PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=116327}

Tajemnica Brokeback Mountain

Brokeback Mountain
2005
7,4 198 tys. ocen
7,4 10 1 197519
7,7 56 krytyków
Tajemnica Brokeback Mountain
powrót do forum filmu Tajemnica Brokeback Mountain

Piękny film o prawdziwej, trudnej miłości w czasach gdy nie miała ona prawa bytu i do tego
w najbardziej nietolerancyjnym kraju świata. Wspaniałe zdjęcia, i ta przepiękna muzyka. Jak
dla mnie to jeden z najwspanialszych filmów w historii kina.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
maurycy_86

Miłość to zwykły mit. Nic takiego nie istnieje i nigdy nie istniało.

Pancefaust

W dzisiejszych czasach coraz trudniej o prawdziwą miłość, ale nie mów że jej nie ma, bo co dzień widuje zakochanych ludzi a i sam tego doświadczyłem, więc wiem że jest. Jeśli nigdy tego nie czułeś, to naprawdę ci współczuje, choć z drugiej strony tak jest na pewno łatwiej, bo prawda jest taka że miłość i ból w parze chodzą połączone. Ten kto kochał swoje wycierpiał, ale niczego nie da się porównać z tym co się czuje patrząc w oczy ukochanej osoby. Pytanie jest jednak takie: czy warto kochać gdy wiemy że ta miłość musi umrzeć? Każdy na to sobie sam musi odpowiedzieć i w tym filmie również to pytanie jest zadane.

maurycy_86

Zakochanie to tylko przywiązanie do form. Burza emocjonalna wywołana tym, że ktoś cię chce i leczy twoje kompleksy. Relacja oparta na maksymalnym egoizmie. Nic więcej.

Miłość gdyby istniała, byłaby niezbywalna, wieczna.

Pancefaust

Każdy pojmuje to inaczej, ilu jest ludzi na ziemi, tyle pojęć miłości. Każdy ma swój sposób na mydlenie sobie oczu. Jedni kochają ale o tym nie wiedza a inni myślą że kochają a są ogarnięci zwykłą obsesją. Potrzebujemy takich bodźców w naszym życiu tak jak potrzebowaliśmy Boga by wytłumaczyć sobie czemu z nieba pada deszcz i walą grzmoty i aby nie czuć się tak samotnie w tym wszechświecie, tak samo potrzebujemy miłości by nie oszaleć. Może masz rację i to co piszesz jest prawdą, po części na pewno bo trzeba być bardzo samolubnym by żądać od kogoś by nas kochał, wielbił i pragną po wsze czasy, ale taka jest nasza natura. Ja wierzę że prawdziwa miłość istnieje i jest niezbywalna i wieczna ale nie każdy jest zdolny by móc ją poczuć. Potrzeba odpowiedniej wrażliwości, mądrości, empatii i wielu czynników zewnętrznych. Tak wielu że jest to graniczące z cudem. To powiedz mi skoro nie wierzysz w miłość to w co wierzysz? Czym się kierujesz w życiu? Po co żyjesz? Na czymś musisz się oprzeć przecież.

maurycy_86

Dla mnie wartość życia jest zależna od przyjemności, które może to życie przynieść. Ale nie mogę powiedzieć, że przyjemności są jedynym kryterium - często muszę wybierać między tym co dobre a tym co przyjemne. Raz wybieram to, raz to. Poza tym żyję żeby się przebudzić. Coraz bardziej zaprząta to mój umysł ale zanim to nastąpi będę żył starając się doznać przyjemności w miarę możliwości unikając cierpienia.

A ty żyjesz dla miłości? Można uznać, że żyjesz dla zakochania. Tylko, że drugi człowiek nigdy nie przyniesie spełnienia. Nie będzie zawsze taki jak chcesz żeby był. W gruncie rzeczy niespełnienie jest stale wpisane w nasz los.

Pancefaust

Ja byłem wychowany w przeświadczeniu że miłość jest największym dobrem człowieka i jeśli ją odnajdę to nie pieniądze, nie sukces zawodowy, nie dobra materialne czy drobne przyjemności, ale to właśnie ona da mi spełnienie w życiu. Niestety osobiście musiałem się przekonać że samo uczucie nie wystarcza, że to jest droga do zatracenia, wstęp do piekła niespełnienia. I tylko od indywidualnych cech charakterologicznych człowieka, od jego umiejętności do znajdowania się w trudnych sytuacjach, siły woli, woli zapomnienia i negacji tego w co do tej pory wierzył zależeć będzie czy spojrzy na świat w zupełnie inny sposób i pójdzie zupełnie inną drogą czy będzie oglądał się wciąż za siebie, odetnie się i będzie żył opętany myślą że los go oszukał i w ten sposób będzie krzywdził bliskich ale przede wszystkim samego siebie. I będzie myślał że robi na złość całemu światu, ale tak naprawdę będzie to robił tylko i wyłącznie samemu sobie. Zapewne twój sposób życia jest przyjemny i "bezpieczny" w pewnym sensie, ale nie przeżyjesz go nie doświadczając cierpienia i skoro starasz się go unikać to znaczy że boisz się odpowiedzialności. Gdy się "przebudzisz" jak sam piszesz wszystko co teraz piszesz może już zupełnie nic nie znaczyć, bo o ile my się nie zmieniamy to czas wymusza na nas zmiany i to czasem bardzo drastyczne. Co do drugiej części wpisu to myślę że trafnie w 100 % to opisałeś. Jeśli ktoś mówi o spełnieniu to chyba tylko dlatego że zgodził się na mniejsze zło albo nie chcę się przyznać ze względu na swą dumę że czuje się zawiedziony . Ja niestety nie odwrócę pewnych spraw, nie zmienię tego co czuję. Mogę winić tylko siebie bo mogłem zrobić więcej .Przez 5 minut byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, cała reszta to sączący moje serce ból. Zatem czy było warto, to już bym polemizował. Ludzkie wspomnienia, wyobraźnia, poczucie winy i sumienie są niczym kat.

maurycy_86

Tak, te sprawy są obciążnikami bytu. Utracona miłość też niesie ze sobą wartość, posuwa w rozwoju, uczy. Ale wywołuje cierpienie, a cierpienie, jak już mówiłem, jest czymś co należy unikać.

Odpowiedzialność nie ma z tym wiele wspólnego. Bo tak naprawdę każdy jest odpowiedzialny tylko za siebie.

I jeszcze
Przebudzenie jest tak naprawdę jedynym możliwym sposobem na spełnienie - jeśli się tego nie osiągnie to trzeba pogodzić się z tym, że spełnienia się nie dozna.

Pancefaust

Jedyne czego się nauczyłem to tego że dla nikogo nic nie znaczymy i koniec końców samemu stajemy naprzeciw własnych demonów. Ja już się pogodziłem, pozostała jedynie pustka, ból, bezradność i utrata sensu życia. Pozostała sucha egzystencja...

maurycy_86

LOL. Jeżeli dla nikogo nic nie znaczysz to może czas, żeby się zastanowić, ile inni znacza dla ciebie? Na moje oko człowiek który nic dla innych nie znaczy musi być jakiś felerny. Coś z nim nie tak.

Pancefaust

Czasy si zmieniły, zmieniły ludzką wrażliwość, pozamieniały priorytety. Kiedyś fakt że ludzie się kochali wystarczał bo się wspierali i mieli siebie. Teraz jest inaczej, ludzie odsuwają się od siebie, coraz trudniej im rozmawiać o uczuciach i je wyrażać. Sytuacja ekonomiczna zmusza ich by porzucali niegdyś święte wartości na rzecz tego co jest im narzucane jako te lepsze. Może ja jestem staroświecki i tu nie pasuję, ale nie będę milczał gdy widzę co się dzieje. Ludzie się sprzedają, co prędzej czy później pozostawi w nich ślad.
Co do wpisu to bardziej chodziło mi o to że nie znaczę tyle ile bym chciał dla tych na których mi zależy najbardziej, a dla mnie ludzie nie są obojętni i może właśnie to jest błąd. Rozdawałem swe serce, siłę i wiarę na wszystkie możliwe strony i już nic dla mnie samego nie zostało, ale to się już skończyło. Trzeba dbać o to w co się wierzy bo tak naprawdę niewiele więcej mamy. Kiedy zaprzestaniemy o to walczyć, wtedy pozostaje sucha egzystencja. Ja na razie zaprzestałem, ale to się jeszcze może zmienić, czasem potrzebny jest jedynie impuls, o który oczywiście trudniej gdy jest się zgorzkniałym . Nie ma felernych ludzi, są tylko tacy których nie rozumiemy i dlatego ich odpychamy, bo się boimy. Boimy się że może jeszcze zaczęli by coś dla nas znaczyć. A tak jesteśmy obojętni i tak jest nam wygodniej. A wygodniej nie znaczy lepiej.

maurycy_86

To twoim zdaniem Hitler nie był felerny?

Co do odpychania z lęku, że coś zaczną znaczyć, to oczywiście masz rację. Bo jeżeli ktoś dla ciebie dużo znaczy to nie jesteś wolny, stajesz się zależny od innych. Ale też wolność nie jest dla każdego dobra, niektórzy zakładają rodziny i są spełnieni, chociaż rodzina przekreśla wolność.

Pancefaust

Można się spełniać w życiu zawodowym ale prawdziwe spełnienie daje chyba własna rodzina. Patrzeć jak swoja pociecha się rozwija to z pewnością najlepsze co człowieka może spotkać. Wolność oczywiście też ma swoje ogromne zalety, ale bądźmy szczerzy, Easy Riderem to raczej nikt z nas nie jest, bo nawet gdybyśmy próbowali to nasza przeszłość by za nami chodziła.
A co do Hitlera to słyszałem że jest książka mówiąca o tym co by było gdyby Adolf dostał się do Akademii Sztuk Pięknych. Że może by mu wtedy nie od*ierdoliło i zajął by się sztuką na poważnie a nie eksterminacją żydów. Oczywiście to sci-fi ale ciekawa koncepcja. Choć ja sądzę że po prostu był ogarnięty obsesją i tyle. Każdy z nas jest, tyle że jego przyjęła formę ostrej psychozy i miała katastrofalne skutki dla całego świata.

maurycy_86

Czyli jednak był felerny.