tym razem Melissa McCarthy w ogóle nie pozwoliła się prowadzić reżyserowi. Postanowiła reżyserować się sama, będąc przekonana, że ona wie najlepiej jak rozbawić publiczność. Efekt? Otóż zabawa z punktu widzenia widza jest nieszczególna. McCarthy jawi się tutaj jako kobieta niezbyt atrakcyjna, gruba i flejowata za to pyskata i wulgarna. Co w tym śmiesznego?