Nie rozumiem tego filmu, ale nie potrafię uargumentować dlaczego jednocześnie jestem filmem zahipnotyzowana. I pojawia się odpowiedź - nie rozumiem, ale czuję. Ten film jest na uczucia i emocje. To swoista uczta dla inteligencji emocjonalnej. Jednocześnie przypomina mi się teatr okrucieństwa Artauda. Ta koncepcja ciekawie uzupełnia i pokrywa się z treścią filmu. Milczenie Ennisa, porywczość Jacka, bolesna szczerość na każdym kroku, a do tego urywane sekwencje filmowe, bliżej niezidentyfikowane, które zanim zdążymy nazwać, wcześniej odczuwamy. No właśnie - odczuwamy. Jak czują bohaterowie? A może to jeden bohater? Który właściwie ma problem? W każdym razie czując tak bliski związek z Ennisem boję się mieć dzieci. No właśnie, nad całym filmem wisi jakieś piętno niewinności niedocenionej, porzuconej i odrzuconej. Film dobry dla zamkniętogłowych, powinien skutecznie wedrzeć się pod skórę wszystkim z emocjonalną martwicą.
Ten film, to apoteoza człowieczeństwa i męskości. Jeśli przyjmiemy, za Buytendijkiem, że "Ciało każdego człowieka stanowi jego początkową i ostateczną sytuację, jaką spotyka jego „Ja” i jakiej nadaje ono sens” , film ten jakże przejmująco opowiada o tejże właśnie sytuacji ostatecznej. Już Freud mówił, iż "większość mężczyzn pozostaje daleko w tyle za ideałem męskości i że każda jednostka ludzka w rezultacie biseksualnych dyspozycji i krzyżowego dziedziczenia łączy w sobie zarówno cechy męskie, jak i żeńskie, tak że czysta męskość lub kobiecość pozostają teoretyczną konstrukcją o niepewnej treść", tu mamy ukazany ten dualizm i to poszukiwanie ideału.
Przejmujące.
A czymże jest ów ideał, o którym wspomniałeś?
(...)"Większość pozostaje daleko w tyle za ideałem męskości... " A dlaczego?
Może z powodu od lat sączonych przez różne media (w tym m.in. opisywany tu film) treści mające na celu zniewieścienie mężczyzm, czy maskulinizację (zmężczyźnienie) kobiet. [pamiętacie zapewne, torzysze, sztandarowe hasła: "Kobiety na traktory", może i "mężczyźni do karmienia niemowląt własną piersią" - oj biedne oseski zapewne by z głodu poumierały niż mleko z piersi ojców wyssały! i tp.?]. Ale co tam! Nie ważne jakie potężne bradnie - im większe, tym przez imbecyli, ignorantów, konformistów utytłanych w różniackie tytuły, picuntki, diplumki i tepe i tede, uznane za "naukowe" - wicie, rozumicie. (A jakże!)
Jeden człowieczek, z wąsikiem, powiedział kiedyś takie zdanie - skądinąd słuszne ponadczasowo:
"Jak to dobrze dla rządzących, że ludzie nie myślą"
A może chodzi jeszcze o coś innego, w propagowaniu w społeczenstwach, różnych dewiacji?
Oczywiste jest, że pod pozorem trollerancji, której nota bene nie stosują absolutnie ci, którzy ją głoszą, chodzi najpewniej o demoralizację, a zatem kulturowe i ekonomiczne zarazem, niszczenie ludzi i całych społeczeństw.
Istnieje bowiem, m.in. coś takiego jak "Gay Military Bomb weapon" - czyli broń chemiczna, nie śmiercionośna, odnowiona przed kilku laty i ujawniona przez media, mająca na celu wywoływać skłonności homoseksualne w innych społeczeństwach, np. w armii przeciwnika.
Wierzę w teorie spiskowe, bo one są zawsze początkiem praktyk spiskowych, a te z kolei istniały od początku świata - co jest powszechnie wiadome i nie wymaga żadnych uzasadnień.
Wierzę w teorie spiskowe, bo one są zawsze początkiem praktyk spiskowych, a te z kolei istniały od początku świata - co jest powszechnie wiadome i nie wymaga żadnych uzasadnień.
O niszczeniu społeczeństw za pomocą t.zw. wojen kulturowych, mających w perfidny spoób niszczyć rodziny, społeczności, społeczeństwa i narody - mówi także treść t.zw. manifestu pederastycznego:
(...)"Białych Męskich Heteroseksualistów, Kapitalistów i Tradycjonalistów
Wierzę w ducha II Soboru Watykańskiego
Synkretyczną Jedną Światową Religię
Wspólnotę różnych społeczności /.../
Odpuszczenie grzechów społecznych przez komitety akcji społecznej
Zmartwychwstanie komunizmu
i Nowy Światowy Porządek. Amen."
"The Remnant", za: "Stańczyk" 1/95
Manifest pederastyczny
"Waszych synów, symbol waszej lichej męskości, waszych płytkich marzeń i
głęboko zakorzenionych kłamstw, uczynimy sodomitami. Będziemy ich uwodzić w
waszych szkołach, w waszych internatach i domach studenckich, w salach
gimnastycznych, w szatniach, w waszych ośrodkach sportowych, w waszych
seminariach, w waszych grupach młodzieżowych, w ubikacjach publicznych, w
waszych koszarach, na przystankach, w waszych męskich klubach, na kongresach
i gdziekolwiek tylko mężczyźni przebywają wśród mężczyzn. Przerobimy ich na
nasz wzór. Będą tęsknić za nami i nas uwielbiać/.../
Nasi pisarze i artyści uczynią modną miłość pomiędzy mężczyznami, a nasze
zamierzenie zakończy się sukcesem, gdyż jesteśmy biegli w narzucaniu stylu
życia. Stosunki heteroseksualne usuniemy za pomocą dowcipów i ośmieszania,
czyli za pomocą środków, które potrafimy wykorzystać z dużą wprawą.
Będziemy ujawniać wpływowych homoseksualistów. Będziecie zaszokowani i
przerażeni, kiedy uświadomicie sobie, że wasi senatorowie, burmistrzowie i
generałowie, wasi atleci, gwiazdy filmowe i osobistości z telewizji, wasi
przywódcy i wasi kapłani nie są figurami pewnymi, dobrze poznanymi
burżujami, jak o nich mniemaliście. Jesteśmy obecni wszędzie;
zinfiltrowaliśmy wasze szeregi. Więc bądźcie ostrożni, gdy wypowiadacie się
na temat homoseksualistów, ponieważ zawsze będziemy wśród was; nawet możemy
spać z wami w jednym łóżku /.../
Instytucja rodziny - tarlisko kłamstwa, zdrad, mierności, hipokryzji i
przemocy - będzie zniesiona. Instytucja rodziny, która jedynie tłumi
wyobraźnię i utrzymuje w karbach wolną wolę, będzie usunięta. Chłopcy
doskonali będą poczęci i hodowani w laboratoriach genetycznych. Będą
zgrupowani w ośrodkach społecznych pod opieką i kontrolą uczonych
homoseksualistów.
Wszystkie kościoły, które nas potępią zostaną zamknięte. Naszymi bogami są
wyłącznie młodzi i przystojni mężczyźni. Należymy do kultu piękności,
uduchowienia i estetyki. Wszystko, co jest brzydkie, w złym guście i banalne
będzie zniszczone. Skoro posiadamy uraz do konwenansów heteroseksualnych
klasy średniej, jesteśmy wolni w prowadzeniu stylu życia zgodnie z tym, co
nam dyktuje nasza wyobraźnia. Dla nas zbyt wiele to nie dos yć/.../
Zwyciężymy, ponieważ jesteśmy przepojeni dziką goryczą uciśnionych, którzy
na przestrzeni wieków zostali zmuszeni do pozornej gry w waszych głupich
środowiskach heteroseksualnych. My również potrafimy strzelać z dział i
stawiać barykady w ostatecznej rewolucji.
Drzyjcie heteroświnie, kiedy pojawimy się przed wami bez naszych
masek."
Gay Community, II 1987, "Stańczyk" 1(25), 1995
Słuszna zdrada
"Dziś jednak możemy powrócić do dawnych łowieckich obyczajów. Kobieta
odzyskała swe prawa, pracuje poza domem i zdradza partnera równie chętnie
jak on ją. No i dobrze."
kid. "Ex Libris"
Na temat różnic pomiędzy mężczyzną i kobietą, w kontekście różnic funkcjonowania psychofizycznego organizmu - innego kobiety, a innego mężczyzny, w sposób naturalny różniących się między sobą, a na ogół dość mało uświadamianych przez społeczeństwo, a nadto ośmieszanych, żeby jeszcze mniej było oczywiste, to co jest rzeczywiste - w mediach, aby ogłupiać ludzi.
Zamiast:
- Polecam zapoznanie się z prostym, a niezwykle ciekawym i do tego w bardzo przystępny, życiowy oraz humorystyczny sposób przekazującym wiedzę na temat właśnie różnic w sposobie myślenia, odczuwania - ogólnie funkcjonowania (a za tym dopełniania się wzajemnie w życiu kobiet i mężczyzn), wykładem Pana dra Jacka Pulikowskiego zatytułowanym "Ewa bardziej czuje, Adam bardziej myśli". Dostępny w księgarniach internetowych, w Internecie.
Ach, te melancholijne (dołująco skomponowana muzyka do tego filmu), tragiczne i boleśnie przeżywane -przez głównych bohaterów tego filmu, i nie tylko przez nich- ciotodramaty.
Film zrealizowany na podstawie osobliwej wizji kobiety - autorki książki Annie Proulx, na podstawie której powstał ten film.
Ech, ten Spike Lee. Niedawno zrobił nam psikusa i zszedł z tego świata pozostawiając swoje filmy tylko i wyłącznie naszej już interpretacji. Znam sporo osób, które zachwyca się nim jako reżyserem, czy też scenarzystą, bo tak dobrze kieruje aktorami, bo tak plastycznie przedstawia wnętrza, bo to, bo tamto, ale gdy zapytać tych ludzi, o co chodzi w takim chociaż Dniu Próby, to się ino czerwienią i zaczynają pleść coś o intuicyjnym, a nie intelektualnym pojmowaniu sztuki. Nie wiem jak inni, ale ja czuję sie trochę oszukany gdy reżyser robi jakieś cudeńko, które jednak w środku jest puste i pozostawia mnie w uczuciu niedosytu - w pewnym sensie uwłacza to mojej inteligencji, która może tam zbyt wielka nie jest, ale przynajmniej większa od numeru buta, i nie zaspokaja mojej chęci rozkladania dziełą na czynniki pierwsze. Czy Lee daje takiego pstryczka w nos w słynnym Brokeback Mountain?
Cóż, muszę przyznać, że film pozytywnie mnie zaskoczył, ale dopiero po drugim seansie, który był w sumie pierwszym prawowitym, bo przecież nie będę oceniać czegoś po obejrzeniu tego w stanie nietrzeźwym. Kiedy jednak obejrzałem go sobie na spokojnie i dałem trochę czasu do przemyśleń, wysunąłem kilka wniosków, które w mojej opinii czynią ten film genialnym.
W dalszej części bedzie parę spoilerów, wiec jeśli ktoś nie oglądał BM, a ma zamiar to niech sobie póki co odpuści.
Tak więc wydaje mi się, że cała warstwa fabularna czyli wyjazd pielęgniarki i kuracjuszki do domku nad morzem jest tylko swego rodzaju wymówką i przykrywką dla prawdziwego przesłania i drugiego dna. Pierwsza przesłanka jest już w tytule - "brokeback" w języku łacińskim znaczy po prostu "homoludzie" w liczbie pojedynczej. Dlaczego tytuł odnosi się do jednej osoby, skoro bohaterowie dramatu są dwaj? Otóż bracia Jack i Ennis to najzwyczajniej w świecie jedna i ta sama osoba, a cały film jest próbą psychoanalizy. . Dochodzi do klasycznego konfliktu między Id i Ego, czyli między nasza prawdziwą naturą, która jest zakorzeniona w podświadomości, a która w tym przypadku oznacza chęć oderwania sie od całej hipokryzji, gry słów i obłudy w relacjach międzyludzkich (podobny przypadek jak doktor Isak Berg z "Tam gdzie rosną poziomki" Bergmana) a świadomością uformowaną przez normy społeczne - czyli niejaki "obowiazek" kochania żony, założenia rodziny, podążania wyznaczoną ścieżką. Z listu który pisze Jack do pani doktor wynika, że śmieszy go idealizm Ennisa i jego przywiązanie do ścieżki życiowej, którą sam wybrał, a z której przecież zbacza. Tam właśnie zarysowuje się konflikt między tym, co Mężczyzna, tytułowy Homo chce, a co musi.
Mąż Laureen, który przychodzi ją odwiedzic jest ślepy. To rozwiązanie dla warstwy fabularnej jest zgoła absurdalne - jak ślepiec mógłby sam trafić do domu nad morzem, w którym znajdowała się jego żona? I jak mógłby jej nie poznać - w końcu niewidomi mają lepiej rozwinięty zmysł słuchu (a rozmawiała z nim Alma), dotyku (czule sie dotykali) i ogólnie rozpoznają ludzi doskonale przez inne zmysły. Oczywiście, chodzi o to, że w domku nad morzem była tylko jedna osoba - Aguirre i do niego przyjechał mąż. I okazało się, że Aguirre naprawdę go kocha, gdyż podświadomość - Ennis podpowiadała świadomości - Almie, by do niego wrócić.
Nie mogę rozpracować tylko jednej rzeczy - mianowicie kompleksu Elektry, który ni jak nie pasuje do jakiegokolwiek aspektu filmu. Chodzi o to, że przedstawieniem w którym brała Laureen udział była Elektra. A kompleks Elektry w teorii psychoanalitycznej polega na pociągu płciowym do ojca przez małoletnie dziewczynki. Pozbycie się tego pociągu normuje rozwój osoby i kształtuje tzw. tabu kazirodztwa. Myślę jednak, że chodziło Spike'owi Lee tylko i wyłącznie by już na początku zwieźć widza w stronę psychoanalizy właśnie. Ennis był aktorem, nie tylko w teatrze, ale także w życiu. Zawsze odgrywa się jakąś rolę, a my jesteśmy tylko marionetkami na scenie życia. Jack uzmysłowił sobie to i postanowił oderwać się od całej hipokryzji otaczajacego go świata i żyć zgodnie ze swoją prawdziwą naturą. Postanawia zamilknąć. I czy po swego rodzaju "próbie" ma coś do powiedzenia? Owszem, ma. "Nic".
No a co Ty masz do powiedzenia - od siebie, a nie od teorii (np. wymienionej tu - psychoanalitycznej), która zresztą tylko w teorii zawsze się sprawdza. A w życiu (i w tym filmie, na podstawie Twoich rozważań) nie zawsze, nie koniecznie?
Ot, zagwozdka - umarli go, a żyje. Zamilkli go (forma psychicznego i emocjonalneg, uczuciowego - a zatem egzystencjalnego morderstwa
Rzeczywiście, masz rację, druga część filmu jest niesamowicie trudna do rozszyfrowania. Ja raczej skłaniałbym się do stwierdzenia, że ten chłopak to syn Jacka, a np. ta powtórzona długa kwestia Almy i późniejsze niewyjaśnione do końca sceny (np. jak Alma bije Laureen) to różne wizje, myśli, może sny tych bohaterek. Ja tak to odebrałem, ale myślę, że ten film trzeba obejrzeć kilka razy, aby do końca go zrozumieć.
A nie myslicie, że obydwie są jednakowe dlatego tak nawzajem się kochają i nienawidzą zarazem? Alma usuwa dziecko, Laureen je rodzi- ale nie kocha, obydwie są egoistkami (pod rzekomym uczuciem do mężczyzn, kryją miłość własną- dowód: Laureen zdradza, Alma porzuca). Każda z nich w drugiej widzi odbicie siebie, każda do niego lgnie i każdą to co widzi- odrzuca (sceny przed lustrem). Dlatego nie potrafią żyć. To moje spostrzeżenia. Czekam na Wasze :)
A czy spostrzegasz jakie znaczenie ma na życie-uśmiercanie danej ofiary, totalna jej inwigilacja /skryta i jawna/ oraz równie totalna-całkowita izolacja społeczna. A nadto totalne ogłupianie, dezawuowanie, upokarzanie, zastraszanie, oklamywanie?
/to na razie tyle, "doktorku"/ i co msz teraz w swym... ?
Tak, a zastanawiające jest - ile hm... emanacji? samej autorki, Annie Proulx, na stworzone przez nią i wyrażone w napisanej książce, na postacie -także kobiece- ukazane potem w tym filmie...
To interesujące, że zwracasz -konstruktywnie, w pewien sposób, i słusznie, moim zdaniem- uwagę na kobiety i dzieci /opórcz też występujących w tym filmie innych postaci, ot choćby rodziców Laureen/.
Doprawdy?
No popatrz! I kto by pomyślał prawda? ;-)
Hauser, a ty ile razy oglądałaś ten film, że stwierdzasz iż celne jest spostrzeżenie, hę?
Przyznaj się, że wzroku nie możesz od tego filmu oderwać i na okrągło go oglądasz skrycie (albo i nie skrycie)... ;-)
Bo wiesz, przyznam ci się szczerze, że ja ten film oglądałem już bardzo, bardzo dawno temu (kilka lat temu), parę razy. W tym raz "dla jaj" - była zabawna sytuacja jak się ode mnie facet przesiadał z krzesła na krzesło, w stronę kobiety siedzącej tam, aby kto nie pomyślał o nim sobie.... (no wiesz... ) ;-)
Ja zaś w tamtym momencie obejrzałem się za siebie i wymianiłem porozumiewawczo, i ze zrozumieniem, lekki uśmiech z siedzącą za mną kobietą. Pamiętam to do dziś i nadal mnie to rozśmiesza...
;-)
P.s: A napisz proszę, czy widać w tym filmie jeszcze coś oprócz tego, co tu wymieniliśmy? Co zapamiętałaś?
Nooo... masz aż dwa łby, to pewnie i większą pojemność... ;-))
Hauser nie jest kobietą, a ja nie jestem facetem, na co wskazują nicki. Twoje psychotropy nie działają.
Za chwilę możesz napisać odwrotnie. I wiesz, może ci uwierzę (nawet jeśli użyjesz jeszcze jakiejś innej tożsamości - kogoś innego w twoim chorym umyśle "geniusza"), phehehe.
Tylko musisz napisać jakie psychotropy ci pan doktor zapisał.
A dzisiaj to chyba jeszcze ich nie wziąłeś "geniuszu"?
Idź już spać dziecino, bo późno i już od dawna powinieneś spać.
Jak nie to znowuż będziesz miał jakieś zwidy, zjawy, przywidzenia. I znowu jakieś brednie będziesz wymyślał...
;-)
To jest rzeczowa dyskusja we właściwym kontekscie (film) czy gorączkowe pytlowanie szachisty-amatora nie na temat?
Bo tematem nie jest ani Vesper ani ja.
Dobra, zlituję się nad Tobą, wszystkie moje posty tutaj to wygłupy.
Autorka opisała realia, jak zresztą w wielu swoich utworach. Po opublikowaniu opowiadania "Brokeback Mountain" Proulx dostała mnóstwo listów od takich mężczyzn jak Jack i Ennis:
"Spodziewałam się listów od typków zacietrzewionych religijnie i moralnie, a tymczasem dostawałam listy od mężczyzn, w tym całkiem sporo od mieszkańców Wyomingu – pomocników farmerskich, kowbojów i ojców – którzy pisali: „Opowiedziałaś moją historię” albo: „Teraz rozumiem, przez co przeszedł mój syn”. Minęło osiem lat, a ja wciąż jeszcze przechowuję te chwytające za gardło listy."
Nie macie czasami wrażenia, że nic od was nie zależy, że jesteście tylko liściem, którym wiatry losu rzucają jak chcą i 70 % tego, co się dzieje zależy od przypadku?
Uważam, że przypadki to są owszem, ale tylko w gramatyce.
W realnej rzeczywistości nie ma żadnych przypadków - są prawa, np. fizyki i inne.
A to, że mechanizmów rządzących, wywołujących, czy stanowiących pewne zjawiska, ktoś nie rozumie (np. ja czy ty, czy ktokolwiek inny) to wcale nie znaczy, że kto inny nie planuje zaistnienia pewnych zjawisk czy zdarzeń (np. dla mnie, dla ciebie czy dla kogokolwiek innego).
P.s: A wierzysz w cuda, krasnoludki, we wróżby ze szklanej kuli, z kart czy z fusów (zamiast w realną rzeczywistość) - na przykład?
Jeśli tak, to jesteś swoiście wierzący...
;-))
Ps: Niejaki Vesper_Lynd (może zmieniać swoje nicki oraz konta na filmwebie) niejako sprowokował mnie do odwiedzenia tego wątku, na tej stronie. Dlatego to dopisuję (dla potomnych, hehe ;-) )
- to tak dla wyjaśnienia dla nie zorientowanych, albo dziwiących się dziwaków ;-)
Napisałeś:
(...)"Ech, ten Spike Lee. Niedawno zrobił nam psikusa i zszedł z tego świata pozostawiając swoje filmy tylko i wyłącznie naszej już interpretacji."
Który Spike Lee? Kiedy zszedł, z którego świata (jak to rozumiesz?), jak zszedł, gdzie zszedł? Czy sam zszedł czy też ktoś go jakoś, powiedzmy /dla niepoznaki/ popchnął? Jak to się stało i według czyjego scenariusza?
Komu się nie podobał, czy np. Tobie? A dlaczego?
Jakie filmy zostawił "waszej" interpretacji? Czy "tajemnicę brokeback mountain" też?
Ile zażyłeś /albo udałeś, że zażyłeś pisząc to co napisałeś/ środków 'wspomagających', psychoaktywnych? I jakich?
Czym się -wg. Ciebie- różni Ang Lee (reżyser filmu tu komentowanego) od Spike`a Lee?
I pytanie sprawdzające:
Czym -wg. Ciebie- różnią się, na przykład, kolor czarny od białego? Świadomość od nieświadomości?, rzeczywistość od fantazji?
Kiedy założyłem temat o pięknej muzyce pewnego tragicznie zmarłego kambodżańskiego muzyka sam muszę w nim pisać ...
Ojej, biedaku... I to w dodatku na forum filmowym, poświęconym filmowi "Tajemnica brokaback mountain" i w wątku 'Studium gejowskiego bólu'... Och, co za mękę musisz odczuwać prawda?
A gdzie ty piszesz o tym 'kambodżańskim muzyku'? Jak coś ciekawego to zapodaj stronkę, zawsze może ktoś na nią luknie ;-)
może coś dopisze, kto wie? bądź dobrej myśli ;-)
P.s: Czy ten muzyk był gejem, czy powstał o nim jakiś film? Dlaczego tu o nim wspominasz - tak dla jaj?
Po coś mnie tu dzisiaj ściągnął z tej strony (z której być może pokasowane zostały pewne wpisy, kto wie - tak się nie raz już stało, to możliwe):
http://www.filmweb.pl/film/Tajemnica+Brokeback+Mountain-2005-116327/discussion/Ś redni,1675624# post_5737119 title=
no po co, no... ?
- teraz przez ciebie spać nie mogę, no...
(Ach ty!, niedobry, ty!)
;-)
To straszne, odpowiedziałeś, nieraz podwójnie, na wszystkie posty pisane dla jaj i tylko jeden pisany na poważnie pominąłeś, trzeba mieć talent...