Ogólnie rzecz biorąc to film mi się podobał, ale sceny w sądzie to porażka. Kilka "wpadek prawnych", nie ma co. Na przykład kiedy mecenas Segdy wypala do Jandy: "To proszę udowodnić, że mówię nieprawdę!" To przecież on powinien przedstawić dowody, jeśli z jakiegoś twierdzenia wywodzi skutki prawne. Sporo było takich właśnie błędów na posiedzeniu. Sędzia przejaskrawiona, ta stronniczość była przesadzona - od razu do wyłączenia z rozprawy. Reżyser konsultował się z kiepskim prawnikiem, albo prawnika nie słuchał. Ale ogólnie film ciekawy
Właśnie, ten proces wydał mi się jakąś farsą. Praktycznie w ogóle nie znam się na prawie, no ale wiem, że to co zobaczyłam było jakąś karykaturą sądu.
A może ten proces miał być farsą? Może miał na celu pokazać nieudolność polskich sądów? Nie wiem...
Nie do końca zgadzam się z Tobą. Rzeczywiscie cały ten proces wydawał się groteskowy. I oczywiście ta stronniczość sędziny wzbudzała we mnie nerwowość, ale myśle, że reżyser konsultował się z prawnikiem, co więcej to jest własnie cała idea tego filmu ukazać bezmyślny system przyznawania prawa do opieki matce cokolwiek by złego nie mówić o matce.
Z punktu widzenia zawodu prawniczego stronniczość była bardzo denerwująca. Bardzo ciężko się oglądało jej zachowanie. Kilka pomyłek oprócz tego jak np. toga Jandy. Oczywiście film jest bardzo dobry odchodząc od tych pomyłek. Świetna fabuła i kreacje aktorskie!
Zgadzam się, że film jest bardzo dobry. Myślę, że przejaskrawienie zostało celowo użyte, twórcy filmu chcieli pokazać skrajny przypadek niesprawiedliwego traktowania przez sąd. Jeśli coś mnie drażniło, było to przedstawienie prawie wszystkich kobiet, jako wrednych jędz a prawie wszyscy faceci pokazani byli w pozytywny, budzący sympatię sposób- np. scena, w której babka w towarzystwie policjantów(kobiety i mężczyzny) przychodzi odebrać dziecko- oczywiście policjantka to jędzowata służbistka a policjant to równy, wyrozumiały gość, wzbudzający sympatię widzów niedopuszczeniem do odebrania dziewczynki ojcu.
Akurat w tym przypadku to powiedziałabym że (mimo, że dla widza jak i głównego bohatera lepszym okazał się policjant, bo dzięki niemu ojciec zatrzymał dziecko) to ogólnie rzecz biorąc, policjantka była pozytywną postacią, ponieważ wykonywała swoje obowiązki, podczas gdy jej kolega po fachu to totalnie olał, a nie miał prawa zignorować tego zgłoszenia, bo za babką przemawiał wyrok sądowy... W innym przypadku, gdyby np. ojciec stwarzał rzeczywiste zagrożenie dla dziecka, byłoby oczywiste że postacią pozytywną jest policjantka, jak to nazwałaś/eś 'służbistka' .
A co do tego 'prawie wszystkich kobiet' też bym nie przesadzała: prawniczka Michała i psychiatra Ewy były pozytywnymi postaciami, zresztą nauczycielka gry na skrzypcach też. Chociaż rzeczywiście denerwujące było np. że w obu przypadkach sprawę prowadziła sędzina, w jednym mogliby ją zastąpić facetem, ale może właśnie o to chodziło, żeby pokazać tę 'kobiecą solidarność'...
,,Akurat w tym przypadku to powiedziałabym że (mimo, że dla widza jak i głównego bohatera lepszym okazał się policjant, bo dzięki niemu ojciec zatrzymał dziecko) to ogólnie rzecz biorąc, policjantka była pozytywną postacią, ponieważ wykonywała swoje obowiązki, podczas gdy jej kolega po fachu to totalnie olał..."
Ależ ja się w zupełności zgadzam. Chyba rzeczywiście trochę niefortunnie napisałam. Chodziło mi o to, że sytuacja była tak przedstawiona, by widz sympatyzował z policjantem(w końcu stanął po stronie pozytywnego bohatera filmu- jednym spojrzeniem ''słusznie'' ocenił, że w tym wypadku powinni odpuścić) a policjantka( która postępowała, jak powinna- uczciwie wykonywała swoją pracę) pokazana została jako bezduszna sekutnica. ://