak tylko zaserwować im garść rozsądnych argumentów i poprosić o ustosunkowanie się do nich, to często kończy się wyzwiskami i mieszaniem z błotem. Zero merytoryki, zero rozmowy, ale że powiedzieć coś trzeba to pozostaje błoto. I - mało tego - niektórzy są wręcz dumni ze swojej postawy, chlubią się swoimi wypowiedziami. Boże drogi, nic tylko współczuć. Tej małości, umysłowej ciasnoty i tego nienawistno-szyderczego sosu, w którym te osoby z lubością się kiszą.
Pozdrawiam
PS. Nie martwcie się, ja też byłem napakowany stereotypami odnośnie homoseksualizmu, choć nigdy nie byłem nastawiony "anty" - ot, neutralnie po prostu. Ale życie - ten najmądrzejszy nauczyciel - pokazało mi jak złudna to droga. Bo postawiło mnie w sytuacji, w której, chcąc nie chcąc, musiałem skonfrontować swoje poglądy ze "stanem faktycznym". Skonfrontować i w efekcie zrewidować je.
Zdaję sobie sprawę z tego, że za chwilę okrzyknie się mnie "obrońcą biednych, uciśnionych gejów" ze stosownymi epitetami. A walcie śmiało - w ten sposób tylko potwierdzicie moje słowa.
Ja zaś na koniec powiem tylko i aż tyle: "Lepiej być pełnym miłości gejem niż pełnym nienawiści heterykiem" (dygresja dla ukiszonych w stereotypach: i tak nie zrozumiecie, więc nie ma sensu analiza tego zdania).
Bardzo mnie cieszy, kiedy mogę się z kimś zgodzić w 99%
Zdroworozsądkowe podejście!
Nie wiem czy choroba ale na pewno jakieś poważne zaburzenie emocjonalne, łamiące wszelkie zasady moralne. Faceci mają organy płciowe dopasowane do organu płciowego żeńskiego i tylko to niego, aby komuś nie przewidziało się dopasowywać go do innego stworzenia niż kobieta (pomijam tutaj inne zaburzenia jak zoofilia czy coś takiego). Nie można z biologicznego punktu widzenia posiadać dzieci z osobnikiem tego samego gatunku, z braku możliwości oczywiście. Jednym z zasad związku małżeńskiego ustanowionego przez kościół Katolickiego jest posiadanie potomstwa przez małżonków, przez co związki homoseksualne nie mogą funkcjonować w kościele. Zasady ustanowione przez Kościół nie są tylko pobożnymi regułkami potrzebnymi do zbawienia ale są przede wszystkim zasadami postępowania ludzi, Człowieka w tych czasach, a nie tylko katolika.
Podawałem jak najprostsze przykłady ale nie tylko w Kościele nie ma miejsca dla homoseksualistów, w innych dziedzinach również
Ps. Nie jestem pobożnym katolikiem jak większość osób ale te przykłady mnie przekonywały kiedy miałem czas do przemyśleń na temat tych ludzi.
"Nie wiem czy choroba ale na pewno jakieś poważne zaburzenie emocjonalne, łamiące wszelkie zasady moralne."
Znaczy się gej=morderca, gwałciciel, nożownik, rabuś? Bo skoro "łamie wszelkie zasady moralne"? :-/
Dalszych fragmentów Twojej wypowiedzi - z całym szacunkiem - po prostu szkoda cytować. Bo tak jak tzw. "wszyscy" zawężasz całe zagadnienie do jednego: narządów płciowych czyli seksu. Gdybyż homoseksualizm właśnie na tym polegał - TYLKO na tym... To tak jakby powiedzieć, że człowiek stworzony jest tylko do rozmnażania, przedłużania gatunku, a pominąć sferę emocji, pracę (jako potrzebę spełnienia i satysfakcji, bo wiadomo, że z czegoś trzeba żyć, ale nie tylko to powinno być celem pracy), życie towarzyskie czy społeczne.
Ja o tym właśnie mówię - stereotypy odnoszące się do zagadnienia homoseksualizmu spłycają go maksymalnie. Są sztywnymi przekonaniami niedopuszczającymi jakichkolwiek innych możliwości. A Twoja wypowiedź jest wiernym przykładem tego sztywnego myślenia.
Jeżeli dwoje dorosłych ludzi dobrze się ze sobą czuje, chce być ze sobą to jaki jest powód, aby nie pozwolić im na to (o ile nie wiąże się to z niczyją krzywdą, rzecz jasna). Bez względu na to czy jest to choroba, zaburzenie emocjonalne czy coś innego. Mało to jest chorych (w różnym sensie) osób na świecie? I jakoś funkcjonują, żyją, pracują, a nawet uczestniczą w igrzyskach olimpijskich.
Natychmiast odrzucam argument, że "jak im pozwolić na małżeństwa to zaczną domagać się adopcji itp." Po pierwsze: tego domaga się mała grupka oszołomów, a nie "oni wszyscy", a po drugie: to zróbmy tak, żeby zablokować im tę możliwość. Ale nie siłą czy wyzwiskami tylko merytorycznym uzasadnieniem, że dziecko potrzebuje środowiska, w którym jest miejsce na kobietę i mężczyznę, bo właśnie to jest dla niego najlepsze. Moim zdaniem, właśnie tego brakuje w relacjach homo-hetero: szukania kompromisu. Jest za to zacietrzewienie, wrogość i szyderstwo. To, niestety, też jest pokłosie funkcjonujących w społeczeństwie stereotypów.
Z całą pewnością homoseksualizm jest pewnym odstępstwem od tzw. normy, podobnie jak np. leworęczność. Kiedyś gdzieś przeczytałem, że jest taką jakby "równoległą ścieżką życia" w porównaniu z heteroseksualizmem, takim wyjątkiem potwierdzającym regułę. I zgadzam się z tym. Bo wystarczy zastanowić się czym jest związek kobiety i mężczyzny (czyli hetero) - to miłość, przywiązanie, wspólne sprawy, wspólne życie itd., wiadomo o co chodzi. A następnie wystarczy kobietę zastąpić mężczyzną - i otrzymamy rzeczywisty obraz homoseksualizmu. Właśnie w tym sensie jest on "równoległą ścieżką życia". Różnica polega tylko i wyłącznie na tym, że związek homo nie będzie miał swojego biologicznego potomstwa - właśnie dlatego jest "wyjątkiem", a nie "regułą". Ot i co.
Pewnie, że byłoby bardzo sympatycznie, gdyby homoseksualizmu nie było na świecie. Tak jak byłoby bardzo sympatycznie gdyby nie było chorób. Jednak i jedno i drugie jest, a skoro jest to znaczy, że jest "po coś". Po co? No cóż, nie na darmo mówi się, że życie to tajemnica...
A odnośnie Kościoła i religii to w ogóle nie warto się nawet wypowiadać. Wszystkie wielkie religie, z chrześcijaństwem na czele, mają mega-obsesję na punkcie seksu. Seksu w ogóle, już nawet pomijając homoseksualizm. Ustanowiły one absurdalnie sztywny "kodeks dozwolonych zachowań seksualnych" i wszelkie odstępstwa od niego ochoczo wrzucają do worka z wielkim napisem: "GRZECH". Spojrzysz pożądliwie na kobietę - grzech, masturbujesz się - grzech, uprawiasz seks oralny/analny/petting - grzech, stosujesz prezerwatywy - grzech. Grzech, grzeszyć, grzeszny... to pojęcie jest używane we wszystkich możliwych rodzajach, czasach, stronach, osobach, trybach i jako wszystkie możliwe części mowy - gdy tylko jest mowa o seksie. Czyż można się dziwić, że to nigdzie indziej jak właśnie w Kościele ma miejsce największa do wyobrażenia hipokryzja (której jednym z tragicznych efektów jest na przykład afera pedofilska)? I nawet nie jest to zarzut, a stwierdzenie faktu. A wszystko ma swoje źródło w fałszywych przekonaniach, mitach i uprzedzeniach dotyczących ludzkiej seksualności. Rzecz jasna podkreśla się, że to Bóg wprowadził takie zasady współżycia seksualnego. Mówiąc kolokwialnie: no comments.
"nie tylko w Kościele nie ma miejsca dla homoseksualistów, w innych dziedzinach również"
Przyznam, że to oryginalne stwierdzenie - chodzi o te "inne dziedziny", nie o Kościół, bo o tym była mowa wyżej. Mógłbyś rozwinąć tę myśl? Bo mnie się wydaje, że wszędzie jest miejsce dla każdego, pod warunkiem, rzecz jasna, że ten "każdy" to osoba dojrzała, która nie wprowadzi bałaganu i chaosu w dziedzinie, którą się zajmie. No, ale może źle myślę.
Pozdrawiam
PS. Tak a propos - źródłem moich przemyśleń na temat homoseksualizmu jest życie. Mam taką osobę w bliskiej rodzinie i rozmowy z nią oraz obserwacje jej postępowania skłoniły mnie do przyjęcia takiego punktu widzenia jaki przedstawiam.